Site icon Ostatnia Tawerna

O chińskich koszulkach w łabędzie, smokach spełniających życzenia wróżek i Bohunie, na którego zasługiwaliśmy – recenzja książki „Harde Baśnie”

Baśnie mniej lub bardziej towarzyszą nam od najmłodszych lat, a dla wielu są wręcz pierwszym spotkaniem z fantastyką. Zdarza się, że wracamy do nich również w dorosłym życiu – czy to z sentymentu, czy też w celu wprowadzenia do ich świata młodszego pokolenia. Wydawnictwo SQN w swojej nowej publikacji z serii Hardej ponownie zaprasza do znanych nam z dzieciństwa motywów baśniowych, jednak w całkiem nowej i zdecydowanie przeznaczonej dla dorosłych czytelników wersji.

Pomimo iż nie miałam okazji zapoznać się z wydaną wcześniej antologią pod tytułem Harda Horda, o tym, że sięgnę po Harde baśnie, wiedziałam od momentu, gdy ogłoszono ich zapowiedź. Jestem ogromną fanką oryginalnych tekstów braci Grimm, więc z nadzieją wyglądałam tekstów stworzonych m.in. przez moje ulubione polskie pisarki. Nie zawiodłam się.

Znane, ale nowe

Antologia zawiera trzynaście tekstów naszych rodzimych twórczyń, a każdy w jakiś sposób nawiązuje do tematu baśni. W opowiadaniach wykorzystano wiele znanych motywów, np. Czerwonego Kapturka, Dzikie Łabędzie, Wróżkę Chrzestną czy Jasia i Małgosię, lecz pojawiły się również i historie nawiązujące do tych mniej popularnych, takich jak Uparte Dziecko, a nawet luźno bazujące na konkretnie wybranych elementach z baśni. Chociaż każdy z tekstów okazał się bardzo dopracowany i na swój sposób wyjątkowy, kilka spośród nich czytałam ze szczególnie mocnym zaangażowaniem.

 Dawno, dawno temu….

Sen nocy miejskiej Magdaleny Kubasiewicz opowiada o Jagodzie, specjalistce od klątw, która zaangażowana zostaje w zlecenie od swojego byłego partnera, którego siostra… zasnęła. Świetnie zaplanowana fabuła i główna bohaterka, którą aż chce się poznać dokładniej powodują, że po skończonej lekturze człowieka aż świerzbią palce, by napisać do Kubasiewicz z pytaniem: KIEDY KSIĄŻKA? Zaraz po niej na moim prywatnym podium stawiam historię Detektyw Fiks i śmierć w czerwonym pokoju autorstwa Anny Hrycyszyn. Tym razem zaangażowani zostajemy w tajemnicze morderstwo okropnego człowieka. Jedną z podejrzanych jest piękna, delikatna i młoda żona zabitego. Jeśli zapaliła się wam w głowie lampka – to bardzo dobrze, gdyż oczywiście jest to retelling Pięknej i Bestii, tyle że w iście Sherlockowym wydaniu. Ciekawym wykorzystaniem wątku baśniowego w połączeniu z parodią okazał się tekst Mileny Wójtowicz Sześć koszulek z łabędziami (przy którym zdarzyło mi się kilka razy głośno parsknąć śmiechem). Opowiadanie to doskonale oddaje fakt, że czasami warto umieć wpisać właściwe hasło w wyszukiwarkę, a azjatyckie sklepy potrafią dostarczyć naprawdę wszystkiego. Fani Anety Jadowskiej z przyjemnością pochylą się nad kolejną sprawą rozwiązywaną przez Dorę i Romana. Z kolei tym, którzy po raz pierwszy zetkną się z twórczością pisarki, z pewnością przypadnie do gustu świeże spojrzenie na Jasia i Małgosię, a w szczególności na las, będący miejscem akcji. Znana z zabawnych i przygodowych książek Marta Kisiel zaskakuje nas bardzo ludową historią o ludzkiej zachłanności i okrucieństwie, za którymi podążą nieśmiertelna sprawiedliwość w ciele niesamowitej kobiety. Przysięgam, że po tym opowiadaniu już nigdy nie spojrzę tak samo na krzaki czarnego bzu.

I żyli długo… albo i nie

Harde baśnie to zbiór, w którym odnaleźć można nie tylko nowe wersje znanych już motywów, lecz również wiele niesamowicie wykreowanych nowych postaci i dobrze poprowadzonych wątków. Konfrontacja z różnymi stylami autorek również dostarcza sporo przyjemności. Przyznać muszę, że dobrze wybrana pierwsza historia mocno nawiązująca do Baśni tysiąca i jednej nocy autorstwa Ewy Białołęckiej doskonale wprowadza w odpowiedni nastrój. Z kolei ostatni tekst pióra Aleksandry Janusz, o wróżce chrzestnej, która zapomniała, iż należy czasem spełnić także swoje życzenie, zamyka całość swoją z jednej strony lekką formą, z drugiej ściągając nas już trochę na ziemię. Różnorodność jest mocną stroną tego zbioru.

Koniec bajki i bomba. Kto nie czytał, ten trąba!

Te blisko sześćset stron zdecydowanie nie jest lekturą na jeden wieczór. Można je sobie jednak z przyjemnością czytać tak, jak poznawaliśmy baśnie w dzieciństwie. Codziennie po jednej do snu. Wtedy doceni się ich kunszt i wybierze te, które bardziej zapadną w pamięć.

PS. Wszystkie fanki Bohuna z pewnością ucieszą się, iż nawet on pojawia się w tej książce.

Nasza ocena: 8,6/10

Ładnie wydane i dobrze napisane.

Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 8,5/10
Styl: 8,5/10
Wydanie i korekta: 9/10
Exit mobile version