Połowa serii Dimension W już za mną. Co się jeszcze wydarzy? Jak się skończy? Czy poziom zostanie utrzymany, a może będzie jeszcze lepiej? Przekonajmy się.
Tom 9: Na scenę wchodzi…
Kończąc wędrówkę po swoich wspomnieniach Kyouma jest przekonany o śmierci młodszego księcia– Lwai’a. Rozpoczyna się starcie z K.K. i szybko okazuje się, że zbieracz nie ma zbyt dużych szans w walce z byłym członkiem jednostki Grendel. Przed śmiercią ratują go Mira oraz uznany przez Mabuchiego za zmarłego Lwai.
Od młodszego brata księcia Salvy dowiadujemy się również, że jego prawdziwe ciało znajduje się w Afryce. Jego starszy brat w końcu odzyskuje świadomość, więc cała nasza grupa może kontynuować poszukiwania ogniwa. Tempo akcji w tomie dziewiątym nieco zwalnia, nie jesteśmy świadkami ciągłych walk i eksplozji, co nie oznacza wcale nudy. Dostajemy odpowiedzi na kilka pytań: dowiadujemy się nareszcie, co tak naprawdę wydarzyło się na Wyspie Wielkanocnej oraz dlaczego wspomnienia Mabuchiego wzbudzają tak duże zainteresowanie. Yuji Iwahara prezentuje nam w rozmowie kilku bohaterów postać prezesa firmy New Tesla Energy. Myślę, że większości wystarczy jedno spojrzenie na charakterystyczne okulary i czarny golf, aby domyśleć się, o kogo chodzi. Szef NTE szybko okazuje się być czarnym charakterem z prawdziwego zdarzenia (chyba ludzie stojący na czele wielkich korporacji już tak mają), co jedynie podsyca ciekawość tego, co wydarzy się później. Na horyzoncie rysuje się również pojedynek z potworem stworzonym przez szalonego naukowca o imieniu Haruka Seameyer.
Tom 10: Nowe zagrożenie
Kyouma dręczony wspomnieniami śmierci żony oraz kolegów z oddziału postanawia opuścić Wyspę Wielkanocną. Mira stara się go przekonać, że ucieczka niczego nie rozwiąże, a tylko odkrycie wszystkich faktów o katastrofie i jego w niej roli pozwoli mu odnaleźć spokój. Mabuchi na szczęście daje się przekonać i wraz ze swoją partnerką wyruszają do Wymiaru W. Żeby jednak nie było za łatwo, ich tropem podąża Haruka, również pragnący zdobyć zaginione ogniwo o nazwie Genesis.
Tom dziesiąty zamyka wątek Wyspy Wielkanocnej, który mimo tego, że zakończył się dobrze, zostawił po sobie ofiary. Książę Salva zdaje raport przedstawicielowi NTE, Mabuchi zdobywa się na odwagę, aby po długim czasie odwiedzić grób żony, a z ogniwem Miry dzieje się coś dziwnego. Oboje powoli zdają się wracać co swoich obowiązków zbieraczy. Nie jest to jednak oznaką, że autor nie ma dla nich innych, bardziej ekscytujących planów. Na przód wysuwa się klon, którego wcześniej mogliśmy zaobserwować gdzieś w tle, działającego na rozkazy organizacji Eudos. Apetyt na więcej podtrzymamy? Moim zdaniem zdecydowanie tak.
Tom 11: Ela
Na początku kolejnej odsłony „Dimension W” obserwujemy losy Eli, zbieraczki oraz córki nieżyjącego już Losera. O samej dziewczynie wciąż niewiele wiadomo. Jako dziecko przebywała w ośrodku badawczym, w którym poddawano ją praniu mózgu (na szczęście nie udało się pozbyć jej charakteru) oraz rygorystycznemu szkoleniu. Nic dziwnego, że przy pierwszej nadarzającej się okazji dziewczyna uciekła. Mimo śmierci ojca Ela nie załamuje się i pragnie spotkać się z Mabuchim. Próbując do niego dotrzeć, trafia jednak na Mirę, która wkrótce po rozmowie zostaje porwana. Tom jedenasty dorzuca do gry kolejną tajemniczą organizację, na czele której stoi wprowadzony wcześniej klon. Drake, bo tak ma na imię ten czarny charakter, jest niezwykle inteligentną maszyną do zabijania. W starciu z nim nawet połączone siły Kyoumy, Miry i Eli mogą okazać się niewystarczające.
Przyznaje, że po zakończeniu wątku Wyspy Wielkanocnej miałem obawy przed wystąpieniem „fabularnej suszy”. Moje wątpliwości zostały jednak szybko rozwiane.
Yuji Iwahara odkrywa coraz więcej kart i czuję, że ma jeszcze niejedno w zanadrzu. Napięcie nie opada, a bohaterowie wydają się być pełni motywacji do stawienia czoła nowym wyzwaniom.
Tom 12: Świat się kończy?!
Drake postanawia pozostawić Mirę przy życiu. Na pierwszy rzut oka z towarzyszką Kyoumy wszystko wydaje się być w porządku. Jednak zwykle pełna energii androidka przestaje się odzywać i nie ma zamiaru udzielić informacji swoim towarzyszom o tym, co zaszło między nią a jej porywaczem. Szefowie New Tesla Energy również nie mają lekko. Kiedy zostaje odkryte ciało jednego z nich, organizują w tej sprawie spotkanie. Podczas zebrania pojawia się Drake, oświadczając, że to on odpowiada za śmierć ich kolegi, co miało pokazać jego determinację w dążeniu do spełnienia swojego planu. Na ten moment organizacja prowadzona przez Drake’a wydaje się zdecydowanie przewyższać możliwości zarówno NTE, jak i grupy Mabuchiego.
Opisane powyżej wydarzenia to jednak dopiero początek. Tom dwunasty obfituje głównie w dialogi oraz ponowne odkrywanie kolejnych kart. Wszystkie przedstawione wydarzenia można podsumować stwierdzeniem: jeśli nie zostaną podjęte odpowiednie kroki, świat czeka zagłada. Stawka rośnie do wręcz niemożliwych rozmiarów, a przy tym, co ma się wkrótce wydarzyć, wszystkie poprzednie zdarzenia mogły okazać się jedynie przystawką przed potężnym daniem głównym.
Wydania wszystkich tomów utrzymują zbliżony poziom do swoich poprzedników. Wciąż doświadczymy widoku pięknych kolorowych obwolut, a w środku – poza obserwowaniem utrzymanych w czerni i bieli szczegółowych i, kiedy trzeba, bardzo dynamicznych obrazów – zobaczymy w pełni pokolorowane strony oraz dodatki z informacjami o uniwersum. Zdarzają się strony, na które nałożono za dużo farby, ale nie jest to duży mankament. Do tłumaczenia nie mam żadnych zastrzeżeń.
Podsumowanie
Po lekturze kolejnych czterech tomów Dimension W na ostatnie pytanie postawione we wstępie mogę odpowiedzieć zdecydowane TAK! Wciąż dzieje się bardzo dużo, a na dodatek stawka urosła do poziomu walki o przyszłość całego świata. Nieuchronnie zbliżam się do końca tej opowieści i nie wyobrażam sobie, aby tomy 13–16 mnie zawiodły. Ale o tym później.
Nasza ocena: 9,3/10
Jeśli wszystko pójdzie dobrze, będę mógł mówić o jednej z najlepszych mang, jakie czytałem w życiu.Fabuła: 9,5/10
Oprawa graficzna: 9,5/10
Wydanie: 9/10
Bohaterowie: 9,5/10