Site icon Ostatnia Tawerna

Nowe demony, nowi zabójcy demonów – recenzja mangi „Miecz zabójcy demonów” t. 3-5

Drugi tom zakończył się w środku walki. Nic więc dziwnego, że scena otwierająca trzecią odsłonę Miecza zabójcy demonów jest bardzo dynamiczna. Tanjirou wraz z towarzyszami musi się zmierzyć z dwójką przeciwników, którzy są silniejsi niż ci, z którymi przyszło mu się dotychczas zmagać…

Sceny walki

Kolejne tomy mangi obfitują w sceny walki. Duża ich część to rzecz jasna pojedynki z demonami. Jednak poza nimi pojawiają się też krótsze utarczki z ludźmi. Niewątpliwie czytelnicy lubujący się w potyczkach będą zadowoleni. Bitewne zmagania wypełniają istotną część tych komiksów. Niestety brakuje przez to miejsca na inne elementy.

Poza Tanjirou pojawiają się kolejni zabójcy demonów. Są to zarówno rówieśnicy protagonisty, jak i starsi stażem koledzy i koleżanki po fachu. Wszystko wskazuje na to, że ci pierwsi będą towarzyszyć głównemu bohaterowi przez dłuższy czas. Jeden z nich – Inosuke jest cały czas skory do bitki. Z kolei drugi – Zenitsu raczej nie rwie się do walki.

Różne moce

Demony, z jakimi zmagają się bohaterowie, dysponują różnymi mocami. Jest to o tyle istotne, że czyni mangę ciekawszą. Wszak ciągłe powtarzanie jednego motywu byłoby zbyt nudne. Zdecydowanie najbardziej fascynująca umiejętność pojawia się w trzecim tomie. Niestety ta część historii została opowiedziana bardzo krótko. Wielka szkoda bo zarówno sama technika, jak i władająca nią postać mogłyby przykuć uwagę czytelnika na dłużej. Kolejny przeciwnik otrzymał dużo więcej „czasu antenowego”. Niewątpliwie części osób przypadnie do gustu jego wątek. Przełamuje on pewne schematy, widoczne wcześniej. Jednak w mojej ocenie jest mniej ciekawy, niż poprzedzające go rozdziały.

Nieco mniej zróżnicowane są ataki stosowane przez pozytywnych bohaterów. Co prawda sam Tanjirou walcząc używa kilku technik, ale różnice pomiędzy nimi nie są aż tak spektakularne. Z drugiej strony natrafiamy na postaci działające w ciekawszy sposób, co daje nadzieję, że w dalszej części Zabójcy Demonów będą atakowali w bardziej interesujący sposób – wszystko to się jednak okaże.

Dobroć na każdym kroku

Ciągłe walki nie sprzyjają zanadto budowaniu historii i osobowości postaci. Jednak Koyoharu Gotouge udaje się przedstawić nam jakieś informacje na ich temat. Tym, co najbardziej rzuca się w oczy, jest dobroć głównego bohatera. Pomimo profesji jaką zaczął się trudnić, nie zatracił on głębokiego współczucia, którym obdarza także swoich przeciwników. Trudno tu, póki co, doszukiwać się wielkiej głębi. Podejście Tanjirou najbardziej przypomina znanych z wielu baśni prostaczków. Podobnie jak oni, bohater ma po prostu serce na dłoni.

Jeśli chodzi o inne postacie, to w mandze dopiero zarysowuje się ich przeszłość, zaś charakter sprowadza się do pojedynczych cech. Warto tu dodać, że czasami są oni przedstawiani we wręcz karykaturalny sposób. Sprzyja to rozluźnieniu atmosfery i chociaż nie jest to nadmiernie ambitne poczucie humoru, to jednak wywołuje uśmiech na twarzy. Na końcu każdego z tomów znajdują się mini dodatki, które mają za zadanie rozśmieszenie czytelnika. Chociaż są miłym uzupełnieniem, to jednak trudno się nimi zachwycić.

Niedosyt

Niestety po ukończeniu piątej odsłony historii pozostaje pewien niedosyt. Miecz Zabójcy Demonów nie jest złą mangą, jednak niestety nie zachwyca odbiorcy. O ile po pierwszych tomach atmosfera historii rekompensowała pewne braki fabularne, o tyle tutaj to już nie wystarcza. Pomimo tego, mangę czyta się szybko i całkiem przyjemnie.

Nasza ocena: 6,2/10

Kontynuacja Miecza Zabójcy Demonów nieco rozczarowuje. Nie jest gorsza, niż początek, ale traci urok nowości, przez co i jej ocena jest niższa.

Fabuła: 5,5/10
Oprawa graficzna: 7,5/10
Wydanie: 7/10
Bohaterowie: 5/10
Exit mobile version