W powojennym świecie opanowanym przez maszyny, w którym ludzkość prawie całkowicie wymarła, grupka osób z ruchu oporu postanawia zawalczyć z robotami i wyrusza w samobójczą misję! Czy odważysz się wziąć w niej udział?
Jak za dawnych czasów
Blazing Chrome to kolejna gra w stylu retro od JoyMasher, dopracowana w szczegółach tak, by jak najlepiej oddawać klimat dawnych czasów. Wszytko ze sobą świetnie współgra: oldschoolowa grafika typu pixel art, filtry CRT pozwalające uzyskać wygląd starego telewizora, mocna syntetyczna muzyka Dominika Ninmarka, mechaniczne odgłosy strzałów i eksplozji, a nawet głos mówiący na powitanie tytuł oraz końcowe “Game over” niczym wyjęty ze stojącego automatu do gier.
Już wcześniej dostaliśmy od JoyMasher bardzo podobne platformówki mocno inspirowane latami 80tymi – nie tylko zbliżone wyglądem, ale także fabułą. W 2012 roku wypuścili oni grę Oniken, osadzoną w postapokaliptycznym świecie, gdzie po globalnej wojnie ludzkość prawie wymarła (brzmi znajomo), w której główny bohater – przedstawiciel ruchu oporu, tutaj dla odmiany będący ninją – musi zmierzyć się ze złą organizacją wojskową.
Niewiele różni się też mechanika poruszania postaci. W obu grach możemy spotkać nawet bardzo podobnych wrogów, jak latające mechaniczne owady, wysuwające się ze ścian głowy na ruchomych kręgosłupach, czy stojące, strzelające działka. Odnoszę wrażenie, że twórcy jedynie ulepszają tu swój gotowy, dostępny od dawna na rynku projekt, tyle że już pod innym tytułem. Czy uda im się nas czymś zaskoczyć?
Wojskowe postapo
Przedstawiony świat, w którym przyszło nam stanąć do walki, jest ponury – przypomina jedną wielką wyniszczoną fabrykę, a momentami statek kosmiczny z Obcego. Czasem nawiązuje do klasyki gatunku jakim jest Contra (występuje tu nawet plansza w zimowym lesie, a także fragmenty, w których bohaterów obserwujemy zza ich pleców, a plansza pojawia się przed nimi w głębi ekranu). Oczywiście graficznie absolutnie nie ma porównania między obiema strzelankami, gdyż Blazing Chrome jest o niebo nowocześniejsza. Jak sami twórcy przyznają, ich dzieło jest czymś pomiędzy Contrą a Metal Slug. Z obu gier zaczerpnięto wiele elementów wojskowych. Wyjątkowo ciekawą opcją zapożyczoną z tej drugiej jest możliwość wsiadania do mechów i kierowania nimi. Napotkamy nawet kilka ich rodzajów. Warto zwrócić uwagę, że zadbano tu o detale– gdy będąc w mechu wskakujemy na zdezelowane samochody, te delikatnie uginają się pod jego ciężarem.
Podobnie jak w Metal Slug pojawiły się także śmigłowce szturmowe. W jednej z misji mamy nawet wyjątkową okazję podwieszenia się na płozie zaprzyjaźnionego pojazdu.
Oczywiście główni bohaterowie tutaj także są wojskowymi.
Razem lub osobno
Rebeliantom przewodniczy wyluzowana super-żołnierz o długich blond włosach – Mavra – a pomaga jej zbuntowany robot z irokezem, Doyle.
Można grać jedną z tych postaci lub dwoma naraz w kooperacyjnym trybie multiplayer. Walcząc w pojedynkę zdecydowanie należy mieć oczy dookoła głowy, gdyż musimy natychmiastowo reagować na wrogów pojawiających się ze wszystkich stron ekranu. Mamy do czynienia z biegającymi cyber-żołnierzami, latającymi owadami-robotami, skaczącymi mechanicznymi modliszkami i psami, które chodzą także po suficie. Są nawet ogromne robaki, które na pustynnym terenie wynurzają się spod ziemi niczym nosiciele z Diuny. Grając z osobą towarzyszącą jest o tyle łatwiej, że można się czasami umówić np ustalając, kto w którym kierunku oddaje strzały. Wtedy cały ten wojenny zgiełk odrobinę łatwiej jest okiełznać – naturalnie nieraz dopiero po wielokrotnym, żmudnym ćwiczeniu przechodzenia tych samych momentów tak, aby wreszcie nie zginąć.
Byle do końca…
Jak przystało na samobójczą misję, przeżyć jest dość trudno. To bardzo typowe dla starych platformówek i gier arkadowych (zwłaszcza tych drugich), których twórcom zależało na tym, aby gracz wrzucił jak najwięcej żetonów do automatu. Standardowo dla tego gatunku nie ma tutaj opcji zapisu stanu gry. Jedynie po przejściu pełnej misji (zawierającej nawet po kilka dłuższych lokacji, oraz dwóch czy trzech super bossów) możemy ją sobie na stałe odhaczyć na mapie.
Mamy tutaj co jakiś czas checkpointy, ale i tak pojawiają się one tak rzadko, że czasem bywa bardzo irytujące, jak długi fragment trzeba przechodzić po raz kolejny w przypadku porażki. Dodatkowo zapewniono także trzy poziomy trudności: Easy, Normal i Hardcore Mode. Różnią się między innymi ilością dostępnych żyć oraz częstotliwością pojawiania się paczek zawierających dodatkową broń i bonusy wspomagające postaci.
Coś Extra!
W paczkach znajdziemy potężne bronie, które pozwalają zabić wielu przeciwników naraz. Możemy trafić na lufę wybuchową, wyrzutnik granatów oraz działo laserowe. To ostatnie ma dodatkowo specjalną właściwość pozwalającą na wystrzelenie ciągnącej się przez cały ekran gigantycznej wiązki ognia.
Bardzo przydatną opcją, praktycznie niedostępną wcześniej w podobnych grach, jest możliwość przełączania się między posiadanymi broniami. Niestety, umierając tracimy tę, którą właśnie dzierżymy w rękach – ale nie można mieć wszystkiego, by nie było zbyt prosto!
Oprócz broni możemy zdobyć również inne dodatkowe wspomagania, zwane tutaj botami.
Są to: attack bot – działko poruszające się wraz z bohaterem, które oddaje dopełniające strzały nieco poniżej standardowej linii rażenia, defense bot czyli przydatna osłonka wytrzymała na dwa uderzenia, oraz speed bot pozwalający poruszać się szybciej.
Niepomiernie pożyteczną i wygodną pomocą jest również sposobność zablokowania bohatera w jednym miejscu, tak by np. stojąc nad przepaścią i celując w różne strony nagle przez przypadek nie pobiegł do przodu.
Dosyć nowoczesną rzeczą, która pojawiła się w grze, są obszerne statystyki i lista osiągnięć, sumujące się podczas wszystkich rozgrywek. Zaglądając do nich dowiemy się, co dopracować oraz co ciekawego jeszcze może nas spotkać.
Cała broń na pokład!
Blazing Chrome jest świetnie wykonana, zarówno graficznie jak i dźwiękowo. Twórcy nie popisali się zbytnio jedynie przy wymyślaniu fabuły – w swoim arsenale mają już bardzo podobne gry. Jeśli jednak ktoś nigdy wcześniej nie miał z nimi styczności, to historia Mavry ratującej ludzkość przed zagładą w postapokaliptycznym świecie powinna go w pełni zadowolić.
W misjach mamy bardzo wartką akcję, którą dodatkowo podkręca energetyczna muzyka.
I choć gra jest wymagająca, jeżeli chodzi o cierpliwość, zręczność i refleks, a także spostrzegawczość potrzebną by wiedzieć, gdzie stanąć, aby uniknąć rażenia, to nadrabia ona tę (jak dla mnie) wadę dodatkowymi smaczkami w postaci możliwości przełączania broni, kierowania mechami, różnorodnością spotykanych przeciwników i dbałością o detale.
Nasza ocena: 8/10
Blazing Chrome polecam wszystkim fanom platformówek. A tym, którzy nie mają doświadczenia ze starszymi grami run’n’gun, radzę rozpoczęcie swojej przygody z tym gatunkiem od czegoś prostszego!Grafika: 9/10
Udźwiękowienie: 9/10
Fabuła: 7/10
Grywalność: 7/10