Site icon Ostatnia Tawerna

Niezapomniane chwile, które odbiją się echem w przyszłości – recenzja „Kaczogród: Zagubieni w Andach”

Kolekcja z komiksami Carla Barksa z każdym kolejnym tomem staje się coraz lepsza lub po prostu trzyma poziom w taki sposób, że kacze przygody nie nudzą. Chyba na dobre wyszła zamiana w wydawaniu, bowiem teraz dostajemy zupełnie inne komiksy, niż na początku kolekcji. Różniące się historiami, rysunkami, detalami, a także atrakcyjnością formy przyciągania czytelnika.

Tytułowa historia

Zagubieni w Andach to naprawdę jedna z niewielu historii, która została niesamowicie dopracowana w każdym detalu i jak dotąd praktycznie nie znana polskim czytelnikom (chyba, że poprzez jej kontynuację Powrót na równinę okropności). Donald i siostrzeńcy mają ważną misję, która nie jest z polecenia Sknerusa McKwacza, by znaleźć kwadratowe jaja. Trop wiedzie ich w Andy. Więcej nie będę zdradzał, ale dodam, że komiks kończy się dość dziwnie. Co jest najciekawszego w historii? Stylizowanie języka autochtonów andyjskiej krainy na gwarę wiejską, która w wydaniu amerykańskim przyjmuje formę gwary dawnych skonfederowanych stanów. W Polsce ten zabieg mógł wyjść tylko poprzez nadanie wiejskiej gwary z naszego rodzimego podwórka, jednakże w Norwegii zastosowano zupełnie inny zabieg, który wywołał niemały skandal, o czym możemy przeczytać w przedmowie.

To, co jest również godne uwagi, to różne śmieszne żarty bazujące na opisach obiektów, podaniu zabiegowi stereotypizacji akademickich profesorów i niesubordynacji małych kaczorków. Prawda, że dziwne? Normalnie kaczorki są grzeczne, a tu jednak nie. Cieszy mnie również fakt, że mieszkańcy Peru, zwracając się czasami do kaczej rodziny za pomocą hiszpańskich wtrętów. Nadaje to spory element realizmu. Może z jednym słówkiem nie zgodziłbym się, niemniej jednak to wynika z mojej codziennej pracy z językiem hiszpańskim i zbytniego szczególarstwa.

Świąteczny klimat

Cudownie się złożyło, że tom został wydany przed świętami, a spora część historii dotyczy okresu bożonarodzeniowego i świąt. Wśród nich znajdziemy opowieść o Złotej Choince, która mieszając elementy Halloween i grudniowych świat, próbuje nam przekazać co jest ważnego w świętowaniu 24 i 25 grudnia. Pojawi się też wiele gagów rysunkowych w wykonaniu wiedźmy (łudząco podobnej do macochy Królewny Śnieżki) oraz Donalda i jego głupkowatych życzeń, mających leczyć jego kompleksy. Co prawda strachliwy kaczor staje na wysokości zadania i próbuje ocalić swoich siostrzeńców, a przy tym trochę niezdarnie, trochę heroicznie, walczy z czarną magią.

W kolejnych historyjkach możemy zobaczyć jak kacza rodzina szykuje się do świąt, testuje zabawki Świętego Mikołaja (który nie jest człowiekiem, jak większość mieszkańców kaczego uniwersum), czy musi się zmierzyć z zimowym rozprężeniem. Najlepszym gagiem, jaki pojawia się w Strzeż się strażnika, jest fragment z myślową żarówką.

To jednak nie koniec

W recenzowanym przeze mnie tomie znajdziemy też coś z historii Dzikiego Zachodu (i to tego współczesnego, z lat 40.) , gdzie Donald wykazuje się zarówno sprytem podpatrzonym w filmach, jak i głupotą. Liczne parodie tytułów westernowych i strzelanina na kartach komiksów wskazują, że są to historie bardziej dla dojrzałych czytelników (chyba w końcu do nich jest skierowana seria, bowiem bazuje na sentymencie do czasopisma Kaczor Donald, jaki świecił triumfy w latach 90.), niż dzieci.

Najzabawniejszą historią Barksa okrzykniętą jest historyjka o tym, jak nadmiar wiedzy może doprowadzić do obłędu, zarówno przed jej zdobyciem, jak i po oraz inne ciekawe historie, które stanowiły inspiracje dla Don Rosy. Pierwszą z nich jest Super-Kuper, który w sposób dobitny ukazuje nam jak dorośli Amerykanie w latach 40 i 50. XX wieku postrzegali superbohaterów. Kolejną zaś jest Trudno przyszło, łatwo poszło, w której Donald stosuje iście inżynieryjny plan wydobycia wraku za pomocą piłeczek pingpongowych.

Wiele myśli i wiele mile spędzonych chwil

Na pewno chciałbym podzielić się większą dawką swoich przemyśleń, jednakże wielu z nich już nie pamiętam, a zapewniam was, że było ich mnóstwo podczas czytania tego kolejnego niezwykłego tomu. Jedno, co nasuwa mi się na sam koniec, to fakt, że ogromnym zaniedbaniem przez większość recenzentów jest spłycanie każdego artykułu oceniającego tą kolekcję do powtarzania wielu ogólników i dodawaniu kilku zdań (od dwóch do dziesięciu) na temat historii, jakie znajdziemy. Naprawdę, wielka szkoda, bowiem ta kolekcja aż prosi się o głębszą analizę, dlatego też zachęcam do czytania kolejnych przygód kaczorków w Barksowym Kaczogrodzie. Sam czasami mam ochotę zwolnić tempo czytania komiksów i rozkoszować się tymi historyjkami.

Nasza ocena: 10/10

Uniwersalana historia, która cieszy się wielką popularnością nad Wisłą. Gorąco zachęcam wszystkich Kaczkofanów i nie tylko po sięgnięcie po ten tytuł!!!

Fabuła: 10/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 10/10
Bohaterowie: 10/10
Exit mobile version