Site icon Ostatnia Tawerna

Nienawiść od pokoleń – recenzja książki „Obcy. Morze Boleści”

W czeluściach opuszczonej kopalni na planecie Nowe Galveston znaleziono opuszczony statek należący do obcej cywilizacji. Korporacja Weyland-Yutani podejrzewa, że w korytarzach może znajdować się żywy przedstawiciel ksenomorfów. Do akcji został wysłany oddział najemników wzbogacony o osobę ściśle połączoną z potworami – bezpośredniego potomka Ellen Ripley.

Filmowe wydanie

Kolejna pięknie wydana powieść wydawnictwa Vesper, która porusza się w uniwersum filmowego Obcego. Oczywiście wygląd to pierwsze, na co zwracamy uwagę, biorąc książkę do ręki, a tutaj wydawca spisał się na medal. Mroczna, ukazująca profil ksenomorfa ilustracja na okładce już na starcie przygotowuje nas do tego, co znajdziemy w środku, a do tego z pewnością zachęci wszystkich fanów serii. Od razu możemy sobie też odpowiedzieć na pytanie: czy jest to książka jedynie dla miłośników uniwersum, czy też dla przygodnych czytelników? Cóż, nie będzie łatwo zdecydować. Z jednej strony dostajemy tu mnóstwo szczegółów rozwijających wątki obcych ras, z drugiej jednak – całość fabuły to dość prosty horror, z gatunku tych survivalowych. Osoby nieznające Obcego będą się dobrze bawić (lub odpowiednio bać), jednak z pewnością większą frajdę czerpać będą fani gatunku.

Obcych ma we krwi

Przygodę zaczynamy na planecie znanej jako Nowe Galveston (oznaczonej symbolem LV178). Dokonano na niej terraformacji, znajdują się tu nawet duże ludzkie osiedla. Napotkano z czasem jednak pewne problemy. Toksyczne piaski zaczęły rozprzestrzeniać się po powierzchni planety, skutecznie utrudniając życie deweloperów. Teren przez nie zajęty nazwano Morzem Boleści. Alan Decker to urzędnik Międzynarodowej Izby Handlowej, który został wysłany do zbadania zjawiska. Jak się jednak okazuje, za problemem stoi korporacja Weyland-Yutani, która nie przepada za osobami wytykającymi jej błędy. Gdyby tego było mało, pod powierzchnią piasków mogą znajdować się żywe okazy ksenomorfów, czyli największe marzenie korporacyjnych władz. Wspomniane zaś obce gatunki są wyjątkowo wrogo nastawione do Alana Deckera. Jak się bowiem dowiadujemy, mężczyzna jest dalekim potomkiem Ellen Ripley, największego wroga obcych. Oni zaś poprzysięgli zemstę każdemu, kto nosi w sobie jej krew…

Survival horror w kopalni

Jak widzicie, fabuła jest tu z początku nieco skomplikowana. Z czasem zamienia się ona jednak w typowy survival horror, w którym główne skrzypce gra grupa uzbrojonych najemników, a zakulisowo mogą błyszczeć przedstawiciele korporacji. Czy bohaterowie są w stanie udźwignąć tę powieść? Mówiąc krótko – tak. Jamesowi Moore udało się zarysować całkiem głębokie, interesujące postaci. Co oczywiste w książce tego typu, wiele z nich musi umrzeć. Mimo to możemy się do nich przywiązać, poczuć do nich niechęć, a czasami prawdziwą sympatię. Wspomnianych najemników jest dość dużo, przez co nie sposób odpowiednio poznać każdego. Pisarz zdołał jednak wyłuskać kilka najbarwniejszych postaci, które otrzymały nieco ważniejsze role. Bohaterów można uznać za duży plus powieści. Sam Alan Decker, nasz protagonista, jest chyba jedną z tych mniej sympatycznych postaci. Rozdarty, nawiedzany koszmarami, starający się czynić dobro, jednak ograniczany szantażem korporacji i walką o własne korzyści. Czytelnik może się z nim identyfikować, ale nie jest łatwo go lubić. W towarzystwie najemników nie jest też zdolnym wojownikiem, wychodzi wtedy na jaw jego urzędnicza natura. Szczerze mówiąc, często bardziej interesowały mnie losy jego towarzyszy niż jego.

Najemnicy vs. Obcy

Przyszedł czas na opisanie największej wady powieści. Morze Boleści przedstawia nam bowiem obcych, którzy są… zbyt słabi! Zgadza się, ksenomorfy przedstawione w książce wydają się jedynie słabą kopią potwora, którego poznaliśmy dawno temu na Nostromo. Pierwowzór bestii potrafił w pojedynkę wprowadzić terror na statku kosmicznym, polować, porywać, kryć się w cieniu. Był niemal niezniszczalną maszyną do zabijania. W opisywanej dziś powieści mamy do czynienia z setkami, jeśli nie tysiącami ksenomorfów. Atakują one chmarami, w stylu zombie, a ich skuteczność jest, cóż… wątpliwa. Dostajemy tu opisy starć, w których obcy gatunek wręcz pada jak muchy! Oczywiście, są momenty, gdy faktycznie czujemy grozę. Warto wspomnieć chociażby o odpychających opisach procesu rozrodczego potworów. Samo jednak założenie istoty, która w pojedynkę jest w stanie unicestwić cały oddział ludzkich żołnierzy, nieco tutaj upada.

Słabość gatunku psuje efekt

Jestem fanem serii, jednak tutaj nie mogłem poczuć aż tak dużego zachwytu nad fabułą, jak bym chciał. Wyszkoleni najemnicy nie mają tutaj większego problemu z pokonaniem obcych, co nieco odbiera im grozy. Mimo to powieść czyta się błyskawicznie, a głębia poszczególnych bohaterów sprawia, że na pewno nie będzie to czas stracony. Naprawdę niezły akcyjniak.

Nasza ocena: 6/10

Czeluście opuszczonej kopalni, gdzie międzygalaktyczna korporacja planuje zdobyć okaz nieznanego stworzenia. Szybko jednak myśliwi stają się ofiarami polowania.

Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 7/10
Styl: 6/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version