W pewnym momencie każda kultura zaczyna tworzyć własne opowieści – czy będą to mity, legendy, początki religijnych podań, czy przekazujące ostrzeżenia, mądrości albo wiedzę baśnie. W światach wyobrażonych, wykreowanych przez autorki i autorów, najczęściej funkcjonują one w sposób znikomy, jedynie są wspominane, czasem pojawiają się pod postacią pieśni albo w ogóle ich nie ma.
Leigh Bardugo, spod pióra której wyszła Trylogia Grisza oraz dylogia Szóstka Wron, stworzyła dla swojego uniwersum coś na tym tle wyjątkowego – tom baśni opowiadanych w krajach, z jakich pochodzą jej bohaterowie.
Na bogato
W Języku cierni. Opowieściach snutych o północy i niebezpiecznej magii znalazło się sześć bajek – z Nowoziemia (Ayama i cierniowy las), Rhavki (O lisie, który chciał być za sprytny; Wiedźma z Duvy; Mały Nożyk), Kerchu (Książę-żołnierz) oraz Fjerdy (Jak woda wyśpiewała ogień). Żadna z tych baśni nie należy do łatwych, pojawiają się w nich odrzucone, brzydkie i wykorzystywane przez rodzinę jako służba siostry, książęta z uwagi na swój nieludzki wygląd zamknięte w podziemnych labiryntach, nadęci królewicze oraz ojcowie, którzy nie słuchają córek. Pojawią się również piękności o zimnych sercach i pustych głowach, jak i magowie, niepotrafiący docenić pomocy jedynych przyjaciół. Otwierające zbiór opowiadanie doskonale wręcz nadaje ton całości tomu – to bowiem nie urodziwa córka, jej narodzinom towarzyszyły cuda, jest główną bohaterką, a jej mniej atrakcyjna, zepchnięta w cień siostra. To ona również będzie tą, która wyruszy na spotkanie z bestią terroryzującą okolicznych mieszkańców, uzbrojona jedynie w cynowy kubek i niewielką siekierkę, a także – w opowieści. W pozagriszowych baśniach takie osoby zwykle nie zostają protagonistkami, wyznaczane im są role podrzędne, niezależnie od tego, jak byłyby bogate, mądre czy miały dobre serca. W historiach Bardugo wcale nie liczy się to, co jest na zewnątrz, bowiem piękno może skrywać największe potworności.
Dekonstrukcja baśni?
Inspiracją do powstania tej antologii, jak przyznaje sama Bardugo, była propozycja wydawcy, aby autorka napisała, o ile będzie chętna, prequel do Cienia kości, pierwszej powieści o Griszach oraz jej debiutu. Już wtedy zaczęła rozważać taką właśnie formę wprowadzenia do swojego świata wyobrażonego, zrodzoną z chęci uporania się ze znanymi sobie baśniami, a dokładniej – z rozdźwięków, które w nich spostrzegała. Dlaczego to piękne i naiwne dziewczęta były bohaterkami powieści? Dlaczego czarownica w lesie gotowała oraz spożywała dzieci? Dlaczego wreszcie wszystkie panny padały w ramiona pierwszego napotkanego księcia, nie wiedząc nawet, jakim jest człowiekiem? Do rządzenia królestwem potrzeba czegoś więcej niż tylko ładnej twarzyczki, a wypełnienie dziwacznych trzech zadań nie wystarczy, aby znaleźć odpowiedniego męża. To są właśnie te pytania, które Bardugo zadaje w Języku cierni, w bajkach mniej moralizatorskich, a bardziej prawdziwych, skłaniających do refleksji. I przez to nie tyle niełatwych, co skłaniających do namysłu nad tym, co wciąż oferuje nam kultura.
Dużą zaletą Języka cierni jest to, że Bardugo naprawdę dobrze opowiada, zachowując rytmikę baśniowej opowieści, jej budowę, a zatem uwzględniając powracanie pewnych motywów, niekiedy również fabularnych skrótów. Sprawia to, że lektura poszczególnych historii wręcz płynie, aż nie zauważamy, kiedy nagle nastaje poranek.
Dodatkowo, antologię tę można czytać niezależnie od pozostałych książek ze świata Grisz – wprawdzie występują w niej nazwy własne z uniwersum, takie jak miasta, państwa, istoty czy niewielkie odniesienia do historii, jednak nie są one aż tak istotne, aby w jakikolwiek sposób zaburzały zrozumienie całości. Będą również wspaniałym prezentem oraz dodatkiem do osobistej kolekcji – bowiem nasza edycja tej książki zapiera wręcz dech w piersiach. Bogate ilustracje Sary Kipin zmieniają się z każdą kolejną stroną, dopełniając baśniowości Języka.
Czytać? Czytać!
Prawda jest taka, że o każdym z zamieszczonych w antologii opowiadań można by napisać długie, szczegółowe i analityczne eseje, ale w recenzji nie ma na to miejsca. Na zakończenie stwierdzę jedno – jeśli zastanawiacie się, czy sięgnąć po Język cierni, odpowiadam: tak, tak, tak. I jeszcze raz tak.
Nasza ocena: 10/10
Język cierni to jeden z piękniejszych prequeli książkowych – opowiadający nie tyle nowe dzieje tych samych bohaterów, co budujący świat przedstawiony, dodający mu głębi, a przede wszystkim mogący istnieć również poza nim. Trudno oprzeć się czarowi słów Leigh Bardugo.
Fabuła: 10/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 10/10
Korekta i oprawa: 10/10