Site icon Ostatnia Tawerna

Niedziela bez handlu i pożyje się dłużej – recenzja książki „Sklepik z marzeniami”

Czy znacie uczucie nagłego i intensywnego pożądania? W jednej chwili tajemnicza siła przysłania realne potrzeby czy rozsądek, aby całkowicie odciąć dopływ tego, co zdrowe i prawdziwe. Człowiek zostaje sam na sam z tym palącym uczuciem pragnienia, które wzrasta z każdą sekundą – dopóki nie spełnimy swojego impulsu. Przed lekturą Sklepiku z marzeniami uznawałam to za całkiem pozytywny stan ekscytacji, ale teraz już nie jestem tego taka pewna…

Rekin biznesu

Pan Leland Gaunt jest urodzonym handlowcem – raptem przybywa do małego miasteczka i nie może narzekać na brak klientów. Absolutnie widziałabym go w roli wykładowcy zagadnień z zakresu reklamy, marketingu i psychologii biznesu… Świetnie zna się na ludziach i szybko orientuje się, czego pragną. Swoją misterność w zawodzie zawdzięcza między innymi bacznej obserwacji innych. Jego taktyka opiera się na emocjach, magicznej atmosferze w sklepie, parze wielkich, pomocnych oczu oraz ciepłym uśmiechu (który, próbuje uzyskać pomimo żółtawych i krzywych zębów). Pan Gaunt niemalże za darmo spełni Twoje największe marzenie, jedynie za niewielką kwotę, którą akurat masz przy sobie… no i za jeszcze mniejszą przysługę. Czy się na to zgodzisz?

Kto wie, może nawet Leland Gaunt nie jest w stanie zliczyć, ile osób dziennie oddałoby swoją duszę diabłu za kolekcjonerską kartę, wymarzoną sukienkę czy piękny wazon, idealny do salonu.

Chciwość, zazdrość, gniew i cztery pozostałe

Fabuła rozgrywa się w małym miasteczku, a nadprzyrodzone motywy nie są tutaj aż tak spektakularne. Pod pretekstem błahych problemów i spraw codziennych atmosfera zagęszcza się coraz bardziej… narastają piekielne konflikty. Większość mieszkańców nie kryje przerażenia, z kolei nieliczni świetnie się bawią, przekraczając umowne granice pożycia społecznego. Z różnej maści wykolejeńcami próbuje walczyć szeryf Pangborn, który nie od początku widzi związek między zakupowym szaleństwem a chuligańskimi wyskokami.

W trakcie lektury poznajemy naprawdę wielu bohaterów – i to w dodatku od najintymniejszej strony, bowiem znamy ich słabości i lęki. Stephen King swoim kunsztem pisarskim pozwala czytelnikom utożsamić się z postaciami i zrozumieć ich (czasami pokrętną) logikę. W obliczu pokusy, owładnięci prymitywną chorobą posiadania, nie przypominają już cywilizowanych ludzi. Kreacja postaci to zdecydowanie najmocniejszy punkt Sklepiku z marzeniami i w mojej wyobraźni wszyscy przedstawieni bohaterowie byli jak z krwi i kości.

Struktura

Akcja Sklepiku z marzeniami przedstawiona jest wielowątkowo dzięki przeplatającym się przeżyciom różnych bohaterów, z których każdy odciśnie piętno na rozwoju wydarzeń. Stosunkowo krótkie fragmenty i ciągłe „przeskakiwanie” z domu do domu kilkukrotnie było dla mnie męczące – chciałam szybciej dać upust mojej ciekawości, kontynuować opowieść z danej perspektywy. Jednak nie da się tutaj ominąć kilku stron czy nawet jednego wątku, bo dopiero owa wielość perspektyw łączy się w pełną historię. Struktura powieści, charakterystyczna dla tego autora, bazuje na efekcie kuli śnieżnej. Powolny początek, mający na celu zapoznać czytelnika z funkcjonowaniem miasteczka oraz jego mieszkańców, przeradza się w przybierające szybko na sile rozwinięcie. Zdradzę tylko, że po 400 stronach (na prawie 700) akcja rozwija się w pełni i już nie można oderwać się od lektury.

Nasza ocena: 9/10

Książka łączy w sobie horror, sensację i dramat psychologiczny – dzięki temu ma wiele właściwości. Warto zaznaczyć, że powieść nie tylko wciąga i dostarcza rozrywki, ale jeszcze zachęca do refleksji. Na co dzień pewnie nieczęsto zdarza się nam analizować własne pragnienia i władające nami emocje.

Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 9/10
Wydanie i korekta: 10/10
Exit mobile version