Garth Ennis ma na swoim koncie wiele komiksów i to nie tylko superbohaterskich. Jego dzieła często są brutalne i krwawe. Czy Fury Max wniesie coś świeżego do kreacji Nicka Fury’ego?
Co się z Tobą stało, Nick?
Gdy zobaczyłem zapowiedź Fury Max, to w pierwszej chwili nawet nie skojarzyłem tej pozycji z Marvelem. Głównie za sprawą świetnej okładki przywodzącej na myśl klimaty wojenne. Gdy okazało się, że ów komiks będzie opowiadał o losach Nickiego Fury’ego, to zawahałem się, ale że lubię mocniejsze historie, a po Punishera Maxa, do tej pory nie sięgnąłem, to uznałem, że sprawdzę, czy Garth Ennis ma coś ciekawego do zaoferowania. Pierwsze co mnie zaskoczyło, to mocno antypatyczna kreacja tytułowego bohatera. Fury jest niczym typowy twardziel. Tylko, że jeśli mam być szczery, jego zachowanie, mnie osobiście zniechęciło do niego. Nick jest dupkiem i teoretycznie można zrozumieć jego podejście, ponieważ zjadł zęby na wojnie, a teraz zrzucono go do biurokratycznej roboty. Jednak nadal tych kilka scen przekroczyło granice dobrego smaku, przez co los protagonisty był mi całkowicie obojętny. Jeśli chodzi o fabułę, to warto podkreślić, że mamy tutaj dwie historie, pierwsza opowiada o Nicku Furym, próbującym zapobiec wybuchu III wojnie światowej. W tym celu udaje się na wyspę Napoleona, aby powstrzymać rosyjskiego psychola. Najciekawszy w tym wątku jest powód wybuchu tego konfliktu, który też rzutuje negatywnie na wizerunek protagonisty. Natomiast sama akcja prowadzona przez Fury’ego i rozwałka na wyspie nie do końca mnie przekonały. Trochę to wszystko wydawało mi się zbyt chaotyczne i zmierzające donikąd. Miałem poczucie w czasie lektury Fury Max, że dla Gartha Ennisa ważniejsze jest pokazywanie mocnych scen przemocy i szokowanie niż stworzenie wciągającej fabuły czy jakiejś zaskakującej intrygi.
Jak Fury stracił oko?
Druga historia, czyli Peacemaker opowiada o wojennych losach Fury’ego. I tu pierwszy zgrzyt, skoro brał on udział w II wojnie światowej, to czy aby w pierwszej historii nie powinien mieć około 70-80 lat? W każdym razie na pewno, na tyle nie wygląda. Wracając jednak do Peacemakera, to historia okazała się o dziwo mniej wciągająca od pierwszej. Może ze względu na gwałtowny przeskok czasowy z lutego 1943 z Tunezji do Anglii w październiku 1944. A może ze względu na przykład na absurdalną scenę z bombą V1 uderzającą w budynek i policjanta, który krzyczy do Fury’ego, aby padł na ziemię. Czytałem Peacemakera i nie byłem się w stanie wkręcić w tę opowieść. Dużo walki i strzelania, ale za dużo sensu w tej historii nie znalazłem. Po prostu do przeczytania i zapomnienia.
Czy życie Fury’ego było usłane różami?
Jeśli chodzi o oprawę graficzną, to niestety do mnie nie trafiła. Styl Daricka Robertsona po prostu mi się nie podoba. Według mnie jest brzydki, a najbardziej odrzucają mnie twarze. Jakieś są takie nienaturalne. Między innymi przez to w Peacemakerze przez większą część czasu nie do końca byłem pewien, kto jest na kadrze. Nie to, aby ktoś poza Furym był wart zapamiętania – wszyscy inni to pospolite żołdaki. Niemniej przez to, że Nick nie stracił jeszcze oka, przy niektórych rozmowach nie wiedziałem, czy to on mówi, czy ktoś inny. Do wydania nie mam większych zastrzeżeń. Na końcu znalazło się nawet miejsce na trzy szkice Robertsona.
Czy warto poznać wojenne przygody Nicka?
Po przeczytaniu Fury Max mam mieszane uczucia. Przede wszystkim wydaje mi się, że Garth Ennis za bardzo skupił się na przemocy, rzezi, a zapomniał o historii i bohaterach. Sam Fury prezentuje się odpychająco. Z jednej strony scenarzysta pokazuje np., że chce on upamiętnić swoich towarzyszy, ale z drugiej strony wiemy, że tak naprawdę on ma wszystkich w głębokim poważaniu. Ale nie da się ukryć, że jest to coś innego niż typowy Marvel. Na chwilę obecną dla mnie Fury Max, to po prostu średniak, o którym szybko zapomnę.
Nasza ocena: 5,7/10
Garth Ennis w Fury Max przede wszystkim stawia na brutalności, a poza tym ma do zaoferowania jedynie antypatycznego głównego bohatera.
Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 5,5/10
Oprawa graficzna: 5/10
Wydanie: 7,5/10