Site icon Ostatnia Tawerna

Nie widzę tu nic ciekawego – recenzja komiksu „Incognito. Niesamowity przypadek Pawła K. A imię jego…”

Incognito to kolejny z polskich superbohaterów, którzy pojawili się na rodzimym rynku w ciągu kilku ostatnich lat. Pierwszy numer jego przygód od wydawnictwa Sol Invictus jest reedycją debiutanckiego komiksu scenarzysty Piotra Czarneckiego i rysownika Łukasza Ciżmowskiego. Przygody Pawła Kamińskiego pierwotnie dostępne były za darmo w formie cyfrowej, a później zostały wydane drukiem przez samych autorów. Zarówno w fabule, jak i w ilustracjach dostrzec można inspiracje seriami o pulpowych mścicielach pokroju Cienia oraz czołowymi superbohaterami Marvela i DC. Podczas lektury wyraźnie wyczuwalny jest jednak brak doświadczenia autorów.         

Nie widać pomysłu…

Choć trudno kategorycznie oceniać scenariusz po zaledwie trzydziestu dwóch stronach, bez trudu można zauważyć, że fabuła skonstruowana została w dość prosty sposób. Tytułowy bohater serii w niewyjaśnionych okolicznościach nabywa umiejętność znikania, którą w pewnym momencie postanawia spożytkować, przywdziewając kostium inspirowany Niewidzialnym człowiekiem i wymierzając nocą sprawiedliwość na ulicach swojego miasta. Większą część otwierającego serię zeszytu stanowi historia A imię jego… ukazująca nam początki działalności tajemniczego mściciela. Poza nią w komiksie znalazła się krótka Druga strona lustra o posiadającej zdolności telekinetyczne Alicji. Zawarta na zaledwie kilku stronach opowiastka stanowi jednak bardziej zajawkę przygód tej bohaterki niż pełnoprawną fabułę.

Brak tu jakichkolwiek ambitniejszych pomysłów, które nie sprawiałyby wrażenia kalki z amerykańskich serii o zamaskowanych herosach lub z kina sensacyjnego. Podobnie sprawa się ma w kwestii bohaterów, którzy skonstruowani zostali bardzo powierzchownie. Może zamiast pędzić z opowieścią na łeb na szyję i wprowadzać kolejne postacie, należało nieco zmniejszyć tempo narracji? Wyposażenie protagonisty w ciekawszy charakter i mniej sztampową genezę na pewno by nie zaszkodziło. Nie wykluczam, że w dalszych numerach zostało to rozpisane lepiej, ale niestety pierwsza część niespecjalnie zachęca do wgłębiania się w świat przedstawiony.

…za to widać braki

Brak doświadczenia i warsztatowe niedostatki widać również w warstwie graficznej. Rysownik postawił na, zapewne nawiązującą do klasycznego filmu Universala, skalę szarości, która całkiem dobrze wpisuje się w quasinoirową atmosferę. Chociaż uproszczoną, wręcz niedbałą kreskę można także uznać za świadomy wybór estetyczny, to trudno w ten sposób odbierać zmieniające proporcje postaci czy zaburzony światłocień. Kompozycja kadrów także jest dość nierówna. Tylko czasami sceny ukazane są z jakiejś ciekawszej perspektywy lub w bardziej dynamiczny sposób. W efekcie ilustracje Ciżmowskiego rzadko kiedy można uznać za przyjemne dla oka. Zwykle jednak nie przeszkadzają w lekturze zbyt mocno.

Sol Invictus postawiło na klasyczny format zeszytu w formacie zbliżonym do B5 z błyszczącą okładką i matowym wnętrzem. Poza samym komiksem w numerze znajduje się jedna strona ze szkicami oraz posłowie od wydawcy. Pod kątem edycyjnym trudno Incognito cokolwiek zarzucić, chociaż trzeba pamiętać, że jest to skrajnie proste wydanie.

Incognito stanowi nie najgorsze czytadło pod warunkiem, że weźmiemy poprawkę na brak doświadczenia jego autorów. Jako debiut i pozycja na poły amatorska spisuje się poprawnie, jednak bez tej taryfy ulgowej zawodzi zarówno na polu scenariusza, jak i grafiki. W historii Pawła K. widać pewien potencjał, jednak jej twórcy mają bardzo dużo do poprawy. W pierwszym numerze niestety nie widać nic, co uczyniłoby ten komiks godnym zapamiętania.

Nasza ocena: 4,7/10

„Ludzie nigdy mnie nie zauważali. Dla większości byłem po prostu niewidzialny” – słowa otwierające serię Incognito w trafny sposób opisują nie tylko jej głównego bohatera, ale również sam komiks, który nie przykuwa zbytnio uwagi.

Fabuła: 3/10
Oprawa graficzna: 5/10
Wydanie: 8/10
Bohaterowie: 3/10
Exit mobile version