Uwe Rosenberg to twórca między innymi Agricoli, Patchworka czy Uczty dla Odyna. Jego planszówki znalazły uznanie graczy na całym świecie. Czy Atiwa, kolejna gra ekonomiczna w dorobku tegoż autora, będzie równie wielkim hitem co wymienione wcześniej pozycje?
Kolonia nietoperzy
W Atiwie naszym celem jest dbanie o swoją wioskę. W tym celu odkrywamy nowe tereny, sadzimy drzewa, hodujemy kozy, polujemy na dzikie zwierzęta czy też budujemy kolejne osady. Rozgrywka dzieli się na dwie części. W fazie pracy wysyłamy naszych trzech robotników na różne pola. Dzięki temu pozyskujemy złoto, nietoperze, zwierzęta i rodziny. Zdobyte zasoby (poza złotem) musimy jednak umieścić na swoich kartach terenu (podzielonych na osiem pól). W danym sektorze zwykle też jest symbol przedstawiający, jaki obiekt należy tam umieścić. Zatem na znaku nietoperza można postawić jedynie gacka.
Z ciekawostek: po zasadzeniu drzewa odblokowuje się na nim automatycznie miejsce na owoc. Podobnież jest z rodzinami. Jeśli je wyedukujemy (obrócimy żeton na druga stronę), możemy na nich umieścić nietoperza. Te trzy akcje wykonujemy po to, aby zaszaleć w fazie porządkowania. Ponieważ im więcej dzikich zwierząt będziemy mieli umieszczonych, tym więcej dodatkowych drzew się pojawi, a to poskutkuje obfitym przyrostem owoców, które z kolei skuszą nietoperze, aby do nas przyfrunęły. Poszczególne elementy wpływają na cały ekosystem! Dodatkowo nasze rodziny wydobywają złoto. Szansa na pozyskanie sztabki wynosi 50%, na dodatek zanieczyszczenia zablokują nam cześć pól na kartach terenu. Dlatego warto rodziny edukować. Mamy wtedy gwarantowany dochód i nie niszczymy przy tym środowiska!
W fazie porządkowania karmimy naszych podopiecznych. Kozy wytwarzają mleko, a po ich ubiciu dają też najwięcej mięsa. W ostateczności można też posilić się nietoperzami lub złotem. Kolejnym krokiem jest rozmnażanie. Jeśli gracz spełni wymagania rundy, otrzyma dodatkową rodzinę lub zwierzę. Gra kończy się po siedmiu rundach. Punkty zdobywa się za złoto, wykształcone rodziny, a także za nietoperze, jeśli mamy ich więcej niż dziesięć. Dodatkowo punktują karty, które zbudowaliśmy za złoto i drzewa (od 3 do 13 PZ) lub pozyskaliśmy za darmo (od −5 do 3 PZ). Także im więcej umieściliśmy obiektów ze swojej planszetki (rodziny, zwierzęta, drzewa, owoce), tym więcej punktów otrzymamy.
Warto dbać o przyrodę
W Atiwie bardzo podoba mi się, że wszystko tu się ze sobą łączy. Każdy element w większym lub mniejszym stopniu jest zależny od czegoś innego. Chcesz zdobyć dużo punktów za złoto? W takim razie inwestuj w rodziny. Tylko najpierw musisz pozyskać nowe karty, a do tego z kolei potrzeba drewna i złota. Na dodatek, jeśli nie wyedukujesz rodzin, to masz raptem 50% szans na zdobycie cennego metalu. A jeśli będziesz miał kilkanaście rodzin, to musisz je za coś wykarmić! I koniec końców koło się zamyka. Nie da się zlekceważyć prawie żadnego z elementów. Trzeba zachować pewną równowagę, bo inaczej cała nasza gospodarka się załamie.
Po części z tego łańcucha wyłamują się jedynie nietoperze. Pomimo że jeden z gacków jest na okładce, to można ich role w swojej gospodarce zmarginalizować. Czasami przydają się jako pożywienie czy do wyhodowania dodatkowego drzewa (specjalna akcja dodatkowa), ale żeby otrzymać jakiekolwiek punkty z kolonii, trzeba mieć minimum jedenaście osobników. Według mnie jest to najtrudniejszy i najmniej efektywny sposób pozyskiwania PZ-ów.
Przez wzgląd na ścisłe zależności wszystkich elementów gra trochę traci na regrywalności. Początkowe rundy są do siebie łudząco podobne. Nie da się ukryć, że robimy cały czas to samo. Nieznacznie modyfikujemy nasze poczynania, ale po prostu nie da się zlekceważyć pewnych elementów. Spójrzmy choćby na rozmnażanie. W każdej grze, w pierwszej rundzie wymagane jest między innymi posiadanie dwóch rodzin, aby za darmo dostać kolejną familię. Kto by pogardził taką okazją?! Dlatego zawsze jednym z moich pierwszych ruchów jest przygarnięcie drugiej rodziny. Rozgrywka jednakże jest na tyle angażująca, że pomimo ponad dziesięciu partii nadal mam ochotę na jeszcze jedną partyjkę!
Samotny rolnik ma zawsze pod górę
Tryb solo w Atiwie robi niesamowite wrażenie. W rozgrywce zmienia się tylko to, że ustawieni robotnicy z jednej rundy będą nam blokowali to pole przez kolejne dwie. Podstawowy wariant zakłada osiągnięcie 120 punktów. Jednakże przede wszystkim zachwyciły mnie wyzwania jednoosobowe. Przykładowy cel: „Ukończ grę bez nawet jednego żetonu zanieczyszczenia i zdobądź przynajmniej 100 punktów”. Jak widać, za wszelką cenę trzeba edukować rodziny, bo inaczej już w pierwszej rundzie można przegrać! Świetne wyzwanie, które dało mi mnóstwo frajdy (zresztą to jedyna rozgrywka solo, którą wygrałem!). Ciekawy też jest motyw z migracją, gdzie na koniec fazy porządkowania odrzucane są dwa żetony rodzin. Nagle gwałtownie wzrasta popyt na żywność! Rozgrywka solo jest satysfakcjonująca i angażująca, a przy tym bardzo wymagająca. Niektóre cele wydają mi się niemożliwe do zrealizowania, np. utworzenie koloni 40 nietoperzy (mój rekord to 25 gacków). W każdym razie i tak będę próbował!
Do tego podczas samotnej rozgrywki los może dać bardziej w kość. Przy beznadziejnym dociągu kart pewnych celów po prostu nie da się zrealizować. Niemniej jeśli ktoś uwielbia gry ekonomiczne, a często nie ma z kim grać, to Atiwa będzie strzałem w dziesiątkę!
Chata zrobiona z gliny
Wykonanie gry robi niesamowite wrażenie. Mnóstwo drewna! Nietoperze, kozy, owoce czy dzikie zwierzęta wyglądają pięknie (w moim egzemplarzu trafił się jeden nadgryziony element). Do tego żetony rodzin i drzew z grubego kartonu. Gra pięknie prezentuje się na stole! Grafiki i wykonanie jak najbardziej mi się podoba. Nawet w przeciwieństwie do innych recenzentów nie zamierzam narzekać na okładkę.
Przyczepiłbym się za to do innych elementów. Po pierwsze – bloczek punktowy składa się tylko z 25 jednostronnych kartek. Po drugie – gra momentami traci trochę na czytelności. Na rodzinach umieszcza się nietoperze, a przez to łatwo je czasem przeoczyć. I po trzecie – przygotowanie gry jest upierdliwe. Na planszetce każdy gracz musi umieścić kilkadziesiąt żetonów oraz drewnianych elementów. Teoretycznie też przydałby się w grze żeton −2 PZ za niewykarmienie rodzin, bo zamiast tego podczas rozgrywki trzeba tę informację zapisać na bloczku punktowym. Nie miałem jednak nigdy takiej sytuacji, więc – podobnie jak poprzednie trzy uwagi – to jedynie drobne, nic nieznaczące minusiki.
Czy opłaca się zamieszkać w Ghanie?
Atiwa zachwyciła mnie, i to nie od pierwszej partii. Już po przeczytaniu instrukcji wiedziałem, że to będzie genialna gra. Mało tego, już po pobieżnym zapoznaniu się z informacjami na temat tej pozycji czułem, że będzie to hit. Nie grałem w żadne gry ekonomiczne Rosenberga, więc tym większy jest mój zachwyt. Dla mnie wszystkie te pomysły są świeże i innowacyjne. Po Atiwie na pewno chętnie sięgnę po bardziej skomplikowane gry tego autora. Polecam tę planszówkę wszystkim. To jedna z dwóch najlepszych gier, które recenzowałem w tym roku (tą drugą jest oczywiście Turbo).
Nasza ocena: 7,6/10
Atiwa to kolejna genialna gra ekonomiczna Uwe Rosenberga.Grywalność: 8,5/10
Jakość wykonania: 8/10
Regrywalność: 6,5/10