Site icon Ostatnia Tawerna

Nie tak łatwo być złym – o „Bad Guyach”, którym nie poszło tak jak chcieli

Świat popkultury zna całą masę złoczyńców. 

Antagoniści zepsuci do szpiku kości starają się siać zamęt i chaos zarówno w książkach, komiksach, filmach i serialach. Ale są też i tacy, którym nie wszystko idzie tak jakby chcieli.

Czy ja jestem zły?

Przykładów „Bad Guyów” mamy mnóstwo. Sauron, Voldemort, Skaza, Red Skull, Lex Luthor, Darth Vader. Możemy wymieniać ich całymi godzinami. Różne też są motywy ich działań. Jedni chcą rządzić światem, inni wybić ludzkość, zlikwidować głównego bohatera czy zniszczyć dobro i nadzieję. Trzeba przyznać, że ich pomysłowość, rozmach oraz zepsucie przechodzi wszelkie granice. W popkulturze znajdziemy jednak i takie postacie, które chciałyby być złe, ale niekoniecznie im to wychodzi lub tylko udają niegodziwość dla jakiegoś innego celu. Przyjrzyjmy się kilku z nich.

Toudi

Zacznijmy od czegoś lekkiego. Któż z nas nie oglądał Gumisiów? Przygody Saniego, Tamiego, Buni i reszty „fajnych misiów” zna z pewnością każdy, kto wychowywał się w latach 90. Animacja wyświetlana w ramach dobranocki stała się wręcz kultowa. Nasi bohaterowie, słynący z niezwykłego soku z gumijagód i Wielkiej Księgi Gumisiów, miały swoich wrogów. Wśród nich prym wiódł książę Igthorn, chcący zdobyć recepturę na wspomniany już magiczny napój. Służy mu armia przygłupich ogrów. Wśród nich jest jeden nietypowy przedstawiciel tej rasy. Dużo mniejszy i mądrzejszy od swoich pobratymców – Toudi. Z pewnością chciałby on być zły, aby jak najlepiej służyć swemu panu. W praktyce jednak trudno uważać go za niegodziwca. Ze względu na wzrost jest poniżany przez swoich kolegów oraz przez samego Igthorna. Nasz malec wśród widzów z pewnością bardziej wzbudza sympatię i politowanie niż strach i odrazę. On sam stara się być łotrem jak pozostali mieszkańcy Drekmore. Nie ma do tego jednak ani predyspozycji, ani serca. Potrafi wybaczyć, przymknąć na coś oko, przeprosić czy uciec przed zagrożeniem. Co jak co, ale to nie są cechy „Bad Guya”.

Heinz Dundersztyc

Szalony naukowiec, doktor Heinz Dundersztyc, to jeden z głównych bohaterów animacji Fineasz i Ferb. Nasz antagonista postawił przed sobą trzy zadania: przejąć władzę nad okręgiem Trzech Stanów, ośmieszyć i obalić swego brata Rogera oraz zniszczyć swego nemezis czyli Pepe Pana Dziobaka. W tym celu buduje on niezwykłe maszyny, które koniecznie muszą zawierać w nazwie przyrostek „inator”. Z odcinków dowiadujemy się, za co nasz antagonista chce się na kimś mścić i jaki jest jego niecny plan. Każda jego próba jest jednak udaremniona przez wspomnianego już Agenta P. Jednak czy Heinz jest faktycznie zły? On sam tak twierdzi. To samo mówi o nim jego córka, a i Pepe czy Major Monogram nie mają co do tego wątpliwości. Uważny fan dobrze jednak wie, że bycie podłym „Bad Guyem” to jedynie marzenie doktora Dundersztyca. Owszem, ma szalone pomysły, stara się je wprowadzać w życie, ale nie realizuje ich. Nawet kiedy wszystko idzie tak jakby chciał, potrafi sam wszystko przerwać, bo przecież zło musi być zatrzymane i jego arcywróg, stojący po stronie dobra powinien zwyciężyć. Tak twierdzi sam antagonista. W związku z tym trudno postawić go na równi z prawdziwymi łotrami.

Shrek

Zielonego ogra imieniem Shrek nie trzeba chyba nikomu specjalnie przedstawiać. Mieszka on sobie na bagnach i za wszelką cenę chce mieć święty spokój. Ludzie, bojąc się dziwnego stwora, nadali mu miano strasznego i złego, a naszemu bohaterowi jak najbardziej to pasowało. Dlatego też Shrek chciał być zły. Chętnie płoszył podchodzących zbyt blisko jego domu wieśniaków, stawiał sobie ostrzegawcze tabliczki, ignorował innych, bił i poniewierał słabszych oraz wchodził w szemrane interesy z lordem Farquaadem. Jak dobrze wiemy jednak z jego historii nasz ogr jedynie chciałby być podłym łajdakiem. Owszem, charakter miał trudny, bywał nieznośny i samolubny, ale w głębi serca to poczciwy gość, który uratował i pokochał Fionę, zaprzyjaźnił się z Osłem, Kotem w Butach i kilkoma innymi postaciami i został dobrym ojcem. Trudno nazwać go więc typowym „Bad Guyem” jakich wielu w innych filmach.

Felonius Gru

Nikczemny, samolubny, cwany, lubiący sprawiać przykrość innym złoczyńca, który kradnie księżyc. Taki właśnie jest Felonius Gru. A właściwie był. Kiedy w życiu naszego bohatera pojawiają się wpierw Margo, Edith i Agnes, a następnie Lucy, facet zmienia się nie do poznania. Wyzbywa się nieuprzejmości i przestaje być złym. W jego życiu pojawia się miłość, której nie zaznał zbyt wiele w dzieciństwie. Opowiada się nawet po stronie dobra i zaczyna walczyć z przestępcami. Jak widać, choć Gru miał idealne predyspozycje by zostać wielkim „Bad Guyem” to udaremniła mu to jego przemiana. Pewnie w głębi serca zawsze wolał tą jasną stronę tylko potrzebował to zrozumieć. Przy okazji wciągnął w to wszystko swego wspólnika, doktora Nikczemniuka, który też z czasem woli rodzinę i przyjaźń niż niegodziwość i nieprawość.

Loki

Przejdźmy teraz do nieco poważniejszej postaci jaką jest Loki. Nie chodzi mi jednak o nordyckiego boga, a postać znaną z komiksów i filmów Marvela. Przybrany syn Odyna to postać, którą bardzo trudno oceniać. W zależności od sytuacji bywa zły, okrutny i podstępny, a innym razem ratuje świat z drużyną Avengers. O ile komiksy pokazują bardziej jego mroczną stronę, chociażby w momencie, gdy sprzymierzył się z Dormammu, aby zniszczyć Ziemię. MCU daje temu bohaterowi większe pole do popisu i widzowi trudno rozszyfrować, jaki właściwie jest ten Asgardzki bóg. Z pewnością robi jednak to, co pasuje jemu samemu i z czego będzie miał największą korzyść. A w naszym zestawieniu najbliżej mu do typowego „Bad Guya”.

Wolverine, Deadpool i Punisher

Wiele razy było już mówione o antybohaterach. Gościach, którzy nie trzymają się prawa, a raczej sami je tworzą. Zabijają bez mrugnięcia okiem, jeśli uznają to za słuszne i konieczne. A czasem zwyczajnie wpadną w furię i rąbią wszystkich jak popadnie. Jednocześnie jednak trudno ich uznać za łotrów. Mają swoje powody, starają się zwalczać zło i wspierać tych dobrych. Przykładami takich postaci są oczywiście Wolverine, Deadpool i Punisher. Pierwszy z nich to prawdziwa bestia, która w przypływie szału zostawia za sobą stosy trupów, ale jednak potrafi też kochać i stawać w obronie niewinnych. Drugi to typowy zabójca, najemnik, potrafiący likwidować swoje cele bez mrugnięcia okiem. Ale i on ma też kodeks moralny i nie każde zlecenie przyjmie. Trzeci to kat, wymierzający sprawiedliwość na własną rękę i wedle własnego uznania. I znów trzeba mu przyznać, że nim naciśnie na spust, przeanalizuje, czy jego cel zasługuje na śmierć. Klasyfikować więc całą trójkę jako „Bad Guyów” czy nie?

Lucjusz i Draco Malfoy

Powiadają, że jaki ojciec taki syn. I trzeba przyznać, że znany z serii przygód o Harrym Potterze Draco Malfoy bardzo przypomina swojego tatę. Zarówno z wyglądu jak i z zachowania. Bladzi, wysocy, blond włosy mężczyźni bardzo chętnie stanęli po stronie Voldemorta i służyli mu. Choć im bliżej ich poznajemy, tym trudniej ocenić, czy są faktycznie źli. Starszego z nich chyba prędzej nazwałbym tchórzem niż łotrem. Wydaje się, że boi się on Czarnego Pana i słucha go, aby utrzymać się przy życiu. Na jego zachowanie ma z pewnością też duży wpływ rodzina, ze szwagierką na czele. Draco z kolei idzie w ślady ojca, chce być zły, żeby zrobić wrażenie na kolegach. Nie potrafi jednak uśmiercić Dumbledore’a. Czy to ze względu na trwogę czy może jednak nie jest na tyle zepsuty, aby kogokolwiek zabić? Typowy „Bad Guy” nie zawahałby się ani na chwilę. Panowie z rodu Malfoyów z pewnością więc do najgorszych niegodziwców nie należą.

Illidan Stormrage

Sprzymierzeniec demonów, który stanął przeciwko własnemu ludowi. Zabijał własnych pobratymców, sprowadził plagę na ukochane ziemie i lasy i otrzymał przydomek Zdrajcy. Jak postać z taką historią może nie być „Bad Guyem”? Okazuje się, że może. Illidan Stormrage, postać znana z uniwersum Warcrafta, stał się łowcą demonów i przyłączył do Płonącego Legionu nie bez powodu. Początkowo chciał zyskać ogromną moc magiczną. Z czasem jednak, dzięki przeniknięciu do struktur wroga, stał się jednym z głównych bohaterów, którzy pokonali Sargerasa i jego popleczników. Wiele wyrzeczeń kosztowało go to, aby uratować Azeroth przed zniszczeniem. Jest to przykład gościa, który złem zwaczał zło, a zrobił to w imię dobra. A czy wy bylibyście gotowi na takie poświęcenie?

Goethe miał rację

Przykładów postaci, które wcale nie są tak złe, jak można by sądzić znaleźlibyśmy jeszcze wiele. Jedni mają zbyt dobre serca, aby czynić zło. Inne starają się to robić tylko na pokaz. A znajdziemy i takich, którzy tylko udają „Bad Guyów”, aby służyć w imię dobra. Obok wspomnianego Illidana można by tu przecież podać też przykład Severusa Snape’a. Tak czy inaczej, do nich wszystkich najlepiej pasuje chyba słynny cytat z Fausta: Jam jest częścią tej mocy, która wiecznie zła pragnąc, wieczne czyni dobro. [1] I coś w tym jest. Wszyscy nasi bohaterowie ostatecznie zrobili coś dobrego, choć ich pobudki, plany i nastawienie mogło sugerować coś zupełnie innego.

A kogo Wy umieścilibyście na naszej liście?


[1] J.W. von Goethe, Faust

Exit mobile version