Site icon Ostatnia Tawerna

Nie ma czasu na żałobę, gdy znowu nadchodzi koniec – recenzja 2. sezonu „Kronik Shannary”

Pod koniec pierwszego sezonu Kronik Shannary naszym dzielnym bohaterom udało się ocalić znany sobie świat przed hordą Władcy Demonów (Demon Lord), choć musieli za to zapłacić o wiele wyższą cenę niż oczekiwali. Zasłużyli na to, aby odpocząć, wylizać rany, otrząsnąć się po stracie, a przede wszystkim – wrócić do życia. Niestety nowe zagrożenie nie tylko już puka do drzwi, co dawno przekroczyło próg.

Plansza z pionkami

Rozstawmy najpierw pionki na planszy, aby zobaczyć, w jakiej sytuacji znajdują się nasi bohaterowie w drugim sezonie. Amberle Elessedil odeszła, oddając swoje życie, by uratować magiczne, pieczętujące demony drzewo Ellcrys, co wcale nie oznacza, że jeszcze jej nie zobaczymy. Z kolei Eretria nie trafiła w ręce trolli, a pod skrzydła swojego poprzedniego opiekuna, Cogline’a, eks-druida, dla którego zbiera pozostałości po ludzkiej cywilizacji w zrujnowanym San Francisco. Tam poznała Lyrię, uroczą dziewczynę szukającą miejsca, aby zacząć życie od nowa. Obie zakochały się w sobie i zostały parą. W tym samym czasie pogrążony w niepomiernym smutku Wil Ohmsford, ostatni potomek rodu Shannara, w Storlock, wiosce gnomów, spełnia marzenie zostania uzdrowicielem. Szkoda jedynie, że sam nie szuka tej pomocy. Tymczasem Allanon, próbuje odnaleźć Brandona, który przeszedł na ciemną stronę mocy. Ten oczywiście nie zamierza zejść ze swojej drogi prowadzącej do wskrzeszenia Warlock Lord. W tym samym czasie sytuacja polityczna świata Shannary robi się napięta – elfowie nie mają zasobów, aby pomóc wszystkim dotkniętym przez wojnę z demonami. Na dodatek część żołnierzy utworzyła własny oddział zwany The Crimson i w ramach zemsty za poniesione krzywdy wyżyna każdego posługującego się magią, kierując się przeświadczeniem, iż usunięcie jej ze świata go naprawi. Do elfów rękę wyciąga ludzka królowa Leah, Tamlin, ale jej oferty nigdy nie są pozbawione miliona warunków i spisanych małym druczkiem klauzul. Niestety, król Ander Elessendil nie ma zbyt wielkiego wyboru. Wszystkie drogi bohaterów pierwszego sezonu już niedługo znów się przetną w walce o pokój w krainach – przed Czerwienią oraz przed Warlock Lordem.

Kadr z serialu „Kroniki Shannary”

Nie taki ten serial głupiutki, jak się go maluje

Gdy znamy już rozstawienie wszystkich na planszy, możemy stwierdzić jedno: robi się gęsto – od politycznych intryg, problemów, zagrożeń, ale też i uczuć, które jednocześnie splatają i rozdzielają naszych bohaterów, zagrażając tym samym ich przyszłej misji. A jednocześnie Kroniki Shannary to nie jest serial pokroju Gry o tron, podobnie zresztą jak powieść. Gdy po raz pierwszy oglądamy tę produkcję MTV, można odnieść wrażenie, że oto mamy do czynienia z nieco głupiutką, ale bardzo sympatyczną opowiastką postapokaliptyczną w klimatach fantasy, osadzoną w prześlicznych plenerach Nowej Zelandii z magią, elfami, gnomami, trollami i kryzysami na skalę światową w tle (najwyraźniej). Ot, niezobowiązujący poprawiacz nastroju z okazjonalnymi fabularnymi dziurami. Dlatego znajdziemy tu dużą dawkę przygód, pojedynków, tych na miecze i magię, a także kolejnego złego druida, tym razem odgrywanego przez Manu Bennetta, czyli aktora wcielającego się dotychczas jedynie w Allanona. Na tej płaszczyźnie jest bardzo ciekawie.

Kadr z serialu „Kroniki Shannary”

Jednak tym, na co wypadałoby zwrócić uwagę w kontekście drugiego sezonu Shannary, okazuje się fakt, że dzieje się w nim o wiele więcej niż można by sądzić po owych ślicznych widoczkach. Wydaje się wręcz, że scenarzyści postanowili wykorzystać okazję i wpleść w historię sporo trudnych, skomplikowanych kwestii. Jednocześnie nie zamierzając zmieniać tego początkowego klimatu, co niestety sprawia, że niektóre wątki okazują się za mocno upchane albo nawet – urwane. Przede wszystkim zatem mamy kwestię żałoby Wila i jego złości na Allanona, które wzmacniają naszego głównego bohatera. Pojawia się też wątek skrzywdzonego przez rodziców Brandona, zagubionego, poszukującego opieki oraz poczucia stabilności, jakich nie dostał od nikogo wcześniej. Jest pragnąca jak najlepiej dla swojego królestwa Tamlin, dążąca do celu nawet za cenę relacji z córką, popychającą ją wręcz do podejmowania wielokrotnych prób ucieczki. A także – The Crimson. Nienawiść zrodzona z poczucia krzywdy oraz bezradności kieruje ich ku niczemu innemu jak czystkom, tym razem nie etnicznym ani rasowym, a związanym z posiadaniem magii. Postępują bardzo metodycznie, w przemyślany sposób, a przede wszystkim bezlitosny – nie na darmo główną kwaterą The Crimson została cytadela przywodząca na myśl nie konstrukt obronny a więzienny, w świecie Shannary wykorzystana zresztą wcześniej przez Warlock Lord do przeprowadzania podobnego mordu na druidach.

Właściwie cały drugi sezon jest przepełniony wydarzeniami, na początku rozrzuconymi i nie do końca ze sobą powiązanymi, z okazjonalnymi scenami wydającymi się nie mieć sensu (flashback Wila związany z jego ojcem), aby dopiero pod koniec zacząć się składać w spójną całość. Pod tym względem, niestety, Shannarze wciąż jeszcze trochę brakuje – albo sprytu scenarzystów, albo czasu na opowiedzenie tego wszystkiego, co chcieli.

Kadr z serialu „Kroniki Shannary”

Oglądać? Oglądać!

Kronikom Shannary można oddać serce i wybaczyć wiele niedociągnięć, tak długo, jak będziemy umieli cieszyć się z obecności klasycznych, fantastycznych istot wspaniale wplecionych w postapokaliptyczną historię naszej planety. Znajdziemy tu również magię, niesamowite zbiegi okoliczności, całkiem perfidnie działające przeznaczenie, ale też dużą dawkę nadziei oraz pozytywnych emocji. Drugi sezon Shannary jeszcze bardziej zachwyca scenerią oraz wyobraźnią twórców – pożyczając już nie tylko klisze, ale również parafrazując pewną znaną z Gry o tron scenę, w sposób ciekawy i niezwykle brutalny wytrąca nas z owego poczucia bezpieczeństwa. Wiemy już, że również w tej produkcji nie wszyscy bohaterowie są bezpieczni, śmierci się zdarzają nawet królom, dlatego chociaż wydaje się być miło, przyjemnie, ten lekki niepokój będzie nam towarzyszył, dodając całości jedynie smaczku. Ogólnie mówiąc – jest dobrze, a w swojej lidze Shannara radzi sobie wręcz wyśmienicie.

Nasza ocena: 8,5/10

Drugi sezon Kronik Shannary jest śliczny, przyjemny, miejscami nie do końca płynny, ale przede wszystkim – w swojej lidze bardzo, bardzo dobry.



Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa wizualna: 10/10
Oprawa dźwiękowa: 10/10
Exit mobile version