Kilka lat temu ludzie zachwycali się pierwszą częścią historii nazistów z Księżyca. Utrzymując się na rosnącej fali popularności, twórcy postanowili nakręcić kontynuację szalonej komedii. Jednak niech widz nie zwiedzie się tą samą nazwą, ponieważ sequel popularnej produkcji oferuje zupełnie inne rzeczy, niż można by się spodziewać.
Kosmiczna Wojna
Fabuła Iron Sky 2. Inwazja toczy się wiele lat po ataku kosmicznych nazistów na Ziemię. Po długiej i wyniszczającej wojnie nuklearnej, ocalała ludzkość ucieka na Księżyc, aby tam szukać schronienia. Kiedy kolejne usterki w bazie i nawracające problemy zabierają resztki nadziei na przeżycie, główna bohaterka Obi (Lara Rossi) odkrywa ostatnią szansę na przetrwanie. Okazuje się, że pod powierzchnią Ziemi żyje pradawna rasa Vril, która skrywa potężny artefakt o ogromnej mocy. Z pomocą tchórzliwego Rosjanina Sashy (Vladimir Burlakov) i swojego najlepszego przyjaciela Malcolma (Kit Dale) Obi wyrusza w poszukiwaniu skarbu reptilian, aby ocalić swoją rasę przed śmiercią.
Źródło: wordpress
Podróż do wnętrza Ziemi
Tak jak w poprzedniej części, również i tutaj nie zabrakło pokładów ironii i absurdu. Przede wszystkim najmocniej dostaje się słynnym politykom i władcom, którzy w Iron Sky: Inwazja są ukazani jako przedstawiciele rasy Vrilów – starożytnego gatunku reptilian od wieków zamieszkującego naszą planetę. Tutaj scenarzyści dali upust swojej fantazji, wrzucając m.in. Margaret Tatcher, Mahometa, czy Józefa Stalina w szeregi podstępnych, gadzich istot. Oczywiście nie może też zabraknąć prezydent Stanów Zjednoczonych z poprzedniej części (Stephanie Paul), a także najważniejszego spośród filmowych reptilian – Adolfa Hitlera. To właśnie on skupia na sobie najwięcej uwagi, gdy główni bohaterowie wędrują do wnętrza Ziemi. Zgodnie z oczekiwaniami, jest on okrutny, brutalny, a przede wszystkim groteskowy. Największym minusem jest zdecydowanie to, że dostajemy go w filmie tak mało. Hitler-reptilianin ma ogromny, komediowy potencjał, który niestety nie został dobrze wykorzystany przez twórców.
Poza standardowym, znanym z pierwszej części szydzeniem z polityki, widzowie dostają również prześmiewczy obraz dzisiejszego problemu uzależnienia od smartfonów. Użytkownicy nowych technologii w filmie tworzą sektę religijną, która w wydzielonych miejscach modli się do wyświetlaczy swoich telefonów oraz ich boga – Steve’a Jobsa. Technologiczni fanatycy idealnie spełniają swoje zadanie – są dwulicowi, irytujący i nieustannie przeszkadzają głównym protagonistom w ich celu. Ciągłe odniesienia do nowych apek i charakterystyczny żargon postaci śmieszą, ale jednocześnie skłaniają do refleksji nad naszą rzeczywistością. Czy aby nie powtarzamy niektórych z tych schematów?
Źródło: iamag.co
Za mało kiczu?
Iron Sky. Inwazja nie należy traktować na poważnie. Nawet sami twórcy zdają sobie sprawę z jakości swojego dzieła, więc zarówno w poprzedniej części, jak i obecnej nie szczędzą na autoironii. Kicz wręcz wylewa się z ekranu, ale właśnie o to chodzi – już pierwsze sceny produkcji krzyczą do widza, aby nie nastawiał się na wyrafinowane kino, a bardziej na nieco głupkowatą opowieść, przy której będzie mieć okazję do dobrej zabawy. Jednak mimo to podczas seansu czuć, że czegoś tu brakuje. Miał być cyrk na kółkach i wprawdzie dostajemy go, ale w mocno ograniczonej formie. Scenarzyści wybierają ciekawe motywy, ale nie zanurzają się w nie głębiej, jakby bali się przesadzić. Ta ostrożność nie wychodzi filmowi na dobre, ponieważ właśnie na przesadzie opiera się główne założenie filmów Iron Sky.
Jeśli chodzi o sam film, nie prezentuje się najlepiej jako kontynuacja. Akcja rozpoczyna się kilkadziesiąt lat po wydarzeniach z pierwszej części, lecz widz tak naprawdę nie dowiaduje się co doprowadziło do wybuchu wojny, w jaki sposób ludzkość zdołała uciec przed niebezpieczeństwem, ani co się działo ze znanymi nam postaciami. Widzowie, którzy oglądali pierwszą część Iron Sky raczej poczują zawód, zwłaszcza ze względu na brak najważniejszej rzeczy, na której opierał się cały klimat filmu, czyli księżycowych nazistów. Twórcy mogli umieścić ich o wiele więcej w swojej najnowszej produkcji albo chociaż nawiązać do nich w luźny sposób. W rezultacie dostajemy tylko dwie postacie związane z nazistami, których czas ekranowy to łącznie nie więcej niż parę minut.
Źródło: mrtl
Niewykorzystany potencjał
Iron Sky. Inwazja jest jednym z tych filmów, które pomimo kiepskiej jakości potrafią rozbawić. Twórcy starali się stworzyć kolejną szaloną produkcję, lecz w rezultacie dali nam nieco ugrzecznioną, absurdalną komedię, która wprawdzie jest całkiem zabawna, ale mimo to rozczarowuje. Może nie jest to klapa roku, ale z drugiej strony daleko filmowi do produkcji, którą można zapamiętać na całe życie.
Nasza ocena: 5/10
Zabawny, lekki film do obejrzenia w wolnym czasie Nie jest zły, ale nie spełnia oczekiwań.Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 5/10
Efekty specjalne: 5/10
Oprawa dźwiekowa: 6/10