Z jakiegoś powodu uznano, że powrót do nawiedzonego domu w Amityville i pokazanie historii kolejnej mieszkającej w nim rodziny to dobry pomysł. Jednak zderzenie z rzeczywistością pokazało, że nie każda franczyza filmowa może być studnią bez dna.
Pod tym adresem straszy
Nastoletnia Belle (Bella Thorne) wraz z matką i dwójką rodzeństwa przeprowadza się do domu w Long Island. Zmiana otoczenia ma przynieść nadzieję sparaliżowanemu Jamesowi (Cameron Monaghan) i pomóc mu w cudownym powrocie do zdrowia. Natomiast jego bliźniaczka, wspominana Belle, musi poradzić sobie z byciem „tą nową” w szkole. To właśnie tam dowiaduje się, że mieszka w domostwie z mroczną przeszłością. Niedługo później, gdy stan chłopaka nagle się poprawia, domowników spotykają dziwne i niewyjaśnione rzeczy.
Jak się okazuje, dom od dziesiątek lat był miejscem tajemniczych morderstw i strasznych wypadków, co skutecznie odstraszało potencjalnych lokatorów. W posiadłości czai się potężna zła siła. Duch, który żyje w jej murach od pokoleń zajmuje się przejmowaniem ciał – wybiera jednego domownika, by za jego pośrednictwem zabić pozostałych członków rodziny. Czy czeka to także bliskich Belle?
Kadr z filmu „Amityville. Przebudzenie”
Niby fajnie, ale coś tu nie gra
Film Francka Khalfouna to już osiemnasta pozycja we franczyzie horrorów o domu w Amityville, rozpoczętej przez produkcję Horror Amityville z 1979 roku. Oryginalny obraz opowiada historię rodziny Lutzów, którzy wprowadzają się do swojego wymarzonego lokum na przedmieściach Long Island. Jednak nie zdają sobie sprawy z jego strasznej przeszłości. Scenariusz powstał na podstawie książki autorstwa Jaya Ansona o tym samym tytule, a ta z kolei została zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami z 1974 roku. Ronald DeFeo Jr. zamordował swoich rodziców oraz czwórkę rodzeństwa, a swoje czyny usprawiedliwiał głosami pochodzącymi z wnętrza domu, które kazały mu zamordować całą rodzinę.
Nie oglądałam produkcji z 1979 roku i nie wiem, czy bardzo dużo tracę. Jednak po spędzeniu prawie półtorej godziny z sequelem nie czuję najmniejszej potrzeby nadrabiania zaległości w tym zakresie. Kreacje aktorskie, stworzone głównie przez Bellę Thorne czy Jennifer Jason Leigh, są po prostu komiczne. Praca kamerą nie zachwyca, tak jak edycja filmu. Najbardziej razi dynamiczne zmienianie kadrów w scenach powolnych, co skutecznie zabija i tak nieudolnie budowane napięcie. Nie pomaga także oprawa muzyczna w wykonaniu Robina Couderta, która była wyjątkowo niedopasowana. Nic tu ze sobą nie współgra, obraz przypomina bardziej parodię niż – mniej lub bardziej poważny – horror.
Kadr z filmu „Amityville. Przebudzenie”
W cieniu skandalu
Amityville: Przebudzenie to pierwszy wyprodukowany przez The Weinstein Company film, który ukazał się po wybuchu skandalu z Harvey’em Weinsteinem w roli głównej. I to głównie z tego powodu okazał się w Stanach Zjednoczonych finansową klapą. Po wielokrotnym opóźnianiu premiery, spowodowanym negatywnym odbiorem pokazów testowych, film został wyświetlony 28 października minionego roku w 10 kinach w USA i zarobił zaledwie 742 dolary. Zagraniczna dystrybucja dołożyła do tej kwoty 7 milionów, nadal jednak nie zostało ujawnione ile pieniędzy pochłonęła realizacja obrazu.
Minimalizm na DVD
W Polsce Amityville… swoją premierę miało jedynie na DVD. Samo wydanie jest dość skromne, bez książeczki. Na płycie znajdziemy horror z możliwością włączenia polskiego lektora oraz polskich lub angielskich napisów. Dostępny jest także wybór scen. Nie znajdziemy tam za to dodatkowych materiałów – może oprócz kilkunastu zwiastunów innych obrazów filmowych dystrybuowanych w ostatnim czasie przez Monolith Films.
Horrory nie są moim go-to gatunkiem filmów, które oglądam w wolnym czasie, z jednego prostego powodu: nie działają na mnie. Bardzo ciężko jest trafić na taki, który nie ucieka się do tanich chwytów i nie wykorzystuje drastycznych scen z pryskającą dookoła krwią tylko po to, by wzbudzić w widzu jakieś uczucia. Sama podczas takich seansów częściej się śmieję, niż drżę ze strachu. I tak było w przypadku Amityville: Przebudzenie. Słabo zagrany, niedbale nakręcony, sięgający po klisze – po prostu nie miał sensu. Nie sądzę także, by usatysfakcjonował on fanów poprzednich odsłon historii o tym nawiedzonym domu. Ogólnie filmu nie polecam, ale podejrzewam, że mógłby dobrze się sprawdzić w gronie znajomych.
Nasza ocena: 4,3/10
Amityville: Przebudzenie to film, który równie dobrze mógłby wcale nie powstać. Nie wnosi nic nowego do kanonu, jakim są opowieści o nawiedzonych domach. Jest jedynie marną próbą zrobienia pieniędzy na sukcesie swojego poprzednika.FABUŁA: 7,5/10
BOHATEROWIE: 4/10
OPRAWA WIZUALNA: 3/10
OPRAWA DŹWIĘKOWA: 3/10