2020 rok upłynął pod znakiem cyberpunka. Oczywiście największy w tym udział miał, nomen omen, Cyberpunk 2077, jednakże pod cały ten hałas postanowili się podłączyć i inni. Wśród książek pojawiły się m.in. antologia Cyberpunk Girls. Opowiadania i przedstawiająca historię gatunku Cyberpunk 1982-2020. Z kolei komiksy doczekały się reprezentanta w postaci Tokyo Ghost od wydawnictwa Non Stop Comics.
Dzieło CD Projekt Red z pewnością zapisze się w historii gier. 2020 rok był szalenie specyficzny –niemalże całkowicie pozbawiony wielkich wydarzeń. Odwołane zostały takie widowiska, jak Olimpiada i Eurowizja. Zeszły rok to także czas bez kinowych blockbusterów – z nieśmiałym wyjątkiem w postaci Teneta, który jednak nie spełnił oczekiwań ani krytyków , ani widzów. Żaden inny wysokobudżetowy tytuł nie zawitał do kin. W tym miejscu gra polskiego studia stała się fenomenem, co zresztą potwierdziła wysoka sprzedaż. Abstrahując już od tego, czym Cyberpunk 2077 stał się ostatecznie (o tym całe książki można pisać), elementy jego akcji marketingowej pojawiały się niemalże wszędzie. Ilość reklam w telewizji czy przestrzeni publicznej była tak wysoka, że można śmiało stwierdzić, iż gra przejęła tym samym rolę zarezerwowaną wcześniej dla kina. Dziwnym nie jest, że tyle innych podmiotów postanowiło podpiąć się pod ten sukces.
Tańcząca z Japończykami
Los Angeles, 2089 rok. Miastem rządzą nie politycy, lecz potężny potentat medialny – Flak. Ludzkość zatraca się w rozrywkach najniższych lotów. Wiele jednostek rezygnuje z życia społecznego na rzecz oglądania kilku programów naraz, swoim poziomem przypominających reklamy z Dnia świra. W tych warunkach czytelnik poznaje łowców głów: Debbie Decay i Leda Denta, tworzących parę już od najmłodszych lat. Ona obecnie jest jednym z niewielu ludzi nieposiadających cybernetycznych wszczepów. Nie można tego samego powiedzieć o Ledzie, który w chwili słabości postanowił zmodyfikować swoje ciało. Z chuderlaka stał się chodzącym na dwóch nogach czołgiem. Niestety, odbyło się to kosztem niemal całkowitej utarty świadomości, gdyż bohater każdą wolną chwilę przeznacza na oglądanie telewizji. Miłość bohaterów jest równie wielka, co toksyczna, choć Debbie wciąż łudzi się, że odzyska swojego ukochanego. Okazją do tego ma być sekretna misja w Tokio – ostatnim miejscu na Ziemi, gdzie ludzkość odrzuciła zdobycze techniki i prowadzi harmonijne życie w zgodzie z naturą. Na zlecenie Flaka para ma wyłączyć osłonę nad Tokio, co pozwoli przejąć teren i wybudować tam kasyno. Czy jednak bohaterowie – widząc piękno przyrody, tak inne od ich codzienności – będą w stanie dokonać sabotażu?
Japonia – eko raj
Wizja społeczeństwa przyszłości, w którym zidiociali bogaci posiadają obrzydliwe fortuny, a maluczcy uzależniają się całkowicie od mediów, jest niepokojąca i nie tak trudna do wyobrażenia. Wspomniane ubezwłasnowolnione jednostki oglądającej jednocześnie kilkanaście programów to najciekawszy z pomysłów Remendera, lecz poza tym scenarzysta korzysta z cyberpunkowych elementów tylko w celach dekoracyjnych. Jeśli ktoś szuka typowego dla gatunku głębszego transhumanistycznego podejścia, tutaj go nie znajdzie, szczególnie że całość wydaje się raczej naiwna i pozbawiona niuansów. Oryginalnie cyberpunk wyrażał lęki przed japońską dominacją ekonomiczną – Kraj Kwitnącej Wiśni osiągał w latach osiemdziesiątych niesamowite wyniki gospodarcze (co w końcu doprowadziło do pęknięcia bańki i nastanie tzw. straconych lat). U Remendera motyw Japonii potraktowano całkowicie na odwrót – miejsce to wygląda jak ekologiczny raj, co wypada dość zabawnie, zważywszy na obecną urbanizację tego rejonu. Dodatkowo konflikt natura-kultura jawi się tutaj zero-jedynkowo. Mieszkańcy Tokio, w którym porzucono wszelkie technologie, pokazywani są tutaj tylko w pozytywnym świetle, choć ich decyzja oznacza cofnięcie się w rozwoju o kilkaset lat. Zachodzi tu bardzo dziwna fetyszyzacja Japonii, stojąca daleko od tego, jak ten kraj dziś wygląda.
Droga bohaterki
Zdarzyło mi się zarzucić komiksom to, że są za krótkie i że brakuje w nich odpowiedniego rozwinięcia wątków. W Tokyo Ghost mam zupełnie odwrotne odczucia, gdyż lektura mi się dłużyła. Wynika to z tego, że sama fabuła jest stosunkowo prosta i ma tendencję do powtarzalności. Relacja Debbie i Leda ma jawić się jako romantyczna, a wypada przede wszystkim toksycznie. Możliwe, że Remender chciał tu pokazać, iż w przypadku uzależnień ofiarami są wszyscy. Ciężko jednak kibicować Debbie, która za każdym razem wybacza Dentowi, nawet jeśli ten powoduje masakrę dziesiątek niewinnych ludzi. Co więcej, mimo tak dużej liczby stron niewiarygodnie wypada metamorfoza heroiny. Początkowo dostaje cięgi od innych, by później stać się tytułowym duchem i postrachem wśród przeciwników. Sęk w tym, że nie widzimy, w jaki sposób Debbie osiągnęła taki poziom. Wiele stron komiksu poświęcono też fillerom, czyli wydarzeniom, które nie popychają fabuły w żaden sposób. Lubię nieskrępowaną kreatywność i skręcanie w dziwne rejony, jednak tu Remender zdecydowanie przestrzelił. Wątki z bajkowymi mordercami i z torem gokartowym pełnym zbrodniarzy (wśród nich m.in. Hitler i Bin Laden) ostatecznie są bezcelowe i takie… przefajnione.
Beniz
Bardzo lubię styl Seana Murphy’ego, będącego obecnie jednym z najciekawszych mainstreamowych artystów. Jednocześnie moja dotychczasowa styczność z nim zazwyczaj miała miejsce w przypadku komiksów, które nie spełniały pokładanych w nich oczekiwań (Przebudzenie Snydera, Chrononauci Millara). Może Murphy powinien wybierać ciekawsze projekty? Niemniej, ze swojej roboty w Tokyo Ghost wywiązał się bardzo dobrze. Kadry są dynamiczne, wypełnione masą detali. Świetnie wyglądają postaci, technologie (m.in. kanciasty motor Denta) czy architektura. Remender i Murphy stworzyli historię tylko dla dorosłych i rysunki baaardzo to podkreślają. Sceny gore są częste i gęste (nic dziwnego w sytuacji, w której jedna z postaci stawia sobie za cel dokonywanie jak najbardziej efektywnej i efektownej masakry), a wiele kadrów dodatkowo wypełniono golizną. Ilość rysowanych penisów zawstydziłaby nawet Strażników z Doktorem Manhattanem na czele, szczególnie że pojawia się tutaj nawet fellatio. Mistrzowskie rysunki Murphy’ego znakomicie dopełniają kolory Matta Holingswortha. Co ciekawe, kolorysta zdecydował się na nietypowe dla cyberpunku pastelowe barwy z dodatkowym efektem przetarcia.
Samo wydanie od Non Stop Comics prezentuje się okazale. Tokyo Ghost trafia na ręce czytelników w wersji deluxe z powiększonym formatem, co przy 288 stronach robi jeszcze większe wrażenie. Wśród licznych dodatków na końcu tomu znaleźć można galerię okładek, szkice z projektami postaci czy przykładowe strony scenariusza.
Cyberpunk 2021
Wspomniałem we wstępie, że rok 2020 to rok cyberpunka. 2021 rok to z kolei czas zawodu nad cyberpunkiem. Gra CD Projekt Red ma obecnie podobną liczbę graczy, co Wiedźmin 3 sprzed sześciu lat – a przecież najnowszy tytuł studia ma dopiero kilka miesięcy. Tak samo Tokyo Ghost nie spełniło pokładanych w nim oczekiwań. Nie ma nic złego w tworzeniu cyberpunkowych historii, które skupiałyby się tylko na rozrywkowym aspekcie. Odnoszę jednak wrażenie, że dzieło Ricka Remendera nie potrafiło dać nawet tego. Powstał komiks długi, a jednocześnie pozbawiony angażujących treści. Taki odpowiednik letnich poniedziałkowych megahitów z Polsatu. Czy warto po Tokyo Ghost sięgnąć? Moim zdaniem niekoniecznie, a jeśli już, to ze względu na rysunki Seana Murphy’ego.
Nasza ocena: 6,7/10
Jest wiele świetnych cyberpunkowych komiksów. Jest też Tokyo Ghost.Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa graficzna: 9/10
Wydanie: 9/10