Site icon Ostatnia Tawerna

Najlepsze gry wideo 2019 roku według redakcji Ostatniej Tawerny

Miniony rok nie obfitował w największe growe blockbustery, co nie znaczy, że nie zabrakło świetnych produkcji. Sprawdźcie jakie tytuły zrobiły na nas najlepsze wrażenie.

Greedfall

Greedfall od studia Spiders zdecydowanie był dla mnie jedną z najciekawszych premier roku 2019. Przede wszystkim dlatego, że w dobie produktów wiedźminopodobnych i mody na eksplorację kolosalnych otwartych światów nie spodziewałem się tak wyraźnego powiewu gamingu rodem z ubiegłej dekady. Wciągająca opowieść osadzona w zupełnie nowym uniwersum, kameralne zamknięte lokacje i spokojne odkrywanie świata gry z grupką porządnie napisanych towarzyszy prędko trąciły we mnie nostalgiczną strunę. W końcu kto nie chciałby przez chwilę znów poczuć się jak nastolatek poznający po raz pierwszy Dragon Age: Początek, Jade Empire czy Knights of the Old Republic?

Czy powiedziałbym, że Greedfall jest najlepszą grą ubiegłego roku? Z pewnością nie. Czy zaś jak żaden inny tytuł wzbudził we mnie optymizm co do tego, iż doczekam się jeszcze „rozmawianych”  erpegów na modłę dawnego BioWare, oraz że istnieją mniejsze studia gotowe do przejęcia pałeczki po starzejących się molochach gamedevu, które ostatnimi czasy wyraźnie zgubiły drogę? Jak najbardziej! – Krzysztof Dzieniszewski

Super Mario Maker 2

Wii U było wielką klęską Nintendo. Pomimo tego na konsoli pojawiło się kilka ciekawych tytułów, które przyniosły firmie ogromne zyski. Jednym z eksperymentalnych tytułów, który ukazał się po raz pierwszy na nieszczęsnej konsoli japońskiego giganta był Super Mario Maker. Tytuł sprzedawał się jak świeże bułeczki, pomimo tego, że był wydany na niepopularną konsolę. Nic więc dziwnego, że postanowiono powtórzyć sukces na większą skalę. Dlatego w tym roku na Switchu wydano Super Mario Maker 2. Gra spełniła oczekiwania fanów, naprawiając wiele błędów jakie pojawiły się w pierwszej części, ale też dodając wiele nowych mechanik i trybów rozgrywki.

Jak sam tytuł wskazuje, gra polega na tworzeniu poziomów klasycznej platformówki, a następnie udostępnianie ich innym graczom. Dzięki temu codziennie pojawiają się zupełnie nowe, unikalne wyzwania, które są dostępne do ściągnięcia w każdej chwili. Levele można tworzyć w pięciu stylach, które nie tylko zmieniają grafikę, ale też gameplay, dając postaci różne umiejętności i zmieniając fizykę. Fani bardzo dobrze przyjęli nowe przedmioty, takie jak bloki „on/off”, czy platformy przechylające się pod wpływem wagi. Najważniejszy pozostaje jednak fakt, że w przeciwieństwie do Mario Party gra pozostaje ciągle rozwijana, a kolejne łatki nie tylko poprawiają bugi, ale też dodają dużo nowej zawartości. Przykładem tego może być ostatnio dodany power up zamieniający włoskiego hydraulika w Linka z The Legend of Zelda. Dzięki temu gracze mogą tworzyć lochy pełne zagadek i wymagających potyczek, z użyciem pełnego ekwipunku bohatera Hyrule. Jeśli gra dalej będzie otrzymywała tak duże bezpłatne dodatki, to może okazać się fenomenem jeszcze większym niż Super Smash Bros, czego bardzo życzę fanom tej gry, w tym sobie. – Jakub Biniarz

Children of Morta

Jedną z najlepszych gier w jakie miałem okazję zagrać w 2019 roku, było Children of Morta. Produkcja studia Dead Mage to kolejna wariacja na temat gatunku roguelite, w którym świetny system walki przywodzący na myśl hack&slashe opakowano w ciekawą, stylizowaną na retro oprawę wizualną.

Prócz typowej dla tego gatunku rozgrywki, która nastawiona jest na możliwość wielokrotnego jej powtarzania i uzyskiwania różnego doświadczenia, Children of Morta oferuje graczowi angażującą historię, wielu różnorodnych i grywalnych bohaterów oraz możliwość rozwoju kryjówki, z której wychodzić będziemy na kolejne wyprawy. W dodatku twórcy oddali graczom możliwość połączenia swoich sił w kanapowej kooperacji. Wszystko to sprawia, że dzieło studia Dead Mage jest dla mnie najbardziej kompletnym rouglitem, zdecydowanie wartym umieszczenia na Waszej liście życzeń. – Kajetan Garbowski

The Outer Worlds

Ostatni rok nie obrodził w wiele tytułów, które wywarłyby na mnie wrażenie, niemniej kilka z nich zasługuje bezsprzecznie na pochwałę. Wspomnę chociażby o Sekiro: Shadows Die Twice, które – podobnie jak poprzednie gry FromSoftware – wielokrotnie przyspieszało mi bicie serca i sprawiało masę satysfakcji. Nie sposób też zapomnieć o umiejętnie odświeżonym Resident Evil 2, będącym dla mnie nostalgiczną podróżą, do początku przygody z elektroniczną rozrywką. Jednak to inna gra zaskarbiła sobie me największe uznanie w minionym roku, mianowicie – The Outer Worlds.

Nowa produkcja zasłużonego studia Obsidian Entertainment to nie lada kąsek dla fanów RPG, tęskniących za Star Wars: Knights of the Old Republic czy Fallout: New Vegas. Zresztą można odnieść wrażenie, że to Fallout w nowej skórze – gra, jaką od dawna chciała stworzyć wspomniana ekipa. The Outer Worlds cechuje się przede wszystkim ciekawą fabułą oraz rozbudowanymi dialogami. Podczas rozgrywki czułem, że podejmowane decyzje są istotne i niosą za sobą nieodwracalne konsekwencje. Z kolei zróżnicowane odpowiedzi w dialogach, pozwalają odgrywać taką rolę, jaką sobie zamarzymy.

Na pochwałę zasługują także retrofuturystyczny setting – budujący wespół z muzyką unikalny klimat – oraz pomysłowy system rozwoju postaci. Reasumując, The Outer Worlds to pozycja obowiązkowa, dla każdego miłośnika gatunku. – Dawid Szulc

 

Star Wars Jedi: Upadły zakon

Star Wars Jedi: Upadły zakon, nie jest może największą i najbardziej dopracowaną produkcją jaka miała premierę w 2019 roku, ale ma dla mnie szczególne znaczenie. W końcu wiele lat przyszło nam czekać na grę Star Wars przeznaczoną jedynie do solowej zabawy. Mimo ewidentnych braków budżetowych, niedoszlifowania rozgrywki i błędów, uważam Upadły zakon za najlepszy tytuł z tego uniwersum od czasów Knights of the Old Republic II: The Sith Lords.

Historia opowiada o losach Cala Kestisa, młodego padawana, któremu udało się przetrwać Rozkaz 66. Gdy pojawia się szansa na odbudowanie zakonu Jedi, wyrusza na poszukiwanie tajemniczego holocronu, jednocześnie uciekając przed inkwizytorami Imperium, polującymi na niedobitki Jedi. Fabularnie gra wypada całkiem nieźle dzięki sympatycznym bohaterom i eksplorowaniu mitologii Star Wars. Na największe pochwały zasługuje jednak świetnie przemyślany pomysł na rozgrywkę. Stanowi ona połączenie rozwiązań z nowych części Tomb Raider i Sekiro: Shadows Die Twice. Z serii o przygodach Lary Croft zaczerpnięto eksplorację, pełną elementów platformowych i zagadek, a także strukturę metroidvanii (pewne obszary są dostępne dla gracza dopiero po uzyskaniu nowych zdolności). Inspiracja Sekiro objawia się natomiast poprzez wymagający model walki, oparty na szybkich unikach i kontrach. Zginąć nietrudno (często okoliczna fauna jest bardziej niebezpieczna niż siły imperium), a każdy zgon cofa gracza do ostatniego punktu medytacji (nie są rozrzucone tak gęsto jak tradycyjne checkpointy w grach akcji) i odbiera uzyskane doświadczenie.

Co najważniejsze Star Wars Jedi: Upadły zakon ma przy tym bardzo niski punkt wejścia, dzięki różnym poziomom trudności, a nawet na wyższych jest bardziej przyjazna nowym graczom niż gry od From Software. – Krzysztof Olszamowski

 

Layers of Fear 2

Od dłuższego czasu nie należę do grona aktywnych graczy, którzy śledzą nowości i testują kolejne tytuły. Moja aktywność przy komputerze ograniczona jest do siedzenia godzinami przy World of Warcraft i odpaleniu raz na jakiś czas Hearthstone’a. Raz na jakiś czas pojawia się jednak gra, która przyciąga moją uwagę i której sobie nie odmówią. W roku 2019 był nim m.in. Layers of Fear 2. Po zagraniu w pierwszą część bardzo polubiłem ten tytuł. Wprawdzie, tak jak wielu, nazwać ją mogę „symulatorem chodzenia”, ale jednak klimat i napięcie były w niej tak odczuwalne, a scenariusz na tyle dobry, że czekałem na kontynuację. I doczekałem się, a przy okazji nie zawiodłem. Twórcy, czyli polskie studio Bloober Team, nie wprowadzili jakiś szczególnych zmian. Oczywiście już nie jesteśmy malarzem i nie przemierzamy domu. Tym razem wcielamy się w aktora podróżującego statkiem. Zmieniła się więc nasza historia.  Zasady zostały jednak te same. Naszym zadaniem jest przede wszystkim chodzenie. Dodatkowo znów przychodzi nam zbierać różne przedmioty związane z naszą przeszłością i opowiadające historię naszego życia. Co pewien czas coś stara się nas też przestraszyć i zazwyczaj ta sztuka się udaje. Mroczny klimat i utrzymywanie nas w napięciu ponownie wyszło świetnie. Z przyjemnością patrzy się także na zmieniające się otoczenie i pięknie odwzorowane wnętrze statku z lat 30. Jeśli wiec chcecie się bać, ale jednocześnie nie lubicie zbyt skomplikowanej mechaniki to Layers of Fear 2 przypadnie Wam do gustu. – Piotr Markiewicz

Disco Elysium

Disco Elysium było dla mnie największym zaskoczeniem w 2019 roku. Po zobaczeniu frazy: RPG bez walki wiedziałem, że muszę w nią zagrać. Nie miałem chyba jeszcze do czynienia z grą, która w tak adekwatny sposób reaguje na poczynania gracza w zależności od tego, jakim bohaterem kieruje. Fabuła, świat przedstawiony i interakcje z postaciami sprawiają, że chce się wiedzieć o nich wszystko co tylko możliwe. Po każdym posiedzeniu, Disco Elysium zajmowało moje myśli do momentu kolejnej sesji. Studiu ZA/UM udało się stworzyć dzieło pozwalające nam spojrzeć inaczej na to, co zdążyliśmy już poznać w innych grach RPG. Zdecydowanie nie jest to produkcja dla wszystkich (głównie ze względu na oceany tekstu napisanego zaawansowanym angielskim), jednak uważam, że każdy powinien jej przynajmniej spróbować. – Paweł Grzelczyk

The Blackout Club

The Blackout Club to wciągająca skradanka kooperacyjna dla fanów horrorów i zagadek kryminalnych. W minionym roku spędziłam przy niej długie godziny odkrywając nowe tereny podziemnych labiryntów i kolejne coraz dziwniejsze tajemnice małego pozornie zwyczajnego miasteczka.
Zdobywanie punktów oraz „przekąsek” zachęciło mnie do podążania krwawymi śladami, a przez ciągłe rozbudowywanie mojej postaci i chęć testowania nowych skilli, wciąż mam ochotę wracać do wykonywania dziwacznych i przerażających misji młodzieżowego klubu Blackout Club. – Agnieszka Bot

Death Stranding

Skoro mowa o najlepszych tytułach tego roku, to nie sposób pominąć Death Stranding. Pierwsze, można by rzec „solowe”, dzieło Hideo Kojimy było jedną z najbardziej wyczekiwanych gier ostatniego czasu i w sumie nic w tym dziwnego. Seria Metal Gear Solid, której producentem był Kojima, oferowała mnóstwo wciągającej zabawy, przy zachowaniu intrygującej fabuły, a każda jej część rozchodziła się w ogromnych nakładach na całym świecie. Oczekiwania względem Death Stranding były zatem ogromne, a sprawę podgrzewał fakt, iż tak naprawdę do samego końca trzymano nas w niepewności, odnośnie ostatecznego kształtu rozgrywki. Bez dwóch zdań, wbrew całej masie hejtu i śmieszkowania, można przyjąć że produkcja sprostała swemu zadaniu. Przecież oczekiwaliśmy gry nieszablonowej, a wręcz innej i właśnie taką dostaliśmy, czyż nie? – Mateusz Gruba

Control

To, że Remedy Entertainment potrafi tworzyć produkcje wyjątkowe, wiemy nie od dziś. Już Max Payne ze swoim bullet time’em narobił sporego zamieszania na rynku ówczesnych gier akcji, a potem były jeszcze przecież inspirowany prozą Stephena Kinga Alan Wake i pomysłowo połączony z aktorskim serialem Quantum Break. Kiedy przyszła więc kolej na Control (z nomen-omen, Courtney Hope, czyli jedną z gwiazd Quantum Break w roli głównej), wielu graczy zastanawiało się w jakim kierunku tym razem pójdą Finowie.

A poszli w metroidvanię, znakomitą oprawę audio-wideo wraz ze znakomicie zastosowanym ray tracingiem, ale przede wszystkim fabułę mocno czerpiącą z uniwersum Fundacji SCP, czy nieco bardziej znanego w popkulturze Z Archiwum X. W odróżnieniu od większości pobratymców w gatunku akcji z perspektywy trzeciej osoby, Control stawia na dynamikę i pozostawanie w ciągłym ruchu. Jest przemyślane na tyle dobrze, że całą tę dość chaotyczną z początku mechanikę łatwo sobie przyswoić i czerpać sporo frajdy z rozgrywki. Podstawową robotę robi tu nawet jednak nie samo strzelanie, a odkrywanie raczej niepokojącego, ale z biegiem czasu coraz bardziej zachwycającego uniwersum. Po prostu „Arising sense of awe and wonder”, jak śpiewają w najlepszej misji gry panowie z zaprzyjaźnionego z Remedy Poets of the Fall (pod standardowym pseudonimem Old Gods of Asgard). Nic dodać nic ująć. – Maciej Bachorski

Trine 4: The Nightmare Prince

Rok 2019 to czas wielu głośnych premier, lecz nie zawsze to, co najbardziej wyczekiwane, jest tym najlepszym. Trine 4 to co prawda kontynuacja znanej serii, ale nie tak nadmuchana medialnie jak chociażby Death Stranding. Zgodnie z maksymą „codziennie budzę się piękniejszy, ale dziś to już przesadziłem”, produkcja ta jest wizualnym majstersztykiem znacznie przebijającym pod tym względem poprzednie odsłony przygód trójki bohaterów. Do tego mamy tu do czynienia z wyjątkowo udanym połączeniem  zręcznościówki i gry logicznej, a wszystko to okraszone sosem bardzo familijnej historii z morałem. Olbrzymim atutem jest tu oczywiście rozbudowana kooperacja, a nie ma to jak wspólne granie z przyjaciółmi. – Artur Niedoba

Observation

Horrory sci fi jako gatunek poważnie liczący się w światowej popkulturze właściwie umarły wraz z końcem lat 90’, ale na szczęście nie znaczy to, że od czasu nie pojawi się jakaś grupka zapaleńców, która postanowi pobawić się ze starą jak świat formułą „bohatera uwięzionego w kosmosie”. W Observation znajdziemy więc całą masę odniesień do klasyki gatunku, a obok inspiracji, również i ubraną w fantastycznonaukowe szaty niegłupią grę logiczną.

O ile produkcję Szkotów z No Code ciężko nazwać przez to rasowym straszakiem, jeśli jesteście w stanie przełknąć powolne tempo rozgrywki i mechanikę nastawioną na eksplorację, a wciąż płaczecie po tym jak przez lata zmaltretowano Obcego, w fabule i klimacie Observation po prostu się zakochacie.

Maciej Bachorski

 

Exit mobile version