Recenzowałem dla was Kiedy Bóg zasypia Rafała Dębskiego. Książka mi się spodobała, więc sięgnąłem po kontynuację. Sądziłem, że autor stanął na wysokości zadania i dostanę utwór dorównujący poprzedniczce, a nawet ją przebijający. Niestety tak się nie stało. Dlaczego? O tym dowiecie się z niniejszej recenzji.
Znój, mordęga i niespełnione obietnice
Akcja tego tomu przenosi nas o jakieś osiemdziesiąt lat naprzód w stosunku do poprzedniego, do czasów panowania Bolesława Krzywoustego. Lądujemy w chwili, w której Pomorze już dawno zostało przyłączone do Polski, ale jeszcze nie urodzili się wszyscy synowie księcia. W państwie Piastów wrze. Otóż palatyn Skarbimir Awdaniec wszczął bunt przeciwko władcy. Za jego rewoltą stało przekonanie, że książę nie powinien wyznaczać sam następcy, a tym bardziej dzielić kraju na dzielnice. Na takim to tle dochodzi do kolejnej reakcji pogańskiej. Zastępy chłopstwa wiedzione przez żerców i wołchwów zbierają się pod Łysą Górą, by tam wezwać do pomocy nieczyste siły. Jedynym ratunkiem okazuje się „jadowity miecz” dzierżony przez Witka Jastrzębca. Czy jego dłoń zdoła ocalić kraj? A może jednak ciemne moce zapanują nad państwem Piastów?
Opis nieudolności wszelakiej
Niby fabuła nie przedstawia się źle. Ot znowu autor wybrał jeden ze słabiej znanych okresów w dziejach Polski na arenę zmagań. Jednak popełnił błąd. W poprzednim tomie akcja rozciągnięta była na lata, a w tym została zamknięta w kilku dniach. Ponadto bohaterowie przewijający się przez karty tej opowieści nie są tak wyraziści jak ci z części poprzedniej. Jedynie Wiłła ma w sobie to, co miała w tomie pierwszym. Reszta zupełnie bez wyrazu. O tyle, o ile w Kiedy Bóg zasypia kibicowałem Awdańcom, tak w tym miałem ich, jak i księcia, całkowicie gdzieś. Na szczęście pozostał język. On nadal przysparza frajdy, a opisy katorgi i męki ludzi przyprawiają o dreszcze. Sam wątek magiczny w tej części woła o pomstę do nieba. Okazuje się tak ordynarnie prosty, a same moce tak poślednie, że nie sposób odnaleźć tego czegoś, co w pierwszej książce podważało wiarę w historyczne fakty. Zresztą sama niesamowitość zawiera się na ostatnich paru stronach. I nic więcej. Autor popełnił ten sam błąd, co wcześniej i nie podomykał wątków. Nierzadko też wręcz urywał sceny w połowie naprawdę ważnych rozmów czy kwestii. Owszem, potem wspominał o tym w retrospekcjach, ale to już nie było to samo. Nawet ów tajemniczy „jadowity miecz”, będący zdaje się osią zespalającą całą opowieść, okazuje się kawałkiem żelastwa z niewielką ilością mocy. Jestem na nie. Na pochwały mimo wszystko zasługuje wydawnictwo. Utrzymali ten sam poziom oprawy powieści, co w tomie poprzednim. Nic dodać, nic ująć.`
Podsumowując, Jadowity miecz to książka słaba. Potrafiąca przykuć uwagę (język), ale licha. Autor nie potrafił utrzymać poziomu poprzedniej części. Nie warto po nią sięgać. Nie polecam.
Nasza ocena: 6,5/10
Książka wadliwa i nie potrafiąca sprostać oczekiwaniom po poprzedniczce. Nie polecam.Fabuła: 5/10
Bohaterowie: 5/10
Styl: 8/10
Wydanie i korekta: 8/10