Naprawdę nie lubię dzielić się wrażeniami z zabawy takimi tytułami jak God of War. No bo o czym tu pisać? Doświadczone studio z kolosalnym zapleczem i niemalże nieograniczonym kredytem zaufania (a co za tym idzie – funduszami) przez pięć lat dłubie i dopieszcza tytuł, który jest wypadkową wymienionych przeze mnie czynników. Czy coś może pójść źle?
Najwyraźniej nic. Bo nawet kompletna zmiana klimatu i wprowadzenie kilku gameplayowych rewolucji nie zaszkodziło trzonowi rozgrywki. Która podobnie jak we wcześniejszych odsłonach serii jest niemalże doskonała – szybka, angażująca i cholernie satysfakcjonująca.
Nie God of War, ale God of War
Gdyby zestawić ze sobą dotychczasowe przygody Kratosa z najnowszą częścią, na pierwszy rzut oka znaleźlibyśmy więcej różnic niż podobieństw. Grecki Olimp i jego bogowie wąchają kwiatki od spodu, więc zostaliśmy rzuceni w zupełnie odmienne klimaty mroźnej północy. Ale nawet motywacje naszego antybohatera zmieniły się kompletnie – zamiast w napadzie furii wyrzynać w pień nordycki panteon, Kratos poświęca się wychowaniu potomka.
Rewolucyjnych zmian doczekała się również sama rozgrywka, gdyż zamiast wysoko ustawionej kamery i dwóch ostrzy omiatających swoim zasięgiem obszar wielkości boiska do koszykówki Kratos uzbrojony został w śmiercionośny topór. Oprócz oczywistych właściwości polegających na ucinaniu kończyn oraz miażdżeniu organów wewnętrznych, siekierką można ciskać na całkiem spore odległości. A ta, niczym magiczny bumerang lub młot Thora, zawsze wraca prosto do ręki rzucającego.
Zaskakująco szybko przyzwyczaiłem się do zupełnie nowej perspektywy. Nisko zawieszona nad ramieniem Kratosa kamera sprawia, że momentami jego przypakowana sylwetka zdaje się zajmować pół ekranu. Jeszcze dziwniejszy jest fakt, że mimo iż wrogowie często otaczają gracza ze wszystkich stron, wcale nie jest dużo trudniej zorientować się w sytuacji niż dotychczas.
Nie możemy zapominać o najważniejszej zmianie. Wcześniej NPC spotykani przez Kratosa zwykle służyli mu po zabiciu jako masa pomagająca graczom rozwiązywać zagadki (zwłoki świetnie powstrzymują od pracy na przykład koło zębate). Tym razem twórcy postawili na coś zupełnie nowego – RELACJĘ.
Jaki ojciec taki syn?
Kratos w najnowszej grze nie dość, że opiekuje się swoim synem, stara się go nauczyć wszystkiego co sam potrafi, to jeszcze wyraźnie daje nam do zrozumienia, jak bardzo mu zależy. Relacja między zgorzkniałym półbogiem a naiwnym dzieciakiem ukazana została w sposób bardzo dynamiczny. Co lepsze, ich pogłębiająca się więź ma wpływ także na gameplay, gdyż każdy wspólnie rozwiązany problem gwarantuje jednemu lub drugiemu nowe umiejętności.
God of War znalazł się bliżej rasowego action RPG niż kiedykolwiek wcześniej, chociażby za sprawą całkiem szerokiego wachlarza statystyk. Nie wpłynęło to negatywnie na tempo akcji, gdyż „babrania” się w tabelkach nie ma specjalnie dużo.
Nie spać – zwiedzać
Więź między ojcem i synem rozwija się na półotwartych mapach, które przypominają to, co znamy z serii Uncharted. Są one skonstruowane w sposób zachęcający do eksploracji, a często zdarza się, że nawet z pozoru drobna znajdźka nagradza nas ciekawym i zabawnym dialogiem. Dzięki temu najświeższy exclusive na Playstation zapewnia kilkadziesiąt godzin uczciwej rozrywki.
Gdyby się nad tym głęboko zastanowić, wydany w tym roku God of War w zasadzie w niczym nie przypomina poprzednich części serii. Mimo to rodowód gry widać tutaj jak na dłoni, nie da się jej pomylić z żadną inną. Twórcy z Santa Monica Studios mieli całe pięć lat na dokładnie przemyślenie i przygotowanie swojego dzieła. Ten czas oraz ogromne doświadczenie ekipy jest widoczne dosłownie w każdym pikselu.
Czas na PS5?
A skoro o pikselach mowa – God of War wygląda naprawdę pięknie, Sony udał się kolejny system seller z obłędnymi widoczkami, zarówno na „zwykłym” PS jak i w wersji PRO. Obawiam się jednak, że jeśli tytuł pisany od początku do końca na daną konsolę nie może utrzymać stabilnych sześćdziesięciu klatek na sekundę (czasem ma problem z trzydziestoma…), czas głośno porozmawiać o kolejnej generacji sprzętu.
Nie zmienia to jednak faktu, że God of War jest serią, dla której warto zainwestować w maszynkę od Sony. Najnowsza odsłona to szczytowe osiągnięcie speców od elektronicznej rozrywki i tak troszeczkę nie wypada nie zagrać 🙂
Nasza ocena: 9/10
Najnowsza odsłona God of War to szczytowe osiągnięcie speców od elektronicznej rozrywki - w tą grę naprawdę trzeba zagrać.Grafika: 9/10
Udźwiękowienie: 8/10
Fabuła: 9/10
Grywalność: 10/10