Działania X-Mana sprawiły, że niemal wszyscy mutanci zniknęli z Ziemi. Czy Scott Summers w jakiś sposób odbuduje drużynę i poprowadzi ja do walki podczas wojny światów?
Wrogowie czy przyjaciele?
Scott Summers znany także jako Cyclops to jeden z filarów drużyny X-Men. Jest jej członkiem od pierwszego komiksowego numeru, czyli od roku 1963. Przez ten czas wielokrotnie zostawał jej liderem. Oczywiście zdarzało mu się także opuszczać jej szeregi, ale zwykle nie było to z jego winy, a i zawsze do niej powracał. Wolverine’a z kolei czytelnicy poznali już rok wcześniej, ale nie od razu należał on do teamu założonego przez profesora Xaviera. Logan zawsze wolał być samotnikiem, a jeśli już gdzieś zostawał, to nie na długo. Mimo wszystko najczęściej kojarzony jest właśnie z grupą X-Men. Obaj wywołani przeze mnie panowie mają za sobą burzliwą przeszłość. Bez względu na to, który ze światów wzięlibyśmy pod uwagę, to nie pałają do siebie sympatią. Sprzeczne charaktery, odmienne zdania, a przede wszystkim spór o Jean Grey mocno ich dzieliły. Potrafili się jednak tolerować, a w razie zagrożenia świetnie ze sobą współpracować. Trudno nazywać ich przyjaciółmi, bardziej należałoby ustawić ich status jako „to skomplikowane”. Tym razem muszą jednak odłożyć na bok wszelkie spory, aby ponownie zjednoczyć drużynę, a także uratować Ziemię przed inwazją sił Malekitha.
Kolejna zbiórka
Uncanny X-Men: Cyclops i Wolverine rozpoczynają się tam, gdzie zakończył się Upadek X-Men, czyli na Ziemi, z której zniknęli wszyscy mutanci. Jakimś cudem jednak X-Man nie zrobił wszystkiego jak należy. Scott Summers nadal żyje, a zza grobu jakimś cudem powraca także Wolverine. Jak się okazuje to niejedyni homo superior, którzy wciąż istnieją. Rozpoczyna się więc zbieranie niedobitków i próba stworzenia z nich nowej drużyny. Zwłaszcza że powracają także takie grupy jak Marauders, a nasz świat atakowany jest przez siły Malekitha. Oczywiście powrót bohaterów nie podoba się niektórym rządzącym, którzy znów szukają leku na wszelkie mutacje. Na szczęście Cyclops może liczyć na wsparcie Kapitana Ameryki. Czy jednak Steve da radę ochronić drużynę?
Scott? Logan? Gdzie jesteście?
Tytuł omawianego komiksu wskazuje na to, że głównym bohaterami powinni być tu oczywiście Cyclops i Wolverine. Opisy z kolei sugerują, iż temat przewodni to Wojna światów. Obie informacje są jak najbardziej mylące. To niejedyne problemy drugiego tomu Uncanny X-Men. Tak wielu dziur fabularnych już dawno nie widziałem. Jak już wspomniałem, Upadek X-Men kończy się wymazaniem z powierzchni Ziemi wszystkich mutantów. A tu już na pierwszej stronie Scott Summers jest cały i zdrowy. Oczywiście powroty w Marvelu to rzecz normalna i nawet największe kataklizmy nie są w stanie całkiem zlikwidować niektórych bohaterów, ale zwykle ma to swoje uzasadnienie. W tym przypadku zaszło niedopatrzenie ze strony polskiego wydawcy, który nie dał nam zeszytu, w którym postać powraca zza grobu! Podobnie zresztą nie wiemy nic o tym, jak ponownie na Ziemi znaleźli się m.in. Havok, Banshee, Magik, Mirage, Mystique czy Wolfsbane.
Ponadto należy dodać, że Cyclops z Loganem mają tu sporą rolę do odegrania, ale nie są też głównymi postaciami, jak sugeruje nam tytuł. Inna sprawa to najazd Malekitha, któremu poświęcono zaledwie 29 z 396 stron! Nie pasuje ona także do reszty przygody i zupełnie wybija historię z rytmu. A do tego wszystkiego dostajemy mnóstwo dobrze znanych nam fragmentów – zbieranie drużyny, agresja ze strony ludzi, robienie z mutantów przestępców, szukanie szczepionek, ataki rządowe. Właściwie trudno tu szukać momentu, który mógłby nas zaskoczyć. Trochę należy tu jednak autora, którym jest Matthew Rosenberg, rozgrzeszyć. W serii Marvel 2.0 u X-Menów zrobił się niezły bałagan, który teraz należy posprzątać. Stara się więc jak może, aby odłożyć wszystkie elementy na swoje miejsce i dać mutantom nowe życie.
Rzut oka na przygodę
Nad Uncanny X-Men: Cyclops i Wolverine pracowało kilku rysowników, największy wkład mieli jednak Salvador Larroca, Carlos Villa i Carlos Gomez. Zarówno ta trójka, jak i pozostali artyści wykonali swoją pracę bardzo dobrze. Trudno doszukiwać się tu jakichś błędów. Sama kreska oraz kolorystyka są przyjemne dla oka. Odpowiednio ukazane akcje znacznie przybliżają nas do wydarzeń rozgrywających się na kolejnych kadrach. Sporym plusem jest także pokazanie bohaterów w ich klasycznych strojach. Zabieg nieco nostalgiczny z pewnością sprawi przyjemność fanom.
Sporo do życzenia
Drugi tom serii Uncanny X-Men wydanej w serii Marvel Fresh jest mocno rozczarowujący. Choć akcja prowadzona jest w niezłym tempie i sporo się dzieje, to wyraźnie brakuje tu powiewu świeżości i nowych rozwiązań. Miłośnicy mutantów będą mogli wiele rzeczy przewidzieć zawczasu. Trudno będzie też zachęcić do lektury nowych czytelników, którym pewnie trudno będzie odnaleźć się w historii. Z kolei osoby, które chciałyby uzupełnić swoją kolekcję komiksów nawiązującą do eventu, którym jest wojna światów, dostaną zaledwie kilka stron i to niewiele wnoszących do wspomnianej przygody. Zawiódł także nieco Egmont. Choć wydanie zawiera jak zawsze kilka alternatywnych okładek, a i zostało uzupełnione o list od Matthew Rosenberga, to nie dołączono zeszytu opowiadającego o powrocie Scotta Summersa do świata żywych, przez co powstała spora dziura fabularna. Jedyne więc, na co narzekać nie możemy, to oprawa graficzna, która z pewnością podnosi nieco poziom całego wydania.
Nasza ocena: 5,8/10
Oby kolejne komiksy opowiadające o X-Menach okazały się lepsze.Fabuła: 4,5/10
Bohaterowie: 5,5/10
Oprawa graficzna: 8/10
Wydanie: 5,5/10