Site icon Ostatnia Tawerna

„Munchkin Steampunk” – recenzja gry karcianej

Munchkin to jedna z najbardziej popularnych karcianych gier przygodowych. Dzięki mnogości wariantów i dodatków możemy stać się na przykład krasnoludem złodziejem, elfim magiem czy kotowatym potentatem. Wszystko zależy od tego, czy zdecydujesz się pomieszać  wersje gry, co osobiście serdecznie polecam, bo wtedy dochodzi do różnego rodzaju śmiesznych zestawień kart. Tym razem, dzięki uprzejmości ekipy z Black Monk Games, biorę na tapet wyłącznie najnowszego Munchkina Steampunk.

Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy po otwarciu pudełka, to nowe kartonowe przegródki. Z boku może się wydawać, że to niby nic takiego. A jednak dla fana tej serii gier, ma to istotne znaczenie. Dzięki kartonowemu stelażowi pudełko zostało wewnątrz przedzielone na cztery jednakowej wielkości i głębokości prostokąty. Dzięki temu możemy w jednym miejscu trzymać podstawkę i dodatki. Oczywiście swoją teorię sprawdziłam w praktyce i udało mi się bez problemu umieścić w pudełku dwie podstawki, co oznacza, że spokojnie zmieści się w nim podstawka i dwa dodatki. To rewelacyjna wiadomość dla tych, którzy lubią trzymać talie drzwi i skarbów (każdy zestaw do gry zawiera dwie talie, drzwi i skarby, które podczas rozgrywki są ułożone osobno) oddzielnie i często zabierają gdzieś swojego Munchkina. Jedno opakowanie zamiast trzech to zawsze dobre rozwiązanie! Poza tym chyba wszyscy fani zgodzą się ze mną, że łatwo zniszczyć pudełka do dodatków.

Karty zostały utrzymane w steampunkowym klimacie, więc jeśli ktoś jeszcze nie zna Munchkina, a lubuje się w tej tematyce, powinien koniecznie sprawdzić tę pozycję! Standardowo gra zawiera dawkę solidnego, nieco bezczelnego, a miejscami wręcz czarnego nerdowego humoru. Podobno nie każdemu on pasuje, ja jednak jestem jego zagorzałą fanką. Moja ulubiona karta (i to nie tylko ze względu na zbieżność imion) to Mechaniczna Królowa Wiktoria. Fanom Sherlocka zapewne przypadnie do gustu Morlok Holmes. Pełną listę kart możecie oczywiście sprawdzić na oficjalnej stronie Munchkina.

W steampunkowej wersji mamy do czynienia z różnorakimi potworami, których siła jest zależna od pory roku, podczas jakiej toczy się rozgrywka. Wyobraźcie sobie, jak się czułam, trafiając na Zajączka z Eteru (niepozorny poziom 2), mającego +10, jeśli w danym miesiącu trwa albo odbyła się Wielkanoc. Klątwy też są świetne, bo można na przykład załapać się na rejs Titanikiem, a wszyscy wiemy, jak ta historia się skończyła. Pamiętajcie zatem, żeby zasiąść do munchkinowego starcia w dobrym nastroju, żeby żadna klątwa nie pokrzyżowała waszych planów.

Zdecydowanie bardziej wolę różne wariacje Munchkina, takie jak właśnie Steampunk, Legendy czy Apokalipsę, od klasycznej wersji. Choć ma ona swój urok i to właśnie od niej zaczęło się szaleństwo i wielka miłość, zawsze chętniej sięgam po coś bardziej fikuśnego. Grałam niemalże we wszystkie wersje i z czystym sumieniem stwierdzam, że Steampunk i Legendy to moje dwa ulubione Munchkiny.

Dziękuję serdecznie ekipie z Black Monk Games nie tylko za możliwość zagrania i zrecenzowania gry. Jesteście świetną ekipą, zawsze uśmiechniętą, pomocną i chętną do odpowiedzi na wszelkie pytania, które tylko przyjdą do głowy fanom gier, wydawanym przez was. Munchkina w wersji steampunkowej polecam serdecznie i czekam na dodatek urozmaicający rozgrywkę i z pewnością dodający jej jeszcze więcej pikanterii.

Exit mobile version