Site icon Ostatnia Tawerna

Mrocznie i biednie – recenzja „Warhammer: Chaosbane”

Kolejna gra z uniwersum Warhammera niestety nie wyprowadza tej marki z mrocznych wieków, w jakich jest ona pogrążona. Warhammer: Chaosbane wpisuje się w trend najwyżej średnich gier umiejscowionych w świecie Warhammera, z którego w historii tylko kilku tytułom udało się wyrwać.

Za produkcję Chaosbane odpowiada studio Eko Software, do tej pory tworzące niszowe gry, z których jedyną znaną mi jest seria How to Survive, czyli całkiem niezły survival horror o zombie. Ich najnowsze dzieło jest hack’n’slashem w rzucie izometrycznym, czyli gatunkiem, który do uniwersum Warhammera wydaje się pasować jak ulał, co potwierdziły też gry z serii Vermintide. Chociaż z perspektywą izometryczną studio było zaprzyjaźnione bardzo dobrze, to jednak brak doświadczenia w projektowaniu gier typu rąb i siecz zdecydowanie daje o sobie znać w toku rozgrywki w Chaosbane. W mojej opinii producenci nie poradzili sobie z istotą hack’n’slasha jako gatunku, skutkiem czego w ich produkcję gra się fatalnie. Postanowiłem, że w tej recenzji nie będę rozpatrywał mocnych i słabych punktów gry, ale porównując ją do innych przedstawicieli tego gatunku, spróbuję odpowiedzieć, dlaczego jest ona tak nieudana.

Pan usiądzie i sobie poklika, my zrobimy resztę

Pierwszym, co oferuje nam gra, jest wybór postaci spośród czterech predefiniowanych klas, które odgórnie mają określoną płeć, rasę, zestaw umiejętności oraz rolę. W tej kwestii zapewne można dopatrzeć się minusów, wszyscy przecież uwielbiamy tworzyć własne postacie i dopasowywać je pod siebie, poczynając już od wyglądu. Jednak gotowi bohaterowie nie są w tym gatunku niczym nowym; zerkając chociażby na kultowe Diablo III zauważymy, że tam również z początku do wyboru mieliśmy pięć gotowych postaci również z jasno określonym wyglądem i rolą. Co prawda już w tym miejscu Chaosbane wypada blado, gdyż produkcja Blizzarda oferowała graczom o jedną postać więcej, a także opcję wyboru jej płci. Wypada to jeszcze gorzej, jeśli dołożymy do tego zestawienia inną przodującą na rynku markę, czyli Path of Exile. W tej darmowej produkcji w tym momencie na start otrzymujemy siedem klas postaci, z czego wszystkie poza jedną posiadają trzy podklasy. Już w tym miejscu hack’n’slash ze świata Warhammera nie wygląda zbyt dobrze, a z mroku pokrywającego Stary Świat wyłaniają się kolejne problemy.

Jednym z nich jest nim automatyczne dodawanie umiejętności. Wraz z osiąganiem kolejnych poziomów doświadczenia nasza postać dostaje następne odgórnie przeznaczone dla niej zdolności. Proces ten trwa tak długo, że ma się wrażenie niemal całkowitego braku wpływu na rozwój postaci. W połączeniu z typem rozgrywki, jaki oferuje gatunek hack’n’slash, sprawia to, że graczowi pozostaje jedynie wciskać kolejne przyciski, próbując pokonać nacierających wrogów. Czasem nawet zdarzało mi się nie dostrzec, że operuję kolejną umiejętnością. Dla porównania, w Diablo III, na początku wygląda to nieco podobnie, ale już po chwili gracz ma wybór, z których z nich będzie w danym momencie korzystać albo w jakiej kombinacji. Powoduje to, że już od początku możemy zacząć dopasowywać postać o danej klasie do stylu, który najbardziej nam pasuje.

Co? Znowu Ty? Czy ja Cię już kiedyś nie zabiłem?

Kolejnym utrapieniem Warhammer: Chaosbane jest jego powtarzalność. Trudno powiedzieć, czy to lenistwo twórców czy też może brak czasu sprawił, że tytuł ten pod kilkoma względami wygląda jak szkielet gry w jednej z początkowych faz produkcji. Niezależnie od tego, którą z lokacji przemierzałem, wciąż trafiałem na tych samych niezbyt interesujących przeciwników. W każdym z czterech aktów na mojej drodze stawało do pięciu rodzajów wrogów, przy czym na przestrzeni kolejnych etapów potrafili oni różnić się od siebie jedynie kolorem. Bardzo rzadko trafi się potwór operujący jakimś konkretnym atakiem, który zmusiłby mnie do zmiany sposobu walki. A nawet kiedy miałem z takim do czynienia, to był on tak podobny do reszty, że przez długi czas nie byłem w stanie domyślić się, który to.

Ciemność widzę

Niedociągnięcia twórców można zauważyć również na innych polach. Chociaż paradoksalnie ich nie widać. Trudno je dostrzec, gdyż programiści z Eko Software po prostu zapomnieli je umieścić w grze. Mowa tutaj chociażby o oznaczeniach postaci niezależnych, z którymi możemy wejść w interakcje, jak na przykład sklepikarz. Po lokacjach kręci się niezbyt dużo NPC-ów, ale jeszcze mniej z nich odgrywa jakąkolwiek rolę w tym świecie, dlatego też warto byłoby podpowiedzieć graczowi, co chociaż niektórzy z nich mają mu do zaoferowania. Biednie jest też z samymi lokacjami. Są malutkie, ciasne i prowadzą prosto do celu misji, w żaden sposób nie zachęcając do ich eksploracji. Nie żeby było co eksplorować w sumie. Poziomy, chociaż ładne, są niemalże puste, a jedyne zawierające łup skrzynki są ulokowane bezpośrednio na naszej drodze.

Masz mój miecz i mój łuk, i… w sumie to wystarczy

Tym, co ucieszyło mnie w siekance Eko Software, jest obecność trybu kooperacji, bo przecież przed wyruszeniem w podróż należy zebrać drużynę. Online czy też współdzieląc ekran, mamy możliwość wspólnie stawić czoła zagrażającemu Imperium złu. Jednak również tutaj napotkamy pewien problem. Jedną z wielu bolączek tej produkcji jest nieodpowiedni poziom trudności zaproponowany graczom przez twórców. Mierząc się z hordami przeciwników, już w pojedynkę można odczuć znużenie i należy szybko zmienić opcje rozgrywki, by czerpać jakąkolwiek satysfakcję z siekania kolejnych wrogów. Kiedy w sukurs przyjdzie nam chociaż jeden towarzysz, okazuje się, że nawet najwyższy dostępny poziom trudności przestaje być jakimkolwiek wyzwaniem i najciekawszym zajęciem staje się rozmowa.

W teorii nie jest źle, w praktyce jest fatalnie

Dobrze zapowiadający się Warhammer: Chaosbane okazał się być grą na miarę tytułów niezależnych we wczesnej fazie produkcji. Całkiem niezły system walki wraz z ładną grafiką wepchnięty został do niemal pustego świata gry, który wygląda, jakby wciąż czekał na zapełnienie go zawartością. Pretekstowa fabuła, niezbyt różnorodni przeciwnicy oraz źle zaprojektowane lokacje sprawiają, że w Chaosbane gra się po prostu tragicznie. Szczególnie widać braki tej produkcji, kiedy zestawimy ją chociażby z darmowym Path of Exile. Deweloperzy z Eko Software muszą się jeszcze sporo nauczyć, zanim będą w stanie sprezentować nam udaną grę hack’n’slash.

Za udostępnienie egzemplarza gry do recenzji dziękujemy firmie CDP.

 

Exit mobile version