Site icon Ostatnia Tawerna

Mors omnia aequat… „Linia życia” – recenzja filmu

Ludzkość od wieków fascynuje wszystko to, co związane ze śmiercią. Jedni boją się chwili, kiedy Żniwiarz upomni się o ich dusze, inni nie mogą się doczekać zakończenia swojego ziemskiego żywota. Istnieje wiele teorii odnoszących się do tego, co czeka nas po śmierci. Każda religia raczy swoich wiernych jakąś wizją życia po – czy to związaną z pójściem do nieba, piekła albo czyśćca, czy z reinkarnacją, czy też z Szeolem. Jednego możemy być pewni – kiedyś nadejdzie kres naszych dni.

Śmierć fascynuje – bardzo często motyw zgonu jest wykorzystywany przez artystów, pisarzy czy osoby ze świata filmu. Każdy chce okiełznać nieokiełznane, upersonifikować śmierć, nadać jej realny kształt, ujarzmić ją. W końcu najbardziej boimy się tego, czego nie da się dotknąć, czemu nie da się zapobiec.

Kadr z filmu „Linia życia”

Niels Arden Oplev także postanowił poeksperymentować z tym motywem. Sięgnął więc po znaną z filmu Joela Schumachera historię, przeniósł ją do czasów nam współczesnych i oblekł w nowsze szaty. A wszystko po to, by odpowiedzieć na pytanie, a przynajmniej spróbować, dotyczące tego, co się dzieje z człowiekiem w momencie śmierci.

Ubi sunt?

Jeżeli oglądaliście film Linia życia z 1990 roku, wiecie mniej więcej, czego możecie się spodziewać po obrazie Opleva. Grupa studentów medycyny pragnie poznać, co tak naprawdę dzieje się z człowiekiem po śmierci. By odpowiedzieć sobie na to pytanie, bohaterowie horroru specjalnie wprowadzają się w stan śmierci klinicznej, aby zbadać aktywność mózgu w tym momencie i samemu przekonać się, co kryje się po drugiej stronie. Światełko w tunelu? A może otchłań bez dna? Każdy z protagonistów widzi coś innego. Jednak to, co na początku biorą za czystą zabawę z nauką, będzie miało swoje konsekwencje.

Kadr z filmu „Linia życia”

Linia życia Opleva to bardzo nierówna produkcja. Z jednej strony widza ciekawi to, co się stanie z bohaterami opowieści, kto przeżyje, a kto nie. Z drugiej wszystko to zostało podane w niezwykle sielankowy sposób. Poważny temat śmierci, tego, co kryje się po drugiej stronie, okazał się niezwykle spłycony. Reżyser nie podołał zadaniu, taki pokierował fabułą, że zamienił dobrze zapowiadającą się opowieść w bzdurną i pełną nielogicznych rozwiązań.

Badania nad śmiercią to jedynie wierzchołek góry lodowej. Owszem, motyw ten okazuje się ciekawy, same wizje po śmierci także. Jednak efekt zabawy ze śmiercią pozostawia wiele do życzenia. Jest chaotyczny, nielogiczny, tak naprawdę efekty eksperymentu i to, co ze sobą niosą, nie zostały dobrze przemyślane przez reżysera.

Oplev serwuje nam coś, co nie ma sensu, coś, co w ogóle nie jest interesujące. Duchy? Wspomnienia? Ręka sprawiedliwości? Nie tylko bohaterom miesza się w głowach, w pewnym momencie widz też czuje, że za dużo tych udziwnień i kombinacji. A przecież można to było przedstawić w zupełnie inny, bardziej zjadliwy sposób.

Kadr z filmu „Linia życia”

Memento mori

Fabularnie Linia życia okazała się sporym rozczarowaniem. Niestety nawet zatrudnienie znanych aktorów nie pomogło filmowi. Diego Luna to dobry aktor, jednak ta postać nie została napisana dla niego. Grany przez niego Ray to dość nijaki jegomość, który jest tym najmądrzejszym z najmądrzejszych. Niestety ta postać została dodana tylko po to, by ktoś uratował bohaterów przed konsekwencjami ich eksperymentów oraz aby grana przez Ninę Dobrev postać miała się w kim zakochać. Jedynie Ellen Page wykrzesała z siebie jakieś emocje, reszta bohaterów zlała się ze sobą w jedno.

Kadr z filmu „Linia życia”

Linia życia mogłaby być dobra. Film z 1990 roku okazał się o wiele ciekawszy, miał klimat i trzymał w napięciu. Nowa wersja nie dorasta mu do pięt, nawet cameo jednego z aktorów z oryginalnej produkcji nie pomogło. Ten film po prostu jest nijaki.

Nasza ocena: 5/10

Linia życia zaskakuje, niestety negatywnie. W tym filmie wiele się dziele, ale tak naprawdę są to wydarzenia, które nie wciągają, są za chaotyczne.



Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa wizualna: 5/10
Oprawa dźwiękowa: 6/10
Exit mobile version