Site icon Ostatnia Tawerna

Mój pierwszy raz z Mundruczó. Czy zapomnieliśmy patrzeć w górę? – recenzja filmu „Księżyc Jowisza”

Film ten wybrałam w ciemno, nie wiedząc do końca, czego się spodziewać. Wiedziałam jedynie, że będzie to produkcja węgierska, dystrybuowana przez Gutek Film, a więc nie nastawiałam się na kino superbohaterskie w stylu Marvela, mimo że miał pojawić się tam latający człowiek.

Tytuł sugerował mi kosmitę, ale wiedziona intuicją, oczekiwałam mocnej historii z elementami nadprzyrodzonymi w tle. To, czym dostałam mocno jak uderzeniem, spowodowało poznawczy mętlik w mojej głowie. Dosłowne czytanie fabuły pogłębiło ten chaos, jednak metafizyczna płaszczyzna filmu przyniosła pewną ulgę.

O co chodzi?

Młody syryjski uchodźca ucieka z kraju, lecz gdy dociera za węgierską granicę, zostaje powstrzymany paroma pociskami… ale zmartwychwstaje po postrzale przez policjanta i odkrywa nową umiejętność lewitacji. Jednak z czasem jego dar ewoluuje, tak jak i postawy innych bohaterów względem niego.

Kadr z filmu „Księżyc Jowisza”

O co chodzi vol. 2?

Jak dowiadujemy się w pierwszych sekundach filmu, Jowisz ma wiele Księżyców, a jednym z nich jest wyjątkowa Europa, określana tak ze względu na to, że może na niej powstać życie – ponieważ odkryto na jej powierzchni życiodajną wodę. Ta informacja sprawiła, że prezentowana historia nabrała dla mnie głębi.

Tematy wielkiej fali migracji, obozów uchodźczych, a także ich związku z terroryzmem są żywo podejmowane w debacie społecznej oraz politycznej i mam wrażenie, że reżyser Księżyca Jowisza chce zabrać w niej głos. Nie jestem tylko do końca pewna, co chce w tej kwestii powiedzieć.

Kadr z filmu „Księżyc Jowisza”

Poznajemy świat brudny, łapówkarski, niemoralny. Jednocześnie pokazany zostaje on z techniczną troską o detale, wydaje się także spowity senną aurą – co razem sprawiało wrażenie obcowania z dziełem sztuki wizualnej. Być może kradnące uwagę widza prowadzenie kamery – jej podążanie za każdą kroplą czy spowodowanym brakiem grawitacji ruchem – odsuwało na bok fabularne przesłanie, pozwalając, aby widz utonął na chwilę w zachwycie, przekupiony trudnym do uchwycenia urokiem.

A to tylko pogłębiło odczuwane przeze mnie rozdwojenie.

Film obrazem opowiadał jedno, a fabułą drugie.

O co chodzi vol. 3?

Młody Mesjasz przybywa do Europy, by stać się symbolem jej przemiany duchowej. Obserwujemy go na początku tej drogi, gdy pod jego wpływem deklarujący swoją ateistyczną postawę lekarz nawraca się i stara się „naprawić” resztę społeczeństwa, sprawiając, by zaczęło ono spoglądać w górę, w niebo. Tę interpretację wspierają liczne ikoniczne odwołania do znanych ze Starego i Nowego Testamentu przedstawień, lecz nie są to kalki jeden do jednego. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że oto doktor Stern w pewnym momencie wydaje się być synem marnotrawnym – czy też Szawłem, który staje się Pawłem, Apostołem Narodów…

Kadr z filmu „Księżyc Jowisza”

Nie wiem

Podjęcie się rozszyfrowania różnych płaszczyzn filmowych było zadaniem niełatwym, spędzającym sen z powiek. Towarzyszyła temu działaniu irytacja. Choć starałam się uporządkować własne doświadczenie kinowe, to przemieszanie symbolizmu i patetyzmu, a także operowanie motywem wątpliwie umotywowanej przemiany (w duchu przypowieściowym w zasadzie) i ogólny nierówny rytm fabularny sprawiają, że mój zachwyt nad wizualną i muzyczną warstwą, jak i pozytywne wrażenie – mijają.

 Księżyc Jowisza wyprowadza bowiem ze strefy komfortu, atakuje przesadą, miesza porządki. Innymi słowy, całość okazuje się niespójna. I dręcząca. Lub po prostu mierzona jest na widza o specyficznej wrażliwości. Jest to jednak film stanowczo warty obejrzenia – czy raczej zmierzenia się z nim.

Nasza ocena: 6,5/10

Jeśli potrzebujesz filmowego wyzwania, wybierz się na Księżyc Jowisza. Nie otrzymasz bowiem kina akcji, lecz hybrydę gatunków i metafizyczny zawrót głowy – nowy rodzaj audiowizualnego patchworku.



Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 5/10
Oprawa wizualna: 10/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10
Exit mobile version