Site icon Ostatnia Tawerna

Mięso z hipermarketu – recenzja filmu „Wake Up”

Czasami można się zastanowić, czy naprawdę brutalność w slasherach musi być różnorodna i zmyślna, może wystarczy zwykła prymitywność?

Włamanie, zabawa i łowy

Grupa młodych aktywistów włamuje się w nocy do hipermarketu House Idea w ramach protestu i bojkotu dyskontu za mordowanie tysiąca zwierząt i wycinkę lasów amazońskich. Na początku idzie wszystko po ich planie, meble zostają wymalowane farbą, łazienki ubrudzone, a na koniec ekipa decyduje się zagrać w paintballa. Nie wiedzą jednak, że jeden z nocnych strażników ma bardzo mało cierpliwości.

W przypadku tego seansu nie możemy mówić o żadnym rozkręcaniu się historii. Tak naprawdę całość zaczyna się już od faktycznej akcji i wyłącznie przyśpiesza, nie dając żadnej chwili na głębsze poznanie postaci. Nie dziwi to, bo sama fabuła jest tylko pretekstem do rozpoczęcia łowów przez strażnika, a bohaterowie, to jedynie mięso armatnie. I to w klasycznym rozumieniu, bo przedstawieni aktywiści reprezentują dość ograniczone umiejętności myślenia, a instynkt przetrwania chyba zostawili w domu. Widoczne to jest do takiego stopnia, że nie umiemy im współczuć, nie odczuwamy też do nich żadnej sympatii, bo po prostu sami wchodzą pod prowizoryczną broń antagonisty. Opowieści nie pomaga też zupełne olewanie niektórych wątków i nagłe zmiany w zachowaniu postaci. Można odnieść wrażenie, że sporo rzeczy zostało podczas montażu wyrzuconych do kosza.

Człowiek to największy drapieżnik

Z grupy nieciekawych postaci wyłania się jednak świetny antagonista. Strażnik o imieniu Kevin (Turlough Convery) wyróżnia się łatwym popadaniem w złość, niezwykłą agresją i zainteresowaniem do tworzenia prostych broni. To połączenie tworzy brutalnego, ale dość prymitywnego zabójcę, ale nie jest to w żadnym stopniu wada. Pułapki i broń wykazują się prostotą, ale ich działanie, wraz z dzikim postępowaniem strażnika, skutkuje satysfakcjonującym polowaniem na ofiary. Mimo że akcja dzieje się w supermarkecie, to Kevin zachowuje się, jakby działał w dziczy, co potwierdzają krótkie wstawki z perspektywy antagonisty, gdzie widzi siebie jako łowcę na terenie łowieckim. Sam aktor też świetnie odgrywa swoją rolę, czuć tę złość i żądze tropienia w tej postaci.

Warstwa wizualna jest stosunkowo poprawna. Brak jakiejkolwiek zabawy kamerą i perspektywami, wszystko jest statyczne i niczym się niewyróżniające. Szybko jednak zauważymy, że film jest niezwykle ciemny – nic dziwnego, w końcu w większości akcja dzieje się z wyłączonymi światłami, ale mimo tego żadna scena nie jest sztucznie ukrywana pod tym ciemnym płaszczem, a brutalne sekwencje są dobrze widoczne, więc reżyser wiedział jak operować światłością i ciemnością. Na ogromny plus też jest pewien fragment w kompletnej ciemności, gdzie widać jedynie postacie.

Film delikatnie dotyka poważnych tematów, ale w żaden sposób nie próbuje być pouczający czy w ogóle posiadać głębszy przekaz. To odmóżdżający i niezwykle satysfakcjonujący slasher – idealny do nocnego odpoczynku z popcornem i zimnym napojem w dłoni. Nie każdy film musi nieść ze sobą morał czy naukę, czasami wystarczy sama rozrywka, a Wake Up zdecydowanie ją wam zapewni.

Za możliwość obejrzenia filmu dziękujemy sieci kin Cinema City!

Nasza ocena: 7/10

Przykład dobrze zrobionego i satysfakcjonującego slashera ze świetnym antagonistą i fabułą napisaną na kolanie.

Fabuła: 3/10
Brutalność: 8,5/10
Oprawa wizualna: 8,5/10
Oprawa dźwiękowa: 8/10
Exit mobile version