Site icon Ostatnia Tawerna

„Mieliśmy ubaw po pachy“ – rozmowa z Kurtem Russellem o „Strażnikach Galaktyki Vol. 2“

Guardians Of The Galaxy Vol. 2 Ego (Kurt Russell) Ph: Film Frame ©Marvel Studios 2017

Strażnicy Galaktyki Vol. 2 pojawili się w sklepach na Blu-ray 3D, Blu-ray i DVD. Z tej okazji przedstawiamy rozmowę o produkcji Jamesa Gunna z filmowym Ego, czyli samym Kurtem Russellem.

Pokonanie Ronana przyniosło Strażnikom Galaktyki sławę i uznanie w najdalszych zakątkach kosmosu, co przełożyło się na znaczący wzrost zainteresowania ich usługami. Wskutek nieprzemyślanych działań Rocketa, Strażnicy w jednej chwili z bohaterów stają się zbiegami. Nieoczekiwanie z pomocą przychodzi im tajemniczy Ego, przedstawiający się jako… ojciec Petera Quilla (Chris Pratt). Oto zapis rozmowy z odtwórcą tej roli – Kurtem Russellem.

Ostatnia Tawerna: W jaki sposób zacząłeś współpracę przy Strażnikach Galaktyki Vol.2?

Kurt Russell: Byłem w trakcie promocji Nienawistnej ósemki, gdy nagle ludzie zaczęli mnie pytać „Czy zagrasz w Strażnikach Galaktyki 2?”. Telefon mi się wtedy urywał od tego. Kojarzyłem Strażników Galaktyki, ale wtedy jeszcze ich nie widziałem. Nie dostałem też oficjalnej propozycji udziału w sequelu. Nietypowe było to, że wszyscy mi mówili, jaki to świetny pomysł. „Będzie fantastycznie” – mówili. „To będzie rola ojca Petera Quilla, a jego gra Chris Pratt. Idealnie się do tego nadajesz”.

Martwiło mnie jednak, że ostatecznie fani będą rozczarowani…

OT: Ale wtedy jeszcze nie dostałeś propozycji zagrania w filmie?

KR: Nie. Pamiętam, że sobie myślałem: „No, to brzmi naprawdę dobrze i interesująco”. Ale wtedy musiałem jeszcze obejrzeć pierwszą część. Jak zobaczyłem Chrisa [Pratta] kopiącego Orloni, te kosmiczne szczury na początku filmu, to zacząłem go naprawdę lubić i rozumieć nastrój filmu oraz to, co Chris wnosi do swojej roli. I w jakiś sposób łączyło się to z moimi wcześniejszymi postaciami; w szczególności z Jackiem Burtonem z Wielkiej draki w chińskiej dzielnicy.

OT: Coś jeszcze spowodowało, że spodobała Ci się rola Ego?

KR: Jak tylko przeczytałem scenariusz, zrozumiałem, dlaczego przyszli do mnie. Martwiło mnie jednak, że ostatecznie fani będą rozczarowani, bo ojciec Petera okazuje się złolem. To było fajne i dobre. Ludzie pokochali pierwszy film i byli podekscytowani tym, że wcielę się w ojca Petera Quilla. Nie wiedzieli jednak, że będę grać postać tak straszną, że Peter będzie mnie musiał zabić. Pomyślałem sobie: „To w sumie super, tylko mam nadzieję, że to nie popsuje odbioru Strażników Galaktyki Vol. 2”.

OT: Powiedziałeś o swoich wątpliwościach reżyserowi?

KR: Dokładnie tak zrobiłem. Rozmawiałem krótko z Jamesem Gunnem. To była szybka, zwięzła i niezbyt głęboka konwersacja, ale zaryzykowałem. Powiedziałem mu: „Chcę to zrobić. Chcę zagrać wszystkie różne aspekty tej postaci, ale musimy doprowadzić widzów do miejsca, w którym oni sami będą chcieli, żeby Peter zabił swojego ojca. I to jest wyzwanie”. To taki dobry twist. Uważam, że jest świetny. Jak grecka tragedia.

Przysłuchiwałem się widzom na kilku seansach…

OT: Jak publiczność zareagowała na ten zwrot akcji?

KR: Reakcja była fantastyczna. Mogłeś dosłownie usłyszeć, jak z widowni uchodzi powietrze, kiedy moja postać beztrosko opowiada o matce Petera i mówi: „Pękło mi serce, gdy umieszczałem ten guz w jej głowie”. Przysłuchiwałem się widzom na kilku seansach i to niesamowite, słyszeć, jak reagują. Pamiętam próby czytane z Chrisem i Jamesem, kiedy dosłownie zmieniłem osobowość o sto osiemdziesiąt stopni i powiedziałem: „Teraz wiem, że to źle brzmi…” i wybuchnęliśmy śmiechem, a potem James powiedział: „Musimy to zrobić!”. Pomyślałem sobie, że ci goście są odważni i pewni. To było świetne uczucie.

OT: Czy to słodko-gorzkie uczucie zostać zabitym w swoim pierwszym filmie Marvela?

KR: Sprawa wygląda tak… Lata temu unikałem robienia sequeli. Nie będę się zagłębiał, które to były filmy, ale jedne z większych. Proponowano mi kontrakty na trzy obrazy i zawsze mówiłem: „Nie zrobię tego, bo to nie jest to, czego chcę. Nie chcę być związany”. Moi agenci bywali sfrustrowani, bo to były duże produkcje, ale mówiłem: „Przykro mi, chłopaki. Po prostu nie chcę tego robić”. Dzięki temu miałem okazję grać wielu różnych bohaterów w rozmaitych gatunkach i jestem zadowolony, że tak zrobiłem. Ale jak spojrzałem na ten film, to pomyślałem: „Ta postać jest kapitalna! Pomyśl, co byś mógł zrobić z tym facetem”. Poza tym krajobraz jest teraz zupełnie inny niż był wtedy.

OT: Jakie wspomnienie z planu Strażników Galaktyki Vol. 2 najbardziej utkwiło Ci w pamięci?

KR: Świetnie współpracowało mi się z Jamesem Gunnem. Naprawdę. Jest fenomenalny. Ze wszystkimi świetnie mi się współpracowało. Ale chwile spędzone z Chrisem Prattem były wyjątkowo zabawne, bo on nie boi się próbować niczego. I ja też nie. Razem mieliśmy ubaw po pachy.

OT: Nad którymi scenami najlepiej Ci się pracowało?

Scena z Brandy zdecydowanie jest dla mnie wyjątkowa. Ten fragment, w którym mówię równo z muzyką, wyjaśniając Peterowi, że jesteśmy żeglarzami z tej piosenki i dlaczego to najlepszy utwór napisany kiedykolwiek na Ziemi. To był ten idealny dialog w stylu: „Poważnie? Żartujesz sobie? To jest tak przekomicznie fantastyczne”. A jeszcze są tacy, którzy z sentymentem przyznają rację. „Tak! W końcu ktoś powiedział, że Brandy jest najlepszą piosenką wszechczasów”. De facto natknąłem się już na takich ludzi. Po prostu uwielbiam, jak idealnie to zadziałało. Świetnie się bawiliśmy.

Musisz tu ściągnąć Davida Hasselhoffa!

OT: Jeszcze jakieś sceny się wyróżniają dla Ciebie?

Bardzo dobrze kręciło nam się scenę walki pomiędzy Chrisem a mną. Czuję się bardzo swobodnie w tego typu sprawach i dużo już tego w życiu robiłem, więc przyjemnie było pokazać mu sztuczkę czy dwie. Jest taki uroczy. Te dwie sceny najlepiej wspominam, ale wydaje mi się, że ta z Brandy zostanie ze mną na zawsze.

OT: David Hasselhoff był sympatycznym dodatkiem do obsady Strażników Galaktyki Vol. 2. Co myślisz o jego epizodzie?

KR: Tak naprawdę to ja zasugerowałem to Jamesowi Gunnowi. Stwierdziłem: „Wydaje mi się, że Ego powinien się zmienić w Davida Hasselhoffa, kiedy Peter do niego strzela i się mocno wkurza, i mówi »Za kogo ty się, do cholery, uważasz? Próbowałem być wszystkim, czym chciałeś!«”. Powiedziałem: „W tym momencie powinienem zmienić się w Davida Hasselhoffa, bo to jest ojciec, którego Peter Quill stworzył sobie w głowie, a w tym momencie, mimo gniewu, nadal staram się go przekonać. Musisz tu ściągnąć Davida Hasselhoffa”. Cieszę się, że to wypaliło i David się zgodził. Jest idealnie.

Exit mobile version