Site icon Ostatnia Tawerna

Między nami jaskiniowcami – recenzja gry „Paleo” Petera Rustemeyera

Kooperacyjna gra karciana – te trzy słowa ciągiem w zupełności wystarczą, by wzbudzić moje zainteresowanie. Dorzucając do tego ciekawy setting i porządne wykonanie można już mieć pewność, iż gra wyląduje na moim stole. Tak też było z Paleo, czego dziś zupełnie nie żałuję.

Krzemień.

O tej grze po raz pierwszy usłyszałem przy okazji (Kenner)spiel des Jahres 2021. Z nagrodami tego typu można się zgadzać mniej lub bardziej (zwykle to konkurs popularnośći), jednakże w ostatnich latach ten tytuły otrzymywały tytuły, które potem stały się bardzo popularne (np. Załoga, Na skrzydłach, Szarlatani). Z tego powodu uważam, że warto je dokładnie obserwować.

W drugim akapicie zwykle staram się przytoczyć krótko kilka faktów o autorze gry – w tym przypadku jednak nie bardzo jest o czym mówić, gdyż Pan Rustemeyer jest na początku swojej kariery autorskiej (wg bgg stworzył jeszcze jedną grę, o której nigdy wcześniej nie miałem przyjemności słyszeć).

Pochodnie.

Paleo ma całkiem ładne kartonowe pudełko z mamutem, w którego wnętrzu mieści się poręczna kartonowa wypraska oraz kilka plansz, cała masa bardzo ładnie ilustrowanych kart, sporo żetonów, znaczniki podstawowych surowców oraz instrukcja i załącznik do niej dotyczący scenariuszy. Od strony wykonania nie ma się do czego przyczepić, a zapomniałem wspomnieć o składanych pojemnikach na karty. Bardzo solidna robota. Oba dokumenty pisane także stoją na wysokim poziomie, o ile się nie mylę zauważyłem ledwo jedną lub dwie literówki.

Mamuty górą!

Mamy tutaj do czynienia z grą dla od jednej do czterech osób. Osobiście nie jestem fanem gier solo i moim zdaniem optymalnym podejściem do tego tytułu będzie dwóch (troszkę trudniej) lub trzech graczy. Gra może skończyć się na 2 sposoby: porażką (po zebraniu pięciu żetonów czaszek) lub zwycięstwem graczy (pięć żetonów mamuta). Proste.

Czaszki się otrzymuje za niespełnianie celów scenariusza lub tracąc członków swojego plemienia. Zdobycie żetonów z tym miłym puchatym słoniem jest nieco bardziej skomplikowane i w różnych scenariuszach odbywa się w nieco inny sposób – poza pewnymi kartami pomysłów, które przy odrobinie szczęścia mogą pojawić się w każdej rozgrywce.

A jak w to się gra? Najpierw należy przygotować scenariusz – początkowo warto spróbować tych zawartych w załączniku, ale później można je dowolnie łączyć. Karty są podzielone na talie – część z nich gra zawsze (sny, pomysły, ludzie, moduł kart podstawowych) – pozostałe są zależne od scenariusza – i tak raz będziemy polować na mamuty w poszukiwaniu pożywienia, by innym razem spróbować przeprawić się przez rzekę. Lub oba naraz. Taki podział kart bardzo mi się podoba i powoduję, że setup tej gry jest bardzo prosty i szybki. Karty następnie się tasuje i część z nich pozostaje na stole jako stosy do dobierania, a reszta jest rozdawana mniej więcej równo pośród graczy.

Właściwa rozgrywka składa się z dobierania trzech kart i wyboru jednej z nich po rewersie – różne typy kart, różne rewersy. Następnie wszyscy gracze obracają te karty w tym samym momencie i należy je rozpatrzyć. Jeśli nie jest to wyraźnie określone, można to robić w dowolnej kolejności. Po rozpatrzeniu wszystkich kart ten cykl się powtarza, aż każdemu z graczy te karty się skończą – wtedy nadchodzi pora wyżywienia ludzi i sprawdzenia celi scenariusza. Jeśli nie stać nas na wystarczającą ilość pożywienia – za każdego głodnego współplemieńca otrzymuje się żeton czaszki – jeśli nie spełniliśmy wymagań scenariusza – to samo. O ile nie nastąpił właśnie koniec gry rozpoczyna się kolejna runda od potasowania kart i ich rozdania. I tak do zwycięstwa. Lub porażki.

Warto?

Udało nam się zagrać w Paleo ok. 20 razy. Pierwszym wrażeniem było, że gra jest bardzo trudna. Aż zanadto. Potem okazało się iż źle interpretowaliśmy jedną z zasad i było już nieco łatwiej. Choć znowu przegraliśmy. Myślę iż te początkowe porażki wpłynęły w pewien sposób pozytywnie na chęć udowodnienia grze, że jednak nadajemy się do czegoś więcej niż tarcia chrzanu.

Rozgrywka jest szybka, emocjonująca – mocno losowa (uwaga!). To dobieranie jednej z trzech kart na wpół ciemno – bardzo fajny pomysł. Duże zróżnicowanie scenariuszy. Modułowość, która już chwaliłem zasłuży na jeszcze jedną oznakę uznania – bardzo lubię ten element w grant budujący regrywalność. Oczywiście – największe wrażenie robi gra przy pierwszym podejściu – znajomość kart jest tutaj ogromnym walorem i zmienia rozgrywkę w znacznym stopniu. Choćbym bardzo chciał nie mam za bardzo czego się przyczepić. Czekam niecierpliwie na dodatek i nie mogę doczekać się nowych scenariuszy – dwa mini dodatki dawno dokupione i ograne.

Jako, że ta recenzja pojawia się ze sporym opóźnieniem to postanowiłem dopisać dwa zdania po czasie. Uważam, że w Paleo najtrudniej i najciekawiej gra się zdecydowanie za pierwszy razem. Znajomość kart grę znacznie ułatwia i czyni mniej ciekawą, choć w mojej ocenie to nadal bardzo dobra gra kooperacyjna o średniej ciężkości. Ja bawiłem się bardzo dobrze, a mój pluszowy mamut jeszcze lepiej.

Nasza ocena: 8/10

Bardzo solidny tytuł kooperacyjny o prostej mechanice, wysokiej regrywalności i szybko rozkładający się na stole. Czego chcieć więcej?

Grywalność: 8/10
Jakość wykonania: 8/10
Regrywalność: 8/10
Exit mobile version