Po walce z przepotężnym hrabią Strahdem nasi bohaterowie zostają teleportowani daleko w północne góry Faerûnu, znane jako Grzbiet Świata. Pokonani nie tylko fizycznie, ale i psychicznie muszą przetrwać na tym niegościnnym, lodowym pustkowiu, dopóki nie znajdą pomocy i ostatecznie nie wciągną się w kolejną jeszcze bardziej szaloną przygodę niż poprzednia.
Jesteś bohaterem, gdy wychodzisz cało z bitwy
Nasi bohaterowie kontynuują swoją przygodę, tym razem jednak są, zdaje się, w o wiele gorszej sytuacji nie poprzednio. Zmarznięci, ranni i głodni muszą przetrwać na niegościnnym terenie, jakim jest Grzbiet Świata, czyli masyw górski przypominający klimatem zamarznięte piekło. Trzeba jednak przyznać, że nie brakuje tu niczego, czego nie pragnąłby prawdziwy poszukiwacz przygód. Mamy lodowych gigantów, gryfy, magię i smoka strzegącego skarb. Można by rzecz klasyka, ale to, co wyróżnia omawiany komiks, to zmiana, jaka zaszła w bohaterach. Dokładnie to w postaci Minsca, który po porażce odniesionej w walce z ostatnim wrogiem stał się całkowitym przeciwieństwem swojego zwykłego, śmiałego, optymistycznego ja. Jak widać, w wydawać by się mogło sztampowym do bólu fantasy, znalazło się miejsce na ukazanie, chociaż odrobiny głębi postaci.
W recenzji poprzedniego tomu wspomniałem o tym, że Jim Zub pisze swoje historie, tak jakby siadał do stołu, rzucał kostką i grał. I wiecie co? Po przeczytaniu Dungeons & Dragons. Furia Lodowego Giganta jestem jeszcze bardziej skłonny w to uwierzyć. Sposób, w jaki rozpisana jest fabuła, charakterystyka postaci i dialogi między nimi – wszystko przypomina zachowania prawdziwych przyjaciół, którzy wspólnie rozgrywają kolejną sesję RPG. I być może to właśnie sprawia, że komiks czytało mi się tak dobrze. Autor świetnie wykorzystuje potencjał postaci. Znajomość języka gigantów u naszej rezolutnej łotrzycy jest niezwykle przydatna, podobnie jak jej sposoby na namówienie ich do rozmowy i ujawnienia, jakie są ich plany.
Jim Zub wnosi do komiksu równowagę, z którą niewielu twórców byłoby w stanie sobie poradzić. Kiedy bohaterowie i ich nowi sojusznicy ścigają się z czasem, by ocalić miasto, staje się to świetną okazją do przypomnienia tego, jaką drogę przebyła drużyna i jak wpłynęły na nią kolejne starcia. Można więc powiedzieć, że sposób, w jaki skonstruowana została historia oraz subtelne przypomnienia o przeszłości i wątkach pozostawionych bez odpowiedzi, na pewno się udały.
Czy lodowe giganty mają niebieskie mózgi?
A co jeszcze się udało? No, z pewnością oprawa graficzna. Za rysunki odpowiada Netho Diaz, któremu udało się oddać mrożące krew w żyłach warunki panujące na północnych rubieżach Zapomnianych Krain. Zagrożenia, którym sprostać będzie musiała drużyna, objawiają się w postaci gigantów i zamieci, a dzięki rysunkom czytelnik dobrze wie, że opowiadana historia będzie rzucać bohaterom wyzwanie na wiele sposobów, a nie tylko poprzez walkę. Diaz wprowadza na stół kolorowych herosów, którzy już pokazali, że są dobrze wyposażonymi i szczegółowymi postaciami, ukazując swoje bohaterskie zdolności już podczas pierwszego spotkania.
Zobaczymy tu więc wiele naprawdę świetnych scen walk, gdzie doskonałe ułożenie poszczególnych paneli współgra z kolorami, za które odpowiadają Thiago Ribeiro oraz Milen Parvanov. Najdrobniejsze elementy każdej postaci wychodzą wyjątkowo dobrze, od światła tańczącego wokół mięśni Minsca po szczegóły szat Deliny. Wygląda to fantastycznie, szczególnie że w trzecim tomie mamy okazję zobaczyć bardziej realistyczne podejście do rysunku i powoli skłaniam się ku stwierdzeniu, że taki styl lepiej pasuje do serwowanej nam epickiej opowieści. Aaa no i na końcu tomu znowu mamy klimatyczne rysunki i szkice, w sam raz, by oprawić w ramki i powiesić np. nad łóżkiem – coś, do czego przyzwyczaiła nas już ta seria.
Trzymajcie się chomików!
W Dungeons & Dragons. Furia Lodowego Giganta mamy do czynienia z udaną przygodą, w której można spotkać wszelkiego rodzaju stworzenia i potwory, znane nie tylko graczom papierowych RPG, ale również osobom, które w jakimś stopniu związane są z tematyką fantasy. Sam komiks nie narzuca nawet znajomości poprzednich tomów, baaa, nie mówiąc już o uniwersum D&D, bowiem na pierwszych kilku stronach znajduje się podsumowanie i biografie postaci, które szybko pozwalają odnaleźć się w sytuacji.
Sama historia jest świetna, nie tylko jako odrębna przygoda, ale również jako kontynuacja serii. Czytelnik ma okazję zanurzyć się w ten zimowy świat, w którym bohaterowie znowu będą musieli pokonać zbliżające się gigantyczne (dosłownie) zło. Rysunki dobrze oddają czasami bardzo ważną mimikę twarzy i ogólnie bardzo ładnie dodają całości uroku. Dbałość o szczegóły jest tu fenomenalna, a grafika jest tak czysta, wyrazista i pełna życia, że idealnie łączy składowe takie jak akcja, emocje i wszystko, to co pomiędzy. Interakcje między pojedynczymi postaciami, zarówno przyjaciółmi, sojusznikami, jak i wrogami, tworzą jedne z najzabawniejszych i najbardziej interesujących historii opowiadanych na kartach komiksów. Ogólnie rzecz biorąc, jest to kolejny solidny tom Dungeons & Dragons z pewnością wart polecenia, nawet nowym czytelnikom, którzy nie mieli do czynienia z poprzednimi przygodami dziejącymi się w tym uniwersum (chociaż warto, by sięgnęli po resztę komiksów).
Nasza ocena: 8,5/10
Staroszkolne fantasy pełną gębą, nic tylko brać i czytać!
Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa graficzna: 8/10
Wydanie: 9/10