Po pięciu latach nadeszła pora na opuszczenie Gotham City. Ostatni sezon serialu, składający się zaledwie z dwunastu odcinków, przyniósł rozwiązania, emocje, nowe postaci oraz trochę „zapychaczy”.
Gordon – obrońca Gotham
Nim przejdziemy do oceny piątego sezonu Gotham, przyjrzyjmy się jego fabule. Po ataku Jeremiaha Valeski miasto zostało odcięte od reszty kraju i musi radzić sobie samo. Panuje tu powszechna anarchia. Uliczne gangi walczą o jedzenie i amunicję. Wciąż jednak działa policja z Jimem Gordonem na czele. To właśnie na posterunku można się schronić i poczekać na pomoc rządu, który niezbyt kwapi się z ruszeniem na pomoc. Stwierdzono bowiem, że w Gotham City zbyt wielu jest przestępców zagrażających społeczeństwu. Nie ma się zresztą co dziwić. Prym wśród kryminalistów wiedzie Oswald Cobblepot, a całkiem nieźle radzi sobie także Barbara Kean. Swoje działania nadal prowadzi wspomniany już Valeska, natomiast Edward Nygma zaczyna wracać do siebie. Jakby tego było mało, na miejsce przybywa również Nyssa al Ghul, a wraz z nią Eduardo Dorrance, a więc przyszły Bane, którzy chcą całkiem zniszczyć upadłe już miasto. W swej walce przeciwko złu dzielny Jim Gordon nie jest na szczęście sam. Wciąż może liczyć na swego przyjaciela Bullocka, byłą narzeczoną Lee Thompkins oraz Alfreda, Luciusa Foxa, a przede wszystkim Bruce’a Wayne’a, który coraz bardziej zaczyna przypominać nam Batmana. Cały sezon zmierza do tego, aby Mroczny Rycerz wreszcie powstał.
Źródło: squarespace-cdn.com
Mamy tu wszystkich!
Finałowy sezon Gotham składa się z dwunastu odcinków. Oglądając je, zaczynamy się cieszyć, że nie powstało ich więcej. Twórcom najwyraźniej brakowało pomysłów i momentami dostajemy typowe „zapychacze” fabuły, czyli sceny nic nie wnoszące do całości. Aby jakoś dotrwać do końca, otrzymujemy przykładowo odcinek, gdzie pojawiają się trzej przyszli wrogowie Batmana, ze Scarface’em na czele. Jest to postać z pewnością bardzo ciekawa i mogłaby wiele wnieść do serialu, jeśli tylko pojawiłaby się wcześniej i nie dostała zaledwie połowy odcinka! Takich historii, które kończą się po chwili, jest jeszcze kilka. Są one przedstawione w interesujący sposób, ale w ogólnym rozrachunku okazują się zbędne. Gdyby je wyciąć, piąty sezon dałoby się zamknąć w ośmiu odcinkach.
Choć zacząłem od krytyki, to nie zrażajcie się do ostatniego sezonu Gotham. Główny wątek poruszony w serialu nadal jest emocjonujący i ciekawy. Śledzimy bowiem losy zniszczonego miasta, walkę z codziennością, bój o przetrwanie w ciężkich czasach, a także dostajemy mnóstwo scen znanych nam z komiksów czy filmów o Batmanie. Doczekacie się zatem zniszczenia posiadłości Wayne’ów, powstania Jokera, „narodzin” Bane’a czy nawet Pingwina przybierającego na wadze. Na samym końcu zobaczycie też Mrocznego Rycerza w pełnym stroju. Wszystko poszło więc w dobrym kierunku, a kilka zwrotów akcji powinno Was zaskoczyć.
Źródło: metro.co.uk
Róbmy swoje
Większych zastrzeżeń nie można mieć do aktorów występujących w serialu, choć tak naprawdę niewiele się oni zmienili w porównaniu z czwartym sezonem. Największa zmiana zaszła u Bruce’a Wayne’a (David Mazouz – przestał być irytującym dzieciakiem, który sam nie wie, czego chce i raz bywa zbuntowanym nastolatkiem, to znów bohaterem ratującym świat. W ostatnim sezonie jest już tylko tym drugim, pełnym poświęcenia i starającym się zwalczać zło. Różnie mu to wychodzi i czasem wręcz przesadza w byciu udręczonym herosem, ale przecież taki właśnie jest Batman. Bardzo podobny w swej postawie jest główny bohater serialu, czyli James Gordon (Ben McKenzie). Szlachetny i honorowy policjant często musi nagiąć prawo, ale przede wszystkim jest gotów poświęcić nawet swą miłość, aby tylko uratować ludzi. I, podobnie jak w przypadku Bruce’a, nie wszystko idzie tak, jakby chciał. Swoje pięć minut ma także Harvey Bullock (Donal Logue). Mamy okazję dowiedzieć się o pewnej mrocznej prawdzie dotyczącej jego przeszłości. Szkoda tylko, że jest to wspomniany już wcześniej „zapychacz”. Jeśli natomiast śledziliście serial od początku, to wiecie już, jakiego zachowania można spodziewać się po partnerze Gordona. Bardzo ciekawą parę stanowią po raz kolejny Oswald Cobblepot (Robin Lord Taylor) i Edward Nygma (Cory Michael Smith). Panowie znów knują, współpracują, zdradzają się, obwiniają i robią wszystko, by przetrwać, a przy okazji wyjść na tym jak najlepiej. Momentami wprowadzają też elementy komediowe, mające za zadanie urozmaicić ponury i ciężki klimat Gotham. Wychodzi im to bardzo dobrze, ale znów można dodać, że w ten sposób działali przez całe pięć ostatnich lat. Strasznie zmienna jest z kolei Selina Kyle (Camren Bicondova). Czasem mamy tu złodziejkę i oszustkę, której spodziewamy się po Kobiecie-Kocie, ale wiele razy jej miłość do Bruce’a Wayne’a sprawia, że staje się aż zbyt dobra, a przez to nieco nudna i nijaka. Podobnie zresztą wygląda Lee Thompkins (Morena Baccarin) i jej relacja z Gordonem. Nic nowego nie można powiedzieć natomiast o postaci Alfreda Pennywortha (Sean Pertwee), który niczym ochroniarz chodzi za swym podopiecznym i ratuje mu życie, ryzykując przy tym własne. Szkoda także, że tak mało mamy do czynienia z Jeremiahem Valeską (Cameron Monaghan), postacią niezwykle interesującą przez swoje szaleństwo i spryt, wpędzające bohaterów w coraz to gorsze tarapaty. Moją ulubienicą niezmiennie pozostaje jednak charakterna i zapadająca w pamięć Barbara Kean (Erin Richards), która z kolejną fryzurą oraz w zupełnie nowej roli znów dzieli i rządzi w Gotham. Przynajmniej do czasu.
Źródło: redd.it
Ostatecznie, choć nie widzimy wielu zmian w zachowaniu najważniejszych osób przedstawionych w serialu, trzeba przyznać, że nie jest to jakiś minus. Wcześniej wypadali dobrze i tacy są nadal. Twórcy poszli więc zgodnie z zasadą „nie ma co psuć” i dzięki temu nie mamy na co narzekać. Z kolei na ich tle gorzej wypadają Nyssa al Ghul (Jaimie Murray) i Eduardo Dorrance/Bane (Shane West). Ponieważ mamy do czynienia z ostatnim sezonem, twórcom brakło dla nich czasu, przez co cała ich historia musiała być robiona „na szybko”, bez odpowiedniego wprowadzenia i rozwinięcia, w związku z czym postaci stały się nijakie.
Trzeba wiedzieć kiedy ze sceny zejść
Gotham po pięciu latach emisji znika z ekranów. Oglądając go, należy przyznać, że była to bardzo dobra decyzja twórców. Widać, że zaczynało im już brakować pomysłów, momentami fabuła została rozwleczona, pojawiły się „zapychacze” i powiało nudą. Ostatni sezon wypada niestety słabiej od swoich poprzedników – gdyby go nieco skrócić, to nie byłoby źle. Jeśli jednak skupimy się tylko na głównej historii, okaże się, że jest ona ciekawa i wciągająca. Są dramaty, zwroty akcji, trochę komedii i odpowiedni klimat Gotham City. Do tego dostajemy wszystkie wątki znane fanom komiksu, a bohaterowie wciąż trzymają poziom. Zwieńczeniem serialu jest pojawienie się Batmana w swoim kostiumie, stojącego samotnie na dachu budynku. Jest zatem moment, na który wszyscy czekali. I trochę szkoda opuszczać to miasto, ale jednocześnie przyznać trzeba, że była to odpowiednia chwila. W przeciwnym razie widzowie mogliby przeżyć rozczarowanie, a tak pozostają miłe wspomnienia.
Nasza ocena: 7/10
Finałowy sezon Gotham jest z pewnością słabszy od swoich poprzedników, ale nadal trzyma dobry poziom. Odpowiedni klimat, ciekawa historia i adekwatne zwieńczenie sprawiają, że widzowie powinni go dobrze wspominać.Fabuła: 6/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa muzyczna: 8/10