Akropolis to pierwsza gra, którą samodzielnie stworzył Jules Messaud. Czy wydawnictwo Lucky Duck Games miało nosa, wypuszczając na polski rynek planszówkę debiutanta?
Pniemy się w górę
Cała zabawa w Akropolis opiera się na matematyce, a konkretnie na mnożeniu placów przez ilość dzielnic spełniających warunki. Na kafelkach, które dokładamy do swojego miasta, mogą znajdować się trzy typu budowli:
1) Kamieniołomy – gdy go zakryjemy, otrzymujemy jeden kamień.
2) Dzielnice – występują w pięciu kolorach, każda punktuje na inny sposób. Niebieska (mieszkalna) – punktuje tylko największa grupa budowli, a w przypadku fioletowej dzielnicy (świątynie), punkty zdobędziemy, gdy zostanie ona otoczona z każdej strony.
3) Place – narysowane na nich gwiazdki (od jednej do trzech) są mnożnikiem. Dla przykładu mając dwa niebieskie place (każdy niebieski plac to jedna gwiazdka) i największą błękitną dzielnicę o rozmiarze dziesięć otrzymamy dwadzieścia punktów.
Pewny urozmaiceniem jest nadbudowywanie kafli. Nie tylko to jedyny sposób na zdobycie kamienia, ale także dzielnice położone na wyższym poziomie przyniosą więcej punktów (wartość dzielnicy równa się jej wysokości). Przy jednym placu fioletowym (dwie gwiazdki) i dwóch otoczonych świątyniach na trzecim poziomie otrzymamy dwanaście punktów. A po co nam kamień? Do mechaniki rzeki, albowiem gdy dobieramy jeden z kilku odsłoniętych kafelków (zależne od liczby graczy), to tylko pierwszy możemy wziąć za darmo, a za każdy kolejny trzeba zapłacić, odrzucając do rezerwy jedną szarą kosteczkę. Oczywiście na koniec wygrywa osoba, która zdobędzie więcej punktów.
Ciężkie jest życie budowniczego
Moje początki z Akropolis były trudne. Podobały mi się różne warunki punktowania dzielnic, ale mechanizm rzeki nie przypadł mi do gustu. Już tak często go widziałem w różnych tytułach, że wolałbym jakieś inne rozwiązanie. Z tego powodu na początku byłem rozczarowany prostotą tego tytułu. Przy dobieraniu kafla nie ma zbyt wiele decyzji do podjęcia, a spełnienie większości wymagań okazało się dość banalne. Niemniej po trzeciej partii coraz bardziej ciągnęło mnie do grania w Akropolis. Zamiast jak dotychczas budować do maksymalnie drugiego poziomu, nasze budowle zaczęły się piąć jeszcze wyżej. Wymagało to o wiele większego pomyślunku, ale profity z tego były też całkiem spore.
Największym zaskoczeniem były dla mnie opcjonalne warianty. Dodatkowy warunek, którego spełnienie zaowocuje dwukrotnym pomnożeniem wartości danej dzielnicy. Na przykład świątynia musi znaleźć się minimum na drugim poziome, jeśli uda nam się to zrobić, to jedna fioletowa dzielnica już będzie miała wartość cztery! Dzięki tym wariantom nadbudowywanie miało jeszcze więcej sensu, szczególnie budowanie trzeciego poziomu! I nagle z około stu punktów dobiliśmy do dwustu, a nawet raz udało mi się przekroczyć trzy setki, z czego połowę zdobyłem dzięki błękitnej dzielnicy. Po prostu… łał! Koniec końców każda kolejna partia zaczęła mi dostarczać jeszcze więcej frajdy i satysfakcji. Choć uważam, że warianty są genialne, to ostatecznie na tyle przekonałem się do tego tytułu, że chętnie zagram kilka partii z rzędu nawet bez nich.
Koszary czy Świątynia?
Oczywiście po rozegraniu kilkunastu partii dostrzegłem parę mankamentów. Mianowicie wydaje mi się, że najlepiej inwestować w niebieską dzielnicę, natomiast fioletowa wydaje się najmniej opłacalna. Mnożnik świątyń jest taki sam jak koszar i targowisk, ale warunek, który trzeba spełnić, wymaga o wiele większych nakładów pracy. I owszem idąc w fiolet, da się zdobyć dużo punktów, ale o wiele pewniejsze punkty są z innych dzielnic. Co ciekawe w pudełku umieszczono żeton, który do niczego nie służy. W instrukcji nie ma o nim ani słowa! Poza tym detalem to muszę pochwalić wykonanie.
Wypraska wszystko pięknie mieści, a na dodatek kafle nie dość, że ładnie się prezentują na stole, to są jeszcze wyjątkowo grube. Lucky Duck Games chcę także pochwalić za dodanie wariantu solo (do pobrania na stronie wydawnictwa), który działa wyśmienicie. Co prawda Sławny Architekt po kilku partiach nie jest już dla mnie wyzwaniem (choć pokonanie go na trzecim poziomie trudności bez dodatkowych wariantów punktowania wydaje się raczej niemożliwe), to nadal chętnie od czasu do czasu się z nim zmierzę.
Czy warto zbudować… Akropolis?
Uwielbiam gry kafelkowe, jeszcze żadna nie sprawiła mi zawodu. I podobnie sprawa wygląda z Akropolis. Każda rozgrywka dostarcza mi masę frajdy, szczególnie gdy rozgrywam partię z dodatkowymi wariantami punktowania. Akropolis to po prostu kwintesencja prostoty. Nie ma tu zbędnych elementów i wszystko świetnie działa, dlatego jest to idealna pozycja do szybkiego zagrania z rodziną i przyjaciółmi. Choć początkowo myślałem, że będzie to dla mnie maksymalnie szósteczka, to obecnie nowa gra wydawnictwa Lucky Duck Games otrzymuje ode mnie solidną i zasłużoną siódemkę z plusem.
Nasza ocena: 7,5/10
Akropolis jest lekką przyjemną grą kafelkową, którą można urozmaicić dodatkowymi wariantami punktowania.Grywalność: 7,5/10
Jakość wykonania: 8/10
Regrywalność: 7/10