Można do woli psioczyć na wszelkiego rodzaju remastery, że są to odgrzewane kotlety i to w dodatku już mocno nieświeże. Prawda jest jednak taka, że każdy z nas ma chociaż jedną grę, która niezmiennie wzbudza w nim sentyment. Choć na ogół deweloperzy bezczelnie żerują na naszej nostalgii, to czasami udaje im się uchwycić ducha pierwowzoru w dobrej, unowocześnionej oprawie. Czy ta trudna sztuka udała się w przypadku Medievil? Przekonajmy się.
Nie ukrywam, że kiedy w 2017 roku światło dzienne ujrzał Crash Bandicoot N.Sane Trilogy, byłem wprost zachwycony. Pierwowzór tego tytułu był kiedyś jedną z moich ulubionych gier na PSX. Kolejne lata przyniosły następne tytuły, które wzbudziły we mnie nutkę nostalgii. Mowa tu oczywiście o Spyro Reignited oraz tegorocznym Crash Team Racing Nitro Fueled. Jakiś czas później, kiedy sądziłem, że już nie może być lepiej, w ręce wpadł mi upragniony Medievil. Dawno, dawno temu zakochałem się w tej grze. Zarówno dla mnie, jak i wielu innych graczy, którzy dorastali w towarzystwie pierwszej generacji PlayStation, możliwość ponownego wcielenia się w ulubionych bohaterów dzieciństwa była niepowtarzalnym doświadczeniem. Znów na chwilę mogliśmy zapomnieć o całym świecie i być tymi beztroskimi, kilku- lub nastoletnimi chłystkami. Cudowne uczucie. Niemniej nieunikniona była diametralna zmiana perspektywy, która przyszła z wiekiem. Około dwadzieścia lat rozwoju elektronicznej rozrywki to szmat czasu, przez który zmieniło się naprawdę wiele, zatem aby powrót do lat młodzieńczych był bezbolesny, deweloperzy musieli mocno przyłożyć się do swojej pracy przy remasterach. Zarówno Crash Bandicoot N.Sane Trilogy, Crash Team Racing Nitro Fueled, jak i Spyro Reignited zdecydowanie dały radę. Pora na Medievil, zobaczmy, czy sprostał swojej konkurencji.
Wesoły kostek
Dla wszystkich, którzy z jakiegoś powodu nie do końca kojarzą, o czym tak naprawdę jest Medievil, już śpieszę z wytłumaczeniem. Otóż w naprawdę dużym skrócie, produkcja opowiada historię szlachetnego rycerza, który poległ w bitwie z armiami okrutnego czarnoksiężnika. Nie przeszkodziło to jednak towarzyszom nieszczęśnika wygrać ze złym czarownikiem, dzięki czemu przepadł on na długie lata. Nie ma jednak tak dobrze, gdyż po jakimś czasie owy magik wraca i znów sieje spustoszenie. Na szczęście za sprawą magii do życia przywrócony zostaje Sir Daniel Fortesque, czyli nasz niezastąpiony bohater. W tym momencie rozpoczyna się przygoda, podczas której wytłuczemy niezliczone hordy przeciwników, w tym bossów, przeskoczymy bądź przesuniemy całe mnóstwo przeszkód, by w końcu trafić na naszego odwiecznego wroga i spuścić mu solidne manto. Należy oczywiście dodać, że po drodze znajdziemy kilka fantów, butelek zdrowia i oczywiście trochę pieniędzy, które potem można wydać, przykładowo na noże do rzucania albo pociski do kuszy.
Trudny powrót do życia
Choć obecnie formuła produkcji nie brzmi przesadnie odkrywczo, to przeszło dwadzieścia lat temu prezentowała się ona naprawdę świetnie i właśnie taką pamiętają ją wszyscy, którzy grali w pierwowzór. Jak to się ma do obecnego stanu? Ciężko mi wydać jednoznaczny osąd, gdyż z jednej strony przemawia przeze mnie nostalgia, a z drugiej muszę trzymać się jakiegoś krytycyzmu. Niemniej są pewne elementy, które trochę mi przeszkadzają, a jednym z nich jest nieprecyzyjne sterowanie. Odniosłem nieodparte wrażenie, jakby deweloperzy byli trochę niedbali, gdyż zarówno poruszanie się postaci, jak i walka są jakieś takie strasznie siermiężne. Rozumiem, że Sir Daniel to w gruncie rzeczy nieumarły, lecz momentami porusza się on jak słoń w składzie porcelany. Problem ten widoczny jest zwłaszcza wtedy, kiedy przyjdzie nam manewrować przy przesuwaniu elementów otoczenia. Gdyby gra miała swoją premierę dopiero teraz, to obawiam się, że przeszłaby bez większego echa. Sądzę, że znalazłaby się cała rzesza osób twierdzących, że to dość toporna przygodowa zręcznościówka. Nawet ten groteskowy i nad wyraz sympatyczny humor, który jest cechą charakterystyczną gry Medievil, mógłby okazać się niewystarczający dla współczesnego odbiorcy. Jednak jako że jest to remaster, sądzę, że tytuł zasługuje na taryfę ulgową i możemy bez większych wyrzutów sumienia przymknąć oko na pewne rzeczy.
Trąci trupem
Jest jeszcze jedna, dosyć istotna sprawa, która nie daje mi spokoju w kontekście Medievil, mianowicie jakość grafiki. Z bólem serca stwierdzam, że oprawa wizualna gry prezentuje się co najmniej nieciekawie. Tekstury wyglądają mizernie i to do tego stopnia, że gdzieniegdzie widać rażącą, paskudną pikselozę. Dawno już nie widziałem takiej tandety. Modele są już nieco lepsze, ale także daleko im do jakiegoś sensownego poziomu, bo o ile nasz protagonista jeszcze jakoś się prezentuje, to przeciwnicy potrafią wyglądać jakby zostali żywcem wyciągnięci z wersji na PSX. No, panowie graficy, chyba nie o taki poziom odwzorowania pierwowzoru nam chodziło. O drewnianym systemie ruchu już wspominałem, zatem można sobie wyobrazić, jak jest z animacjami w tej produkcji. Zarówno Crash Bandicoot N.Sane Trilogy, jak i Spyro Reignited wyglądają nieporównywalnie lepiej w porównaniu do Medievil. Sytuację nieco ratuje oprawa dźwiękowa, która jest w porządku i nie ma się do czego przyczepić. W wydaniu z polskim dubbingiem jest ona nawet na swój sposób zabawna, więc za to grze należy się plus.
Ech… zaraza
Pomimo ogromnego sentymentu, jakim darzę grę Medievil, w ostatecznym rozrachunku nie mogę wypowiedzieć się jednoznacznie pozytywnie o tym tytule. Studio Other Ocean Interactive nie sprostało zadaniu stworzenia solidnego remasteru na miarę 2019 roku. Produkcja boryka się z wieloma problemami technicznymi, które prawdopodobnie wynikają z pewnej niedbałości deweloperów. Choć robię to z wielką niechęcią, muszę powiedzieć, że zdecydowanie nie wykorzystano potencjału, jaki miał w sobie Medievil.
Nasza ocena: 5,5/10
Medievil z pewnością gwarantuje nostalgiczny powrót do przeszłości, jednak z uwagi na rażące niedociągnięcia równie szybko odsyła nas do rzeczywistości. Gra zdecydowanie nie sprostała swojej legendzie.Grafika: 4/10
Udźwiękowieni: 7/10
Fabuła: 6/10
Grywalność: 5/10