Super Spark: Gwiezdna misja mógł być kolejną opowieścią o osiąganiu celów i spełnianiu marzeń, pokonując wszelkie przeciwności losu, jednak coś poszło nie tak i ostatecznie dostaliśmy zlepek oklepanych motywów otoczony słabo klejącą się fabułą.
Głównym bohaterem obrazu jest Spark, młody małpiszon, który wraz z osiągnięciem trzynastu lat wkracza w okres nastoletniego buntu. Mieszka na jednym z odłamków planety, a konkretnie na galaktycznym wysypisku śmieci, razem z lisicą Vix, prosiakiem Chunkiem i robo nianią, ale pragnie o wiele więcej niż życie pomiędzy odpadkami. Chce robić coś, co ma większy sens: przyczynić się do obalenia rządów złego małpiszona Zhonga, który przed trzynastoma laty zniszczył planetę, gdzie mieszkał Spark i cała jego rodzina. Wkrótce nadarza się niepowtarzalna okazja pozwalająca młodemu protagoniście na rozpoczęcie swojej misji i pokazanie ile jest wart.
W animacji mamy do czynienia ze społeczeństwem małp zamieszkującym planetę w nieznanym zakątku wszechświata, a jednak wśród nich żyje także jedna lisica i prosiak i nie wiadomo, skąd właściwie się tam wzięli. No ale pomijając już różnorodność bohaterów, a raczej jej brak, skupmy się za to na Sparku. Chociaż główna małpa w filmie zachowuje się jak typowy nastolatek, to trudno się z nim utożsamić, przede wszystkim ze względu na fakt, że pochodzi on z rodziny królewskiej (to największe zaskoczenie w animacji i zostało ujawnione już w trailerze), a poza tym praktycznie wszystko mu się udaje, nie ma sytuacji, z której nie wyszedłby obronną ręką. Niewiele w nim wiarygodności, jest mało przekonujący i zamiast zdolności posiada po prostu dużo szczęścia.
„Super Spark. Gwiezdna misja” – kadr z filmu
Szczerze mówiąc, Super Sparka podsumować można dwoma słowami: przekombinowany średniak. Film napakowany został mnóstwem wątków i motywów, które nie bardzo się ze sobą kleją. Zobaczymy tu przyjaźń, moralne rozterki, podbijanie wszechświata, galaktycznego krakena, rodzinny dramat, podążanie za marzeniami, zemsta i tym podobne, a jednak ani jedno z wymienionych zagadnień nie rozwinięto w zadowalającym stopniu, a jedynie rozpoczęte i porzucone, co jest niezwykle rozczarowujące.
Sama animacja także nie przyciąga wzroku. Wizualna strona filmu ma swoje dobre momenty, ale w przeważającej większości jest wręcz brzydka i nieprzyjemna dla oka. Za to muzyka okazała się całkiem niezła i jako jedyna wydaje się być za każdym razem na miejscu. Twórcy jakby na siłę wpychali niemal w co drugiej scenie żarty i zabawne sytuacje, które w większości przypadków okazały się przesadzone i nieśmieszne. W Super Sparku znajdziemy mnóstwo odniesień do innych kultowych animacji i produkcji o podobnej tematyce i w sumie nic dziwnego, bo po obejrzeniu filmu można odnieść wrażenie, że ulepiono go niemalże w całości z fragmentów takich hitów, jak Planeta małp, Gwiezdne wojny, Wall-E czy Transformers, co samo w sobie nie jest złe, jednak w tym przypadku kompletnie nie wypaliło. Polska wersja traci też dużo na dubbingu, który nie ma co się równać z oryginalnym z między innymi Patrickiem Stewartem, Jessicą Biel czy Hilary Swank w obsadzie.
Super Sparka obejrzeć można… ale w sumie po co? Mając do wyboru setki animacji o wiele lepszych od tej, zdecydowanie polecam sięgnąć jednak po coś innego. Produkcja Aarona Woodley’a nie oferuje widzowi niczego ciekawego, jest powtarzalna, nie zachwyca ani wizualnie, ani fabularnie i może okazać się najzwyczajniej nudna, nawet dla młodszego odbiorcy.
Film możecie zobaczyć w
Nasza ocena: 4,7/10
Wtórna i nieciekawa animacja. Można obejrzeć... ale po co?Fabuła: 4/10
Bohaterowie: 4/10
Oprawa wizualna: 4/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10