Site icon Ostatnia Tawerna

Mała wiedźma i anioł – recenzja książki „Zwycięzca bierze wszystko”

Jeśli trafiliście na tę recenzję, to pewnie jesteście fanami Jadowskiej. Ale gdyby tak nie było, nie przełączajcie strony. Tym razem chciałabym pogadać o Dorze Wilk na poważnie…

Niebo dla każdego

Zacznijmy na spokojnie, od trzeciego tomu heksalogii. Poprzedni zostawił Dorę, Mirona i Joshuę w Triumwiracie, żywych, ale mocno pokopanych. Pokonali naczelnych złoli bezpośrednio zagrażających zarówno im ja i całej społeczności magicznych, jednak jasne było, że czeka ich kiedyś spotkanie z „bossem”, który stanowił prawdziwe zagrożenie.

W świecie Thornverse nie ma prawdziwie czarno-białych postaci, chociaż Rafael jest niewątpliwie blisko mroku absolutnego, nawet jak na anioła – już wiecie, że poza jednym pierzastym niebiescy raczej nie należą do ulubionej rasy Dory. Wiedźma trafi tym razem na wyjątkowo twardego i silnego przeciwnika… Po drodze, jak to ona, zaadoptuje kilka nowych „kulawych kaczuszek” i wmiesza się w sprawy piekła – w końcu „the sky is not the limit no more”, jak śpiewa Casablancas. Czekają ją sprawy wielkie i stare, zapomniane bóstwa, szukające, jak w Amerykańskich bogach, resztek wiary. Intryga tocząca się w Zwycięzca bierze wszystko jest znacznie bardziej spójna niż poprzednio. Także psychika postaci zyskała na wiarygodności – już nie zapominają nagle o ważnych dla siebie osobach, na co marudziłam ostatnio.

Pierwsze wydania Złodzieja dusz i Zwycięzcy dzieli rok. Jadowska wyraźnie poprawiła w tym czasie warsztat, ale jej bohaterka nic się nie zmieniła, może nabrała ciała i wyrazistości. Nic dziwnego, w jej świecie ledwo minęły dwa miesiące. Zdążyła umrzeć, zakochać się ze wzajemnością, namieszać w międzysystemowych stosunkach i pokazać kilku paskudnym typom ich miejsce… Ale czasu na poukładanie sobie tego w głowie nie miała jak znaleźć. Nic dziwnego, że pierwsze rozdziały trawi na „rodzinne” kłótnie.

Zwycięzca bierze wszystko to dużo akcji, trochę kopaniny i walk na miecze, sporo romansu na miarę D. Oswalda Heista… Tym razem bardzo wyraźny jest wątek tworzenia stada – wiedźma z wilczym rodowodem znajdzie tym razem w idealnym niebiańskim systemie wiele osób, które przez stulecia omijała sprawiedliwość. Powiem tylko tyle, że ten wątek spodoba się fanom Stranger Things i ma w sobie sporo YA.

A teraz na poważnie

Recenzując pierwszy tom napisałam, że rudowłosa wiedźma jest bohaterką, na którą czekałyśmy. Na pewno było tak w 2012, kiedy ukazał się książkowy debiut Jadowskiej, za dużo się od tego czasu nie zmieniło. Dora jest podręcznikowym przykładem wyzwolonej, samodzielnej kobiety. Nawet jeśli prawie od razu trafia jej się wątek romantyczny, to nie on ją definiuje. Może ma za mało koleżanek na zasłużenie na pozycję feministycznej heroiny naszej epoki… No tak, a do tego pielęgnowała trochę uprzedzeń rasowych… Wszystkie te „ale” można było usłyszeć w recenzjach i rozmowach od dawna.

Niedawno miałam okazję pogadać ze znajomymi recenzentami o tej serii urban fantasy. Stąd moja potrzeba napisania o heksalogii na poważnie. Może warto się zastanowić, czy przypadkiem Jadowska nie wkręca nas w przesadzoną Mary Sue, nieprzyjemną laskę nienawidzącą innych dziewczyn, w bohaterkę pełną uprzedzeń. A co jeszcze gorsze, w harlequina gloryfikującego przemoc.

Trochę rozumiem, dlaczego takie wnioski mogą się pojawiać w trakcie czytania Złodzieja dusz. Dora przedstawia się jako niezbyt uzdolniona wiedźma, a potem pokonuje znacznie silniejszego przeciwnika. Nie lubię terminu „marysuizm”, bo sam w sobie jest szowinistyczny i dyskryminujący przez wskazywanie na płeć przesadnie silnej postaci. Obawiam się też, że dyskusje o mocach niebezpiecznie zbliżają się do przysłowiowych, niekończących się kalkulacji, czy Wonder Woman wygrałaby z Supermanem, czy odwrotnie. Dla podtrzymania dyskusji przypomnę tylko, że „mała wiedźma” wygrywa zwykle dopiero przy dużym wsparciu przyjaciół, opiekunów i swojej Bogini. Ma spore kompleksy. Poza tym, jak każdy X-Men czy ważna postać z „chińskiej bajki” o smoczych kulach, nie ma tak naprawdę pojęcia, na co ją stać. Jestem przekonana, że to w tych gatunkach literackich powinniśmy szukać wyznaczników, co heksalogii „wypada”, a to oznacza wielkie wybuchy, dramatyzm, a czasami przesadzone umiejętności. Nie oznaczają psucia bohaterki, tylko nawiązywanie do konwencji.

Dużo ciekawsze wydaje mi się zarzucanie Dorze uprzedzeń. Faktycznie, kiedy ją poznajemy, ma ich mnóstwo. Pozwalają jej zachować dystans do magicznego świata, który ma się wydawać nieatrakcyjny i pełen dziwaków. Życie radykalnie pozbawiło ją tego mechanizmu – musiała pobratać się z wilkami, zaadoptowała wampiry. Jako osoba pełna emocji ciągle nienawidzi – ale tylko konkretnych postaci. Nadrabia teraz wiedzą, starając się zrozumieć i spamiętać reguły i przepisy każdej ze społeczności, do których coraz mocniej przynależy. Czy to nie jest dokładnie taki rozwój postaci, jakiego byśmy chcieli? Od obwarowanej awersjami do otwartej na odmienność?

Czy heksalogia jest harlequinem? Relacje międzyludzkie są w niej ważne. Większość pozytywnych bohaterów mniej czy bardziej kocha Dorę, a stworzony przez Jadowską świat ma inne zasady moralne dotyczące bliskich kontaktów, w tym seksu, niż nasz. Zwłaszcza gdy myślimy o konserwatywnej części społeczeństwa. Specjalnie przywołałam wcześniej Heista, autora romansów, które zmieniły sposób, w jaki bohaterowie Sagi postrzegają innych. Vaughan i Staples może mają lepszy warsztat, ale pomysł jest ten sam – miłość, w dowolnej postaci, zbawią świat. Więc nie warto na siłę przykrajać jej do cudzych norm. Możecie się z autorami nie zgadzać, ale to nie znaczy, że książka czy komiks są złe.

Najlepiej mieć wszystkich

Najsilniejszą motywacją Dory Wilk, wiedźmy, wilczycy, wampirki, jest mieć przy sobie wszystkich, których kocha. Jeśli to w jej mocy, uratuje każdego, żeby tylko mógł potem wpaść do niej do domu na kawę czy wino. Prawdziwe stado musi być duże, silne i zgrane! A prawdziwy wilk mieć swoje miejsce w hierarchii, ale poznać także wolność. Hipiska z niej żadna, Gandhi tym bardziej, ale co do siły miłości na pewno się z nimi zgadza.

 

Grafika: https://www.wsqn.pl/media/?dir=zwyciezca%20bierze%20wszystko%20-%20aneta%20jadowska%20%28dora%203%29

Nasza ocena: 8,2/10

Trzeci tom heksalogii to okrzepnięcie stylu Jadowskiej i osobowości Dory Wilk. Zamyka wiele wątków, oczekiwanie i walka będą w nim nagrodzone. Ilustracje Magdaleny Babińskiej są jeszcze lepsze niż w poprzednich częściach.



Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 8/10
Styl: 8/10
Wydanie i korekta: 9/10
Exit mobile version