Za Dziwnych Stefana Bachmanna zabrałem się pod wpływem impulsu. Do czytania skłoniła mnie dość nietuzinkowa okładka, na której widniał zbudowany z różnych trybików ptaszek. Stwierdziłem, że może mam do czynienia z jakąś lekką powieścią steampunkową. Owszem, elementy tego gatunku występują w tej książce, ale nie można jej doń zakwalifikować w stu procentach. Więc czym jest ta pozycja? Odpowiedź znajdziecie w poniższej recenzji.
Dziwni – wcale nie tacy dziwni
Dziwni należą to tego typu literatury, w którym dwójka głównych bohaterów na początku nie wie o swoim istnieniu. Dopiero z czasem natykają się na siebie, a ich ścieżki się łączą. Najczęściej moment spotkania bywa przedstawiony na samym końcu, czym zapowiada kolejny tom (Archiwum Burzowego Światła czy Ostatnie Imperium Sandersona). Tutaj wszystko rozgrywa się na kartach jednej powieści. Ale po kolei. Przenieśmy się w czasie do Bath roku 1788. Wtedy to, 23 września, otworzyło się przejście między krainami ludzi i feyrów. Te drugie szybko przeniknęły do naszego świata i po kilku wojnach zlały się ze społeczeństwem Anglii, co wpłynęło na dynamiczny rozwój Imperium Brytyjskiego. Taka sielanka nie mogła trwać wiecznie, bowiem część feyrów tęskniła za domem, a część pragnęła władzy. Przenieśmy się teraz kilkadziesiąt lat do przodu. Anglia przeżywa rozkwit, jednak coś kładzie się cieniem na jej przyszłości. W odmętach Tamizy odnajdywane zostają zwłoki mieszańców (pół-ludzi, pół-feyrów) zupełnie pozbawione wnętrzności, a w Nowym Bath młody dziwny (mieszaniec) jest świadkiem porwania przyjaciela. Tutaj na naszą scenę wkracza dwóch zgoła odmiennych bohaterów. To sir Arthur Jelliby, członek Parlamentu i bogacz, który przypadkiem stał się świadkiem czegoś, co może zmienić życie ludzi, i Bartholomew Kettle, młody mieszaniec żyjący w getcie w Bath. Obaj muszą zjednoczyć siły, by powstrzymać nadciągającą burzę. Przyjdzie im działać w Anglii, w której jednocześnie istnieją technologia węgla i pary oraz magia , a niebieskie trolle służą za taksówki. Na tym właściwie można skończyć opowieść o fabule, gdyż dłuższa byłaby spoilerem.
Czegoś brak…
Czytając Dziwnych, miałem bardzo dziwne odczucie. Niby książka wydaje się wciągająca i ciekawa, a jednak pozostawia ogromny niedosyt. Brakuje większej dynamiki akcji i bardziej wyrazistych bohaterów. Rozumiem, że celem autora miało być skontrastowanie protagonistów, ale coś nie wyszło. Nawet główny zły (już po pierwszej wzmiance wiedziałem, że to on) nie ratuje całości. Niby nie czytało się tego źle, ale dobrze też nie. Na krytykę zasługuje przede wszystkim prolog, w którym jasno widać, kto będzie głównym antagonistą. Za to pomysł wymieszania steampunku i magii zasługuje na najwyższe uznanie. Trochę mroczniejszy klimat i bardziej wyraziści bohaterowie, a książka naprawdę byłaby świetna.
Od strony graficznej nie mogłem się do niczego przyczepić. Wydanie jest porządnie, ilustracje z okładki nie straszą, nie ma też literówek i chochlików drukarskich. Widać, że korektor odwalił kawał porządnej roboty. Wadą natomiast okazuje się powielanie ptaszka z okładki na początku każdego rozdziału. Marnuje się w ten sposób masa stron, na których można było bardziej rozbudować historię.
Podsumowując, Dziwni nie są źli. Ot, dobra książka dla młodszych czytelników. Autor nie zrzyna od innych jak chociażby twórca Eragona, i wprowadza świeżość do tej bądź co bądź niewielkiej niszy. Gdyby Bachmann wlał więcej mroku w swoje dzieło, można by nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest to dobra pozycja nawet dla starszych odbiorców.
Tym niemniej zachęcam do lektury. Młodzieży się spodoba, innym niekoniecznie.
Nasza ocena: 7,5/10
Podsumowując, Dziwni nie są źli. Ot, dobra książka dla młodszych czytelników.
Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 6/10
Styl: 8/10
Korekta i redakcja: 9/10