Arash Amel, Lee Krieger, Joseph Oxford wpadli na pomysł, na podstawie którego Clay Mcleod Chapman stworzył scenariusz, zilustrowany przez Jakuba Rebelkę. Tak narodziła się Geneza! Czy postapokaliptyczna wizja świata stworzona aż przez pięć osób wniesie coś nowego do gatunku?
Nowy początek
Do tej pory stworzono wiele dzieł traktujących o zmaganiach ludzkości ze sztuczną inteligencją czy obcą cywilizacją. Geneza podchodzi do tematu inaczej. Wielka globalna wojna zakończyła się tysiąc lat temu. Na dodatek całkowitą przegraną ludzi. Mało tego, porażka w tym wypadku nie wiązała się z utratą wolności, a życia. Sztuczna inteligencja wymordowała całą faunę. Pozostały jedynie rośliny zmodyfikowane przez Sieć! Ludzkość przegrała wojnę na całej linii. I oto po upływie prawie tysiąca lat powraca nadzieja. Android o imieniu Chloe przywraca do życia swojego stworzyciela, Davida Adamsa. To właśnie on ma podjąć się heroicznego zadania – odtworzenia rodzaju ludzkiego. Pytanie tylko, czy w świecie zdominowanym przez Sieć raptem trójka bohaterów zdoła dokonać niemożliwego? Trójka? Kim jest ostatni z bohaterów? To android Clif, który po prostu jest, a ostatecznie nawet nie wiadomo skąd się wziął.
Armia robotów
Relacja między dwójką głównych bohaterów jest interesująca. Chloe została stworzona przez Davida, a potem odwdzięczyła mu się tym samym. Odtworzyła go i niczym matka opiekowała się nim przez cały okres, aż stał się dojrzałym mężczyzną. Natomiast ostatni człowiek z jednej strony jest zupełnie nowym Davidem, a z drugiej po przesyle posiada również wspomnienia z „poprzedniego życia” – miał swój udział w powstaniu Sieci i z tego powodu dźwiga na barkach spory ciężar. I jest jeszcze nieszczęsny Clif – android, o którym zasadniczo nic nie wiemy! W Genezie zamieszczono mnóstwo retrospekcji i do samego końca liczyłem, że będzie scena ukazująca, w jaki sposób Clif dołączył do tego duetu. Zakładałem, że to Chloe go w jakiś sposób sprowadziła, aby David miał kogoś w rodzaju towarzysza zabaw. Niestety nic takiego nie ma. Nie da się ukryć, że pierwsze skrzypce gra relacja łącząca Adamsa i Chloe, z tego powodu zapewne autorzy zdecydowali się poświęcić znacznie mniej uwagi postaciom pobocznym.
Rozmazany świat
Oprawa graficzna nie przypadła mi do gustu. O ile świetnie prezentują się krajobrazy i kadry przedstawiające świat zdominowany przez naturę i Sieć, o tyle postacie wyglądają nienaturalnie, brzydko. Mam wrażenie, że kolory często są rozmazane, szczególnie sceny dynamiczne tracą na czytelności. Choćby kadry przedstawiające pnącza oplatające Davida. Po przeczytaniu tego fragmentu nadal nie wiem, co się stało. Czy David sam się uwolnił, czy to pnącza go puściły i zrzuciły do wody…? I takich momentów jest więcej. Sceny walki także pozostawiają wiele do życzenia. Za to nie sposób przyczepić się do wydania. Chyba tylko cena okładkowa wydaje mi się za wysoka względem zawartości komiksu, choć w dobie inflacji te dziewięćdziesiąt złotych to może już nie tak dużo.
Czy warto zmierzyć się z wszechmocną Siecią?
W Genezie spodobał mi się przede wszystkim pomysł. Uwielbiam postapokaliptyczne klimaty, a tu dostałem coś oryginalnego, świeżego, ciekawego. Niemniej bohaterowie trochę szybko przemieszczali się po tym świecie! Żałuję, że autorzy nie postarali się bardziej przybliżyć realiów planety opanowanej przez Sieć. Była to ciekawa przygoda, choć krótka. Oprawa graficzna wypada tutaj najgorzej, co prawda trafiło się wiele świetnie narysowanych kadrów, tak też sporo było nieczytelnych, rozmazanych czy po prostu brzydkich. Jeśli kogoś zaintrygował opis, a do tego lubi klimaty postapokaliptyczne, to raczej się nie zawiedzie na tej pozycji.
Nasza ocena: 6,6/10
W Genezie podoba mi się przede wszystkim ciekawy, oryginalny pomysł na świat.Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 6,5/10
Oprawa graficzna: 5,5/10
Wydanie: 7,5/10