Rozpoczęło się polowanie. Londyn wypatrzył kolejne miasto, które na jego widok ucieka w popłochu, ale Londyn nie szczędzi paliwa i nieubłaganie się zbliża, takie jest prawo miejskiego darwinizmu… przetrwają najsilniejsi.
Miasto na kołach
Historia opowiada o losach Toma Natswortha, czeladnika trzeciej kategorii Cechu Historyków. Zasadniczo nie ma wielkich perspektyw przed sobą (sierota bez grosza przy duszy – niewielkie szanse na awans), sytuacja staje się jeszcze gorsza, gdy Tom wypada z pędzącego miasta – przeżycie na pustkowiach bez zapasów nie jest łatwą sztuką. Szczęśliwie nie będzie sam, podczas powrotu do rodzinnego miasta będzie mu towarzyszyć Hester Shaw. Co z tego wszystkiego wyniknie w teorii można się domyślić, ale mimo wszystko muszę przyznać, że Philip Reeve potrafi także zaskoczyć czytelnika.
W Trzewiach Londynu
Już na samym początku tej opowieści można dowiedzieć się jakim prawem kierują się ludzie – miejski darwinizm. Wielkie miasta na kołach polują na mniejsze, w tej rzeczywistości przetrwają najsilniejsi i najlepiej przystosowani. Filozofią życia mieszkańców jest zatem ruch, ale jak się okazuje jest i strona przeciwna, czyli Antymobiliści, którzy unieruchomili swoje miasta i preferują osiadły tryb życia. Razem z głównymi bohaterami przyjdzie nam zwiedzić niezwykły świat stworzony w Zabójczych Maszynach. Wbrew pozorom (co wydaje się nawet zabawne) cywilizacja, której udało się zbudować ruchome miasta, jest mniej zaawansowana technologicznie niż ludzie sprzed tzw. wojny sześćdziesięciominutowej. W naszej historii znane są przypadki, gdy wojna trwała nawet sto lat, zaś Philip Reeve w swoim utworze pokazuje cywilizacje, która osiągnęła tak zaawansowany poziom, że była w stanie doprowadzić do zagłady świata raptem w godzinę. Oczywiście ludzie przeżyli, ale czy ten konflikt czegoś ich nauczył? Zdecydowanie w to wątpię, w końcu wojna nigdy się nie zmienia…
Wielki Quirke’u!*
Poszukuję ciekawych, nietypowych konceptów i muszę przyznać, że Zabójcze Maszyny mają w sobie urok. Wizja postapokaliptyczna jest klasyczna, sama nazwa wojny, która doprowadziła do upadku ludzkości wskazuje na użycie o wiele potężniejszej i niszczycielskiej broni niż głowice jądrowe. Sam pomysł miast na kołach jest nowatorski i intrygujący, zwłaszcza ich złożona budowa (myślę przede wszystkim o Trzewiach mobilnych miast) w końcu Londyn pożera mniejsze miejscowości. Można powiedzieć, że Philip Reeve dosłownie pokazał wizje miasta-molocha, miasta-potwora i to na dodatek wiecznie głodnego.
Antymobiliści
Świat przedstawiony jest w stanie zachwycić i zaciekawić, ale niestety jest kilka elementów, które kuleją. Są to drętwe dialogi, bohaterowie z których można byłoby więcej wykrzesać, a także intryga, która może nie jest źle poprowadzona, ale czegoś mi w niej zdecydowanie zabrakło. Mimo pewnych niedociągnięć myślę, że to dobra pozycja. Zwłaszcza, że wydanie jest zadowalające, większych błędów się nie dopatrzyłem, prócz jednej literówki.
Uroki miejskiego darwinizmu
Podsumowując, jest to warta uwagi książka, zwłaszcza dla młodszego czytelnika, aczkolwiek mimo to będzie w stanie przyciągnąć na dłużej nawet osoby starsze. Nie ulega wątpliwości, że ta pozycja ma o wiele więcej zalet niż wad, najważniejszą z nich jest zaś stworzenie oryginalnego, intrygującego świata. Dlatego z niecierpliwością będę oczekiwał na ekranizację, aby się przekonać czy reżyser wyciągnie to co najlepsze z dzieła Philipa Reeve.
*Wykreowany świat to nie tylko bohaterowie, przestrzeń itd. to także takie detale jak religia, czy przekleństwa, a także charakterystyczne zwroty, jak w tym wypadku odwołujące się do historii, wydarzeń sprzed przedstawionej w książce opowieści. Kim był Quirke, a może raczej kim stał się? Aby się tego dowiedzieć zachęcam do lektury.