Site icon Ostatnia Tawerna

Lepszy komiks Marvela – recenzja komiksu „Lepsi wrogowie Spider-Mana”

Bez zbędnych ceregieli ogłaszam, że znalazłem silnego kandydata do tytułu najlepszego komiksu rozrywkowego roku. Serio, serio. Ten komiks Nicka Spencera jest naprawdę tak dobry.

Trudno jest tworzyć fabuły, w których pierwsze skrzypce grają idioci, szczególnie jeśli są dodatkowo nikczemni. Bo jak odbiorca ma się zaangażować i sympatyzować z bohaterami, gdy są antypatyczni? Gdy ich decyzje prowadzą do klęski, a wszystko to spowodowane jest ich własną głupotą? Na szczęście istnieją scenarzyści, będący w stanie przezwyciężyć te przeszkody i stworzyć fabuły, gdzie z zapartym tchem śledzi się losy postaci, nawet jeśli im się nie kibicuje. Najlepszym tego zjawiska przykładem jest serial Sukcesja, gdzie podli są wszyscy bohaterowie, a i tak się ich kocha.

Nienawistna piątka

Czy skoro przywołuję tu Sukcesję, to oznacza to, że Lepsi wrogowie Spider-Mana są na tym samym poziomie? A gdzie tam! Taki absolut jak serial HBO występuje raz na milion przypadków. Niemniej, komiks Spencera również sprawia, że odbiorca sympatyzuje z bohaterami, nawet jeśli są po prostu zgrają niezbyt lotnych dupków. Owszem, drużyny złoli dostawały już całe serie w topowych wydawnictwach; można wspomnieć tu choćby o Thunderbolts z Marvela, czy Legionie Samobójców z DC. Jednak Lepsi wrogowie wyróżniają się tym, że skupiają się, wbrew tytułowi, na… życiowych przegrywach. W komiksie Spencera pojawia się piątka przeciwników Człowieka-Pająka, których celem jest nie tyle czynienie zła, ile udowodnienie swojej wartości. Sęk w tym, że wszyscy są na najniższym poziomie superzłoczyńskiej hierarchii. I to całkiem słusznie.

 

Sinister Five, Six, Sixteen

Brawa dla Spencera za sięgnięcie po postaci stosunkowo mało znane, bo ileż można czytać tytuły, gdzie walka toczy się z Venomem, Doktorem Octopusem czy innym Hob/Demo/Green/Red/(wstaw_cokolwiek)-Goblinem. W Lepszych wrogach najbardziej znaną postacią jest Herman Schultz, czyli Shocker, lecz pomimo tego, że ma on tutaj największy staż, to i tak w komiksie jawi się jako postać wycofana i łatwo ulegająca manipulacjom. Kolejna postać, Speed Demon, podobnie jak Shocker ma ponad 50 lat na karku. Złoczyńca, pomimo swojego doświadczenia, wykorzystuje superprędkość głównie do ulatniania się i zostawiania reszty na pastwę losu. Następny członek to Overdrive, który został wymyślony przez Spencera kilka lat wcześniej. Jego mocą jest przetwarzanie za pomocą nanomaszyn różnego rodzaju pojazdów w ich bardziej wypasione wersje, czyli taki Pimp my Ride w wykonaniu Marvela. Overdrive potrafi na przykład wziąć zabawkowy helikopter i zamienić go w prawdziwą maszynę bojową (marzenie wielu prawaków?). Zupełnie nowa jest za to Beetle, choć tytuł ten posiadało już wielu wcześniej. Postać o tyle ciekawa, że za dnia wykonuje zawód prawniczy, ale tylko po to, by wiedzieć, jak to prawo łamać. I na końcu lider grupy, Bumerang. W przeciwieństwie do Kapitana Bumeranga z DC ten z Marvela nie ma stopnia wojskowego w swojej ksywie. Poza tym posiada praktycznie te same moce, czyli celność w rzucaniu, tu niespodzianka – bumerangami. Złoczyńca pełni tu rolę głównego opowiadacza historii. Jednakże nie należy ufać jego słowom, bo jest on tzw. niewiarygodnym narratorem, który wodzi czytelnika za nos. A robi to często i gęsto, bo kłamca z niego notoryczny. I do tego niesamowitym egoistą. Czyż to nie idealne cechy dla przywódcy?

Urocze jest to, że nowa Złowieszcza Szóstka tak naprawdę w komiksie liczy tylko pięciu członków. Acz w pewnym momencie pojawia się nawet Sinister Sixteen, z takimi tuzami w czynieniu zła, jak Kangaroo. A gdzie w tym wszystkim Spider-Man? Otóż prawie go nie ma. I za to czapki z głów Spencerowi, bo historia jest poprowadzona tak dobrze, że wcale Pajęczaka w niej nie brakuje.

 

Lepsza grafika

Pod względem graficznym komiks wypada więcej niż przyzwoicie. Wprawdzie kreska Steve’a Liebera nie wyróżnia się niczym specjalnym, ale rysownik wyśmienicie czuje komediowy nastrój. Kadry aż skrzą od humoru i od poukrywanych smaczków. Przykładem niech będzie niezwykle ważny dla fabuły portret Doktora Dooma, na którym widać jego twarz. Jednak ta za każdym razem jest zasłonięta przez inny element, przez co czytelnik nie może jej dostrzec. Klasyk, ale bardzo sprawnie poprowadzony. Poza tym Lieber pozwala sobie na lekkie eksperymenty i na przykład niektóre strony wyglądają jak wyciągnięte z gry platformowej. Podoba mi się też bardzo stosowanie dymków z rysunkami/piktogramami, symbolizującymi myśli bohaterów w danym momencie.

Sinister 6/6

Zdawałoby się, że spin-off do swego czasu flagowego tytułu z Człowiekiem-Pająkiem stanowić może jedynie popłuczyny. Ot, taką popierdółkę napisaną i narysowaną na pół gwizdka. A jednak dzieło Spencera i Liebera to kapitalny tytuł, który poprzez swoją poboczność i komediowy charakter wypada nawet ciekawiej niż główna seria. Spencer skupia się na dziwakach i przegrywach, ale jednocześnie ma do nich wiele serca. To taki odpowiednik filmowego Legionu samobójców, ale tego drugiego (od Jamesa Gunna), a nie abominacji Davida Ayera. Aż szkoda, że Lepsi wrogowie nigdy nie doczekali się kontynuacji.



Nasza ocena: 8/10

Obserwowanie poczynań złoli rzadko bywa tak śmieszne i ekscytujące.

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 10/10
Oprawa graficzna: 8/10
Wydanie: 8/10
Exit mobile version