To miała być trylogia. Jednak seria filmów grozy, zapoczątkowana Krzykiem z 1996 roku, okazała się tak wielkim sukcesem, że powstały kolejne dwie części. Najnowszą, pod pierwotnym tytułem Krzyk (reż. Matt Bettinelli-Olpin i Tyler Gillett), widzowie w Polsce będą mogli oglądać w kinach od 14 stycznia. Polska premiera odbędzie się w tym samym terminie co światowa.
Panuje opinia, że seria Krzyk, stworzona niegdyś przez Wesa Cravena (zmarłego w 2015) i scenarzystę Kevina Williamsona, który oparł się na prawdziwych wydarzeniach z Gainesville (Floryda) z 1990 roku, zdefiniowała na nowo podgatunek horroru zwany „slasher” (z angielskiego „slash”). To opowieści, w których większość bohaterów, często bardzo młodych, ginie w przerażających okolicznościach. W najnowszym „Krzyku” powraca więc tajemniczy zabójca w halloweenowej masce, inspirowanej wykrzywioną twarzą z obrazu norweskiego malarza Edwarda Muncha Krzyk.
Wśród głosów pojawiających się w sieci przeważa opinia, że z nowego filmu dumny byłby twórca cyklu Krzyk, zmarły w 2015 roku Wes Craven, zwany „królem horroru”. Jak zaznaczał producent Peter Oillataguerre, Krzyk to coś więcej niż horror:
W tej serii jest element zabawy, który wykracza poza gatunek horroru. Relacje między bohaterami są wyjątkowe, a seria jest popularna wśród szerokiego grona odbiorców, nie tylko wśród fanów horrorów.
Dwadzieścia pięć lat po serii brutalnych zdarzeń, które wstrząsnęły mieszkańcami Woodsboro, kolejny zabójca nakłada otoczoną złą legendą maskę Ghostface. Mnożą się okrutne ataki na grupę nastolatków. Tajemnice z mrocznej przeszłości miasta zostają wskrzeszone. Neve Campbell (Sidney Prescott), Courteney Cox (Gale Riley) i David Arquette (szeryf Dewey Riley) jeszcze raz obejmują swe ikoniczne role w „Krzyku”, obok Melissy Barrery, Masona Goodinga, Jenny Ortegi, Jacka Quaida i Marley Shelton. Fani mogą liczyć na solidną dawkę strachu, ale również na niezłą zabawę.
Krzyk w kinach od 14 stycznia!