Klasyka fantastyki, co to jest? Jedni powiedzą, że Tolkien, inni rzucą LeGuin, a jeszcze kolejni postawią na Lewisa, Lema i wielu innych autorów. Ale chyba każdy zgodzi się, że do tego jakże szerokiego grona można również zaliczyć H. G. Wellsa, czyli autora takich pionierskich utworów jak Wojna Światów, Wyspa doktora Moreau czy Wehikuł Czasu. I właśnie ta ostatnia pozycja zostanie omówiona w niniejszej recenzji. Zapraszam.
Czas też jest wymiarem
Zacznijmy od tego, że nie będę rozpisywał się na temat fabuły tego dzieła. Dlaczego? Odpowiedź jest prosta, minęło tyle lat od premiery, że praktycznie każdy kojarzy, o czym ta pozycja jest. Ale żeby nikt mi nic nie zarzucił, to jednak trochę opiszę główne wątki. Otóż powieść ta opowiada o podróżach w czasie, a konkretnie o podróży do roku 802701 i o tym, jak świat wtedy wygląda. I na tym właściwie można by poprzestać. Jednakże w przypadku tej książki fabuła jest tylko tłem do filozoficznych i naukowych rozważań na temat ludzi i otaczającego nas świata. Wells uznaje koncept czasu jako wymiaru równorzędnego do geometrycznych, i robi to na kilka lat przed rozwojem fizyki relatywistycznej. Sama ta idea jest rzecz jasna starsza, ale to w tej powieści zetknąłem się z nim po raz pierwszy (patrząc chronologicznie, jest to najstarszy utwór, który przeczytałem, a w gdzie ta teza się pojawia). Poza tym autor nie stroni od nieco cięższych tematów jak chociażby ewolucja zarówno człowieka jako gatunku, jak i człowieka jako społeczeństwa. Wysnuwa również śmiałą tezę, że wraz z rozwojem techniki i automatyzacji pracy zbędnymi staną się nadmierna prokreacja czy też zainteresowanie jakąkolwiek formą aktywności (czy to naukowej czy fizycznej), zaniknie ciekawość świata oraz umrze wyobraźnia, czyli – innymi słowy – ludzkość dokona regresu. Cofnie się w rozwoju umysłowym setki, o ile nie tysiące lat i będzie przypominać duże dzieci niezdolne do skupienia uwagi na niczym poza jedzeniem i zabawą. I to jest ta lepsza strona tej wizji. Druga jest znacznie mroczniejsza, gdyż Wells postuluje nie tylko regres mentalny, ale wręcz zezwierzęcenie, a co za tym idzie posługiwanie się głównie instynktami. Zaprawdę mroczną wizję nakreślił autor! I teraz, patrząc z perspektywy stu lat od wydania tego dzieła, jego wizje powoli zaczynają się spełniać. Wszędobylski rozwój techniki, zaspokajanie wszystkich potrzeb bez jakiegokolwiek wysiłku sprawia, że ludzie się degenerują, wycofują z życia na rzecz konsumpcjonizmu niepomni tego, że za ich dobrobytem ktoś stoi i ten ktoś może kiedyś skoczyć im do gardła.
Vesper znaczny mistrzostwo
Przejdźmy teraz do wydania, gdyż warto się na nim chwilę pochylić. Książkę dostajemy w twardej oprawie i na dobrej jakości papierze. W środku zaś znajdziemy bardzo dobre i wciągające tłumaczenie oraz fenomenalne ilustracje. Duet tłumacz i rysownik, czyli Feliks Wermiński i Jan Wojciechowski, zrobili tak obłędną robotę, że chyba tylko tłumaczenia prozy Lovecrafta Macieja Płazy mogą się z tym równać. Czapki z głów dla wydawnictwa. Vesper nie od dziś pokazuje, że wydania klasyków to ich konik. Gratulacje.
Podsumowując, obcowanie z Wehikułem czasu stanowiło dla mnie prawdziwe doznanie. Mamy tu wciągającą fabułę, ale nie ona stanowi o jakości tej pozycji, a to, co autor postuluje. Jego idee są ponadczasowe, a prognozy niezwykle trafne. Dlatego uważam, że warto zapoznać się z tym utworem. Zwłaszcza w takiej oprawie.