Marvel kolejny już raz postanawia mocno namieszać w tworzonym przez siebie uniwersum. Nadchodzi czas pożegnań i wielkich powrotów. Jednak, aby to nastąpiło, potrzebne jest wydarzenie, które wstrząśnie wszechświatami. Dlatego też przed czytelnikami rozegrać się muszą Wojny nieskończoności.
Decydujące starcia
Kamienie Nieskończoności powróciły, a wraz z nimi spór o to, kto będzie nimi władał. Chętnych jest wielu, a wśród nich tacy bohaterowie jak Thanos, Ultron czy… Bullseye i Sandman. Doktor Strange zwołuje więc naradę i postanawia strzec potężnych artefaktów przed nieodpowiednimi właścicielami. Na jego wezwanie odpowiadają Strażnicy Galaktyki, Kapitan Ameryka, Iron Man czy Czarna Wdowa. Pojawia się także sam Warlock, który ponownie zamierza stanąć na czele Straży Nieskończoności. Niespodziewanie do gry wchodzi nowa zawodniczka – tajemnicza Requiem, mająca własną wizję tego, jak postąpić z klejnotami. Jej plany pokrzyżować zamierza natomiast ktoś, po kim z pewnością byśmy się tego nie spodziewali. Oto słynny złoczyńca okazuje się ostatnią nadzieją na uratowanie całej rzeczywistości!
Zaskakujące rozwiązania
Wojny Nieskończoności to finał serii stworzonej przez Gerry’ego Duggana. Aby poznać całą historię, czytelnicy powinni sięgnąć po trzy tomy Strażników Galaktyki, a także Wojny Nieskończoności. Odliczanie. Dopiero wówczas będziemy mogli w pełni zrozumieć, co właściwie dzieje się w świecie Marvela. Patrząc na wszystkie zeszyty związane z tytułowym wydarzeniem, przyznać należy, że cykl nie jest równy i zdarzają mu się wzloty, jak i upadki. Na nasze szczęście zakończenie zaliczyć możemy do tych pierwszych. Autor postarał się, aby było dynamicznie i nie zabrakło zwrotów akcji. Zacznijmy od tego, iż dostajemy nowego złoczyńcę czyli Requiem. Trochę szkoda, że bardzo szybko karty zostają odkryte i poznajemy jej prawdziwą tożsamość, tworzoną powolnie jeszcze w poprzednim numerze, ale to dzięki temu fabuła rusza naprzód, a my nie nudzimy się. No i dostajemy pierwsze zaskoczenie, choć w tym przypadku pewnie sporo osób przewidziało, któż to kryje się za maską z symbolem nieskończoności. Dużo bardziej dziwić nas może fakt, kto zostaje obrońcą naszej rzeczywistości. A trzeba przyznać, że facet ratuje wszechświat w pięknym, własnym stylu. Najbardziej spektakularne jest jednak to, co nasz nowy „bad guy” (a w tym przypadku raczej „bad girl”) wyprawia z Kamieniami. Zamierza ona, podobnie jak Thanos, zlikwidować za ich pomocą połowę populacji, ale przy okazji nikogo nie zabijać. Jak to zrobić? To już musicie sprawdzić sami, a następnie zdjąć czapki z głów przed autorem scenariusza i jego pomysłem. Zresztą spory plus należy dać mu także za trzy dodatkowe, krótkie historie zawarte na końcu albumu. Zwłaszcza finał opowieści o Thanosie i młodej Gamorze robi ogromne wrażenie.
Damy radę!
Głównym rysownikiem komiksu Wojny nieskończoności jest Mike Deodato Jr. Osobiście nie jestem wielkim fanem tego artysty, a to z tego powodu, że w swojej pracy stawia on w dużej mierze na technikę komputerową. Może i nie wygląda to źle, wolę „stary styl” czyli ręczne tworzenie obrazów. Tym razem muszę jednak przyznać, że kadry wyglądają naprawdę nieźle. Nie są to może arcydzieła, ale patrzy się na nie całkiem przyjemnie. Dobrze oddano sceny walki, wszystko nadąża za tempem akcji, a bohaterowie są łatwo rozpoznawalni nawet w dużym zamieszaniu. Najważniejsze jest jednak to, jak twórca uchwycił realizację pomysłu Requiem. Podejrzewam, że przy okazji jego tworzenia miał najpierw nieco bólu głowy, jak właściwie to zrobić, a następnie sporo frajdy i dobrej zabawy, kiedy już wskoczył ze swoimi pracami na właściwe tory. A i my dzięki temu otrzymujemy bardzo ciekawy projekt.
Ponieważ Wojny nieskończoności składają się z kilku różnych komiksów, to i rysowników było tutaj więcej. Poza Deodato możemy oglądać prace Andy’ego MacDonalda, Marka Bagley’a oraz Cory’ego Smitha. Pierwszy z nich przedstawił nam dzieje Draxa po zakończeniu wojny, drugi skupił się na jednym z Kamieni, a trzeci dał nam niemą historię Thanosa i młodej Gamory. Wszyscy panowie wykonali swoją pracą bardzo dobrze, a ich rysunki przypadły mi do gustu nawet bardziej niż głównego artysty. Mają one żywsze kolory, stworzone zostały ręcznie i zachowały klasyczny, komiksowy styl przedstawiania historii.
Wydawca uzupełnia
Wojny nieskończoności trafiły na polski rynek dzięki wydawnictwu Egmont. Trzeba przyznać, że po raz kolejny czytelnik dostaje tu coś ekstra. Jak zawsze nie brakuje całej galerii alternatywnych okładek. Ponadto, podobnie jak przy Wojnach nieskończoności. Odliczanie, znajdzie się także opis Kamieni Nieskończoności oraz streszczenie poprzednich części, w tym nawet wspomnienie komiksów z lat 90. Album zawiera również trzy dodatkowe opowieści. I o ile Infinty Wars: Fallen Guardian, opowiadające nam o dalszych losach Draxa, wręcz musiało się tu znaleźć, to już Infinty Wars: Infinity, a tym bardziej Thanos Legacy mogło zostać pominięte i pewnie odbiorcy by to zrozumieli. Egmont jednak zadbał, abyśmy i te przygody bohaterów mogli poznać i za to każdy fan Marvela z pewnością będzie im wdzięczny.
Czas pokoju?
Wojny nieskończoności są zakończeniem serii opowiadającej o powrocie Kamieni Nieskończoności. Tym samym żegnamy się z Marvel Now! 2.0 i rozpoczynamy Marvel Fresh. Jak wypada cały cykl? Powiedziałbym, że bez szału. Jest kilka niezłych i zaskakujących momentów, ale zdarzają się też wątki zbyt zawiłe, nudne, a i autor jakby momentami zapomina o czym sam wcześniej napisał. Pozostając jednak przy omawianym zeszycie, to tu już należy mówić o bardzo dobrym zakończeniu. Wojny nieskończoności zawierają liczne zwroty akcji, świetne pomysły i nieszablonowe rozwiązania. Do tego posiadają przyjemną oprawę graficzną, a polski wydawca zadbał o interesujące dodatki. Miejmy nadzieję, że koniec (który w tym przypadku jest także początkiem), zwiastuje nam kolejne fantastyczne przygody naszych ulubionych bohaterów z Domu Pomysłów!
Nasza ocena: 8,5/10
Znakomite wejście do Marvel Fresh! Oby tak dalej!Fabuła: 8,5/10
Bohaterowie: 9/10
Oprawa graficzna: 7/10
Wydanie: 9,5/10