Powiem to od razu, bo czasami najlepiej szybkim ruchem oderwać taki „opatrunek”: drodzy trzydziestoletni malkontenci, Adora z Etherii wymknęła Wam się z rąk. Żadne skargi i narzekania na poprawność polityczną nic tu już nie zmienią. I dobrze!
Możecie nie czytać tej recenzji dalej i wrócić do oglądania starej produkcji studia Filmation, w której wszystkie postacie kobiece wyglądały tak samo – chyba, że były to stare wiedźmy – a o czarnych charakterach wiedzieliśmy tylko tyle, że są nikczemni i chcą zdobyć władzę nad światem. To wszystko, i jeszcze więcej zmienia się w animacji Noelle Stevenson.
Potężne ostrze poprawności
Serial wywołał kontrowersje jeszcze zanim twórcy przedstawili streszczenie fabuły, o zwiastunie nie wspominając. Wystarczyło zaledwie kilka grafik, by podniosła się fala pretensji o nowy design She-Ry, która na pierwszej grafice miała wyjątkowo atletyczną sylwetkę. Podniesiono również, mocno już wyświechtany argument o pakowanej wszędzie poprawności politycznej. Grochem o ścianę było tłumaczenie oburzonym wojownikom internetów, że główne bohaterki to nastolatki i nie mogą wyglądać jak dojrzałe, piersiaste kobiety z plakatów, okładek książek fantasy i komiksów, do których przyzwyczaiły nas lata 80. i 90. Że ta animacja – jednocześnie ubogacona odpowiednią dawką subtelnych odniesień – będzie miała konkretną kategorię wiekową i jej targetem będą głównie dziewczynki, które mogą chcieć utożsamiać się z postaciami najbardziej je przypominającymi.
Historię znamy dobrze. Adora wychowała się w świecie Hordy, której przywódca pragnie zdobyć władzę na planecie Etherii. Dziewczyna, nieświadoma tego, jak wygląda sytuacja po przeciwnej stronie barykady, napotyka pewnego dnia na swojej drodze nie tylko dwójkę rebeliantów, ale także potężną broń. Odkrywa, że jej przeznaczeniem jest bronić Etherię przed złem, jak wcześniej robiły to inne wcielenia potężnej bohaterki She-Ry. Mija dłuższa chwila nim zaakceptuje swoją nową moc oraz to, że jej zadaniem będzie teraz walczyć z tymi, którzy ją wychowali. Powoli staje się bohaterką dzięki swoim dokonaniom, ale jednocześnie nadal trudno jej pokonać swoje słabości i odciąć się od przeszłości.
Księżniczki i żołnierze
Najciekawszym zabiegiem zastosowanym w tej serii jest przedstawienie tej złej strony. Mówię tutaj głównie o postaci Catry – najbliższej przyjaciółki Adory, nim ta poznaje mieszkańców. W pierwszej chwili możemy odnieść wrażenie, że Catra to kolejna cwana postać, źródło zabawnych powiedzonek i prowodyrka wszelkich kłopotów, w jakie Adora wpada podczas wielu lat szkolenia w akademii dla rekrutów. Szybko jednak okazuje się, że za jej wyluzowaną postawą kryje się dużo więcej, a kryzys przyjaźni z główną bohaterką i poczucie odrzucenia, czego Catra boi się najbardziej, pcha ją ostatecznie w stronę zła. To jej gorzka i wypełniona wspomnieniami konfrontacja z Adorą w siedzibie Czarodziejki (która, swoją drogą, wygląda odrobinę jak animowana Grace Jones, co mnie zachwyciło), a nie bitwa w finałowym odcinku, jest najbardziej porywającą – i zarazem poruszającą – sekwencją w całym sezonie.
Zgłębiamy zresztą szeregi całej Hordy trochę dokładniej. Sam Hordak jest głównie sylwetką skrytą w cieniu, ale nie jest tutaj najważniejszy. Widzimy, że o wiele większy wpływa na młode umysły w Hordzie ma nie sam przywódca, ale jego podkomendni – w szczególności czarownica Shadow Weaver, która wychowała Adorę i innych od kiedy byli dziećmi. Młodzi żołnierze hordy nie są bezimiennymi szturmowcami i jesteśmy po kilku odcinkach w stanie określić, którzy z nich wzbudzają litość, a którzy antypatię. Horda dostaje twarz.
A jak różnorodność ma się do drugiej strony? Mnogość księżniczek dała Stevenson okazję do stworzenia wielu różnych osobowości, z którymi oglądające ten serial dziewczynki będą mogły się utożsamiać. Masz wesołe usposobienie i łatwo się ekscytujesz? Dla ciebie będzie Perfuma. A może wręcz przeciwnie – przyjrzyj się zatem księżniczce Mermiście. Nie lubisz siedzieć na miejscu, czasami podążając za instynktem zamiast słuchać głosu rozsądku? Prawdopodobnie polubisz potrafiącą teleportować się Glimmer. Ta różnorodność dotyczy nie tylko charakterów, ale też wyglądu. Serial odrzuca zasadę, że większość postaci można opierać na podobnej sylwetce, a zmieniać tylko tak powierzchowne rzeczy, jak kolor włosów czy barwny kostium. Wystarczy porównać sobie wspomnianą wyżej Glimmer ze Scorpią albo samą Adorę z She-Rą, która jest w końcu nadludzko silną wojowniczką. Transformacja nie dotyczy tylko dołożenia jej kilkudziesięciu centymetrów blond włosów, ale zmienia jej budowę i dodaje wzrostu, przez co łatwiej zaakceptować nam, że potężną She-Rą przed Adorą były jeszcze inne dziewczęta, które otrzymywały tę samą wielką moc (i równie wielką odpowiedzialność, cytując klasyka).
Skosztuj tęczy
Styl animacji, mocno kojarzący się chociażby z Awatarem: Legendą Aanga, ma słabsze i lepsze momenty. Czasami całe sekwencje wypadają dosyć topornie, a mangowy w niektórych momentach styl wydaje się zbyt na siłę. Ale designy postaci czy krain w tym – skądinąd fantastycznym – świecie są miłe dla oka i zachwycają barwami, stanowiąc kontrast dla środowiska Hordy. Rozumiem przez to część krytyki dotyczącej ilustracji, jednak uparte porównywanie tej wersji do pierwowzoru dalej wypadnie na korzyść nowej produkcji. Chyba, że ktoś zapomniał, jakie zabiegi stosowano w Filmation na potrzeby He-Mana i She-Ry właśnie, i że do tej pory często traktowane były jako puenty internetowych żartów lub memy.
She-Ra i księżniczki mocy to dowcipna i świeża wersja dobrze znanej historii, uwspółcześniona tak, by zachwycić nowe pokolenie dziewczynek – starszych (dla nich Noelle używa wątków z komedii romantycznych dla nastolatków, wystarczy obejrzeć scenę balu!) i młodszych. Nie chodzi w niej tylko o wielką moc i epickie pojedynki, o klasyczną walkę dobra ze złem, ale o przynależność i reprezentację (czego twórczyni od samego początku nie ukrywała), lojalność i mniej przyjemne rzeczy, jak zdradę, zazdrość, poczucie odrzucenia i manipulowanie słabszymi. Mimo kilku nieudanych momentów we wspomnianej wyżej kwestii animacji, warto zapoznać się z „ nowym dzieckiem” Noelle Stevenson i Netflixa. Najlepiej w towarzystwie chrześnicy, kuzynki czy młodszej siostry, którym na pewno ta She-Ra przypadnie do gustu.
Nasza ocena: 7,5/10
Jeżeli jesteście fanami Awatara, Legendy Korry i w szczególności Stevena Universe, to bierzcie się za She-Rę. Naprawdę warto!Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 8/10
Oprawa wizualna: 7/10
Oprawa dźwiękowa: 7/10