Site icon Ostatnia Tawerna

Kres drogi? – recenzja komiksu „Armada”, t. 5

Armada po raz drugi dotarła do tego samego celu. Niegdyś w pojedynczych wydaniach, obecnie w zbiorczych, zatrzymała się na dwudziestym albumie oryginalnych przygód Navis. Czas zatem na podsumowanie cyklu.

Jak i w poprzednich odsłonach, tom piąty składa się z czterech pojedynczych albumów. Pierwszy to powrót na planetę ludzi o pandzich oczkach, czyli do klimatów rewolucyjnych. Ciekawiej wypada druga historia, gdzie tajemnicza choroba rozprzestrzenia się w ogromnym tempie i prowadzi do dosłownego rozłamu w Armadzie. Trzecia opowieść z kolei opiera się na bardziej zaawansowanym pomyśle, bo pobocznymi bohaterami są istoty znajdujące się poza czasem. Scenariusz w tym przypadku jest całkiem zmyślny, problem w tym, że fabuła wydaje się oderwana od głównej narracji, co na tym etapie opowieści ciut dziwi.

Navis Geneza

I w końcu oryginalny album numer dwadzieścia – „Aktualizacja”. Pojawia się w nim odpowiedź na to, skąd wzięła się Navis oraz czym są charakterystyczne pasy na jej ciele. Fabułę poprowadzono w taki sposób, że spokojnie mógłby stanowić początek innej opowieści – jest mocno oderwana od całości. Intryga jest całkiem ciekawa, acz stosunkowo prosta i co charakterystyczne dla serii: niby mówi o czymś ważnym, ale robi to w bardzo prosty i naiwny sposób. Niemniej, tajemnicze pochodzenie Navis to element, który trzymany był w tajemnicy zdecydowanie zbyt długo, więc dobrze, że w końcu został przedstawiony czytelnikom.

To już jest koniec?

W obecnych planach wydawniczych Egmontu próżno szukać zapowiedzi bezpośredniej kontynuacji. Jednak czy tom piąty stanowi satysfakcjonujące zakończenie? Nie bardzo, bo odpowiada tylko na kilka pytań, ale dokłada równie wiele nowych. Nie stanowi także żadnego podsumowania dla wcześniejszych przygód. Po prostu Navis zna swoje korzenie, ale pod względem narracyjnym jest w tym samym miejscu, co kilka albumów wcześniej. W teorii w ostatniej historii dzieją się rzeczy ważne – mówi się na przykład o tym, że Armada uległa podziałowi. Jednocześnie czytelnik nie jest w stanie w żaden sposób tego odczuć, bo to jedynie ekspozycja, a nie coś realnie oddziałującego na cokolwiek i kogokolwiek.

Sillage

Warto przy okazji dodać, że we Francji ukazały się też tomy z numerkami 20 i 21 – pierwszy z nich w 2021, drugi w 2023 roku. Jak widać, frankofony mają długi tryb wydawniczy, więc jeśli format wydań zbiorczych ma być utrzymany, to kolejne przygody Navis ukażą się w Polsce dopiero za kilka lat. Czy polskich czytelników czeka zatem długa przerwa? Na szczęście nie, bo na 2024 rok Egmont zapowiedział publikację spin-offów Armady.

Rok za rokiem

Należy pochwalić Armadę i rysującego ją Philippe’a Bucheta za konsekwencję. Pierwszy tom pojawił się w 1998 roku, więc seria ma już 25 lat na karku. Przez ten czas utrzymała tak samo wysoki, acz rzemieślniczy poziom. Artysta świetnie rysuje wszelkie pojazdy mechaniczne i ma dryg do tworzenia ciut mniej standardowych ufoków – aczkolwiek w jego przypadku najbardziej lubię częste i gęste korzystanie z jaskrawej palety barw.

Lecieć, ciągle lecieć. Tak bez końca

Tytułowa Armada składa się ze statków kosmicznych należących do ras bardziej rozwiniętych cywilizacyjnie, które lecą we wspólnej formacji i jednocześnie nie zmierzają do żadnego konkretnego celu. Czy tak samo będzie z serią komiksową Jean-Davida Morvana i Philippe’a Bucheta? Najnowszy album wydany we Francji wciąż nie jest finałem, więc na odpowiedź na to pytanie trzeba będzie jeszcze poczekać kilka lat. Tom piąty nie kończy zatem przygód Navis. Nie jest też ani lepszy, ani gorszy od poprzednich historii specjalnej agentki – to w dalszym ciągu przyzwoity, acz sztampowy średniak.



Nasza ocena: 7/10

Naszym zdaniem: Ostatni (na chwilę obecną) tom przygód Navis w końcu przynosi kilka satysfakcjonujących odpowiedzi, ale końca wciąż nie widać.

Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 6/10
Oprawa graficzna: 7/10
Wydanie: 8,1/10
Exit mobile version