Heksalogia Anety Jadowskiej zaczęła się jako niewinne urban fantasy z wątkiem romantycznym, a kończy wojną. Si vis pacem, para bellum?
Co się stało z białą wiedźmą?
Rozmawiamy o finałowym tomie serii, więc wypadałoby zacząć podsumowaniem. Jak zdążyliście zauważyć, trzy pierwsze tomy heksalogii przyjęłam z nieukrywanym entuzjazmem. Jestem na tak, kiedy ktoś w lekkiej formie pisze o feminizmie i tolerancji, nawet jeśli nie wchodzi przy tym w szczegóły. Uwielbiam silne bohaterki, które zawsze wygrywają, zwłaszcza mając do pomocy czeredę znajomych. Najlepiej, jeśli walczą o słuszną sprawę miłości bliźniego, także tego najdziwniejszego. Aż do Zwyciężca bierze wszystko właśnie tak wyglądała historia Dory Wilk.
Czwarty tom z jednej strony rozwinął ważny wątek wilczej rodziny, z drugiej wprowadził więcej mroku i przemocy, niż się spodziewałam. To w nim Dora i paczka przerzucili się z żucia gumy na kopanie tyłków, nie znaleźli też czasu na wizytę w kiosku i odnowienie zapasów słodyczy. Brakowało mi w poprzednich dwóch tomach głębszej refleksji nad tak nieprzyjemnym zwrotem w życiu wiedźmy, chociaż przyznaję, temat zaczął się pojawiać przy okazji tortur Żmija w Egzorcyzmach Dory Wilk. Wszystko było jednak obwarowane hasłem „nie mam wyboru”, którego osobiście nie potrafię znieść. Może jestem idealistką, ale czy między innymi nie po to mamy literaturę, żeby sobie poćwiczyć pokojowe rozwiązania? Troszkę ku pokrzepieniu dusz, a przy tym z potencjałem edukacyjnym?
Na wojnie nie ma niewinnych nie jest niespójnym zakończeniem serii o Dorze Wilk, ale nie do końca satysfakcjonującym dla mnie – czytelniczki i recenzentki. Trochę za dużo się tu działo, przede wszystkim zła i mroku, który nie został do końca przemyślany przez bohaterów, a może i samą Jadowską. Przez to finał daje dużo akcji, a mniej tego, za co cenię początek heksalogii – skupienia się na różnorodności, tolerancji. Dora już się tak bardzo nie stara znaleźć miejsca dla każdego w swoim Thornie, teraz dzieli świat na wrogów i przyjaciół.
Wojna to będzie straszna
Czy dla Dory Wilk jest już za późno? W Na wojnie nie ma niewinnych wiedźma przeżyje naprawdę ciężkie chwile. Tym razem sama będzie mieć się w miarę dobrze, ale zobaczy przestępcze podziemie i patologie świata wilków, które każdemu zafundowałyby PTSD. Tym razem z rozwiązań politycznych bohaterka zdecyduje się na coś pomiędzy obławą i nalotem dywanowym. Jak to się stało? Zwrot ku rozwiązaniom siłowym nastąpił u niej właściwie dopiero w tym tomie. Dorze odebrano kogoś najcenniejszego, bez kogo zwyczajnie oszaleje. Szamanki i pizza tym razem pomogą tylko trochę.
Poprzedni tom zakończył się niepokojącymi snami o ściganym przez las, zaszczutym wilku. To właśnie początek wojny, pościg, drzewa i ścigany okazały się równie prawdziwe. Znika Varg ze stada Dory z Trójprzymierza, a wszelkie znaki wskazują, że winne jest stado z Thornu. Można się zastanawiać, na ile postać tego nerwowego, nabuzowanego testosteronem gościa jest w heksalogii potrzebna (nie jestem fanką tego bohatera), na pewno jednak daje pretekst do pozamiatania w alternatywnym Toruniu. W miarę poukładany świat Dory okaże się przy okazji słomianym domkiem, na który wystarczy odpowiednio pochuchać i podmuchać, żeby małe świnki zostały bez dachu.
Znowu będę się irytować, że wiedźma nie zastanawia się zbytnio nad swoim życiem. Na szczęście tym razem przyzna, że coś poszło nie tak, skoro częściej myśli z przerażeniem o tym, co kiedyś komuś zrobiła, a nie o tym, co on zrobił jej. Na spojrzenie z dystansu na aktualny tom widocznie jeszcze jej nie stać… albo tak miała rozwinąć się jej postać. Z nieco naiwnej dziewczyny wyrosła twarda strażniczka Thornu, która wie najlepiej, co dla wszystkich dobre. Na razie raczej miewa rację. Tylko wiecie, problemy zaczynają się zawsze dopiero przy niewinnych różnicach zdań.
Nie będzie przyjemnie
Heksalogia wykonała w ciągu kolejnych tomów zwrot w kierunku mrocznej, czasem przesadnie poważnej serii. To nie są Kucyki Pony. Macie rację, sugerując, że od początku się na nie nie zanosiło, ale jakoś wolę Jadowską w jaśniejszych odcieniach. Zupełnie inną decyzję podjęła, pisząc o Nikicie – tam zaczyna się źle, ale już finał to wzruszająca, ciepła historia, nawet jeśli smutna. Większość jej opowiadań skrzy się podobnym ciepełkiem wzbogaconym o ironię.
Dora wróci w Dzikim dziecku miłości, gdzie jest mocno nieprzysiadalna. Potem pojawi się na przykład w Kurczaczku i Salamandrze, gdzie zobaczycie ją w zupełnie nowej roli. Na wojnie nie ma niewinnych nie jest bynajmniej ostatnim słowem w jej sprawie, na pewno spotkany ją też w nowych tekstach Jadowskiej. Na moje na razie nie odzyskała miękkości i niewinności z początku heksalogii, do której zresztą pewnie nie ma już powrotu. Nie wiem na sto procent, że nie zastanowiła się nad swoim zwrotem w mroczniejsze rejony, w końcu czeka na mnie jeszcze kilka opowiadań. Na pewno chciałabym o tym poczytać, bo czegoś takiego brakuje mi w Na wojnie nie ma niewinnych, gdzie wiedźma postępuje zgodnie z zasadą „najpierw strzelaj, potem zwiedzaj”. W końcu żałować zawsze zdąży.
Nasza ocena: 7,5/10
Wyjątkowo mroczne zakończenie serii urban fantasy o wiedźmie z mieszanymi genami, bandą dziwnych znajomych i talentem do naruszania granic. Bardzo spójne z Egzorcyzmami Dory Wilk, mniej z pierwszą połową heksalogii.Fabuła: 7/10
Bohaterowie: 7/10
Styl: 7/10
Wydanie i korekta: 9/10