Site icon Ostatnia Tawerna

Kolekcjonowanie bibelotów – recenzja gry planszowej „Moje skarby”

Moje skarby to bardzo pięknie wydana gra, która przykuwa wzrok. Czy mechanika jest równie dobra, a może to ładna wydmuszka?

Żywot zbieracza

Gra planszowa Moje Skarby w założeniach jest bardzo prosta. W swojej turze wybieramy jedną z pięciu dostępnych akcji na planszy. Tym samym blokujemy ją dla innych osób. Co ważne, wybór pola wskazuje na kolejność graczy w kolejnej rundzie. Wybrana akcja definiuje, w jaki sposób pozyskamy dwa kafelki przedstawiające rozmaite bibeloty. Możemy na przykład ciągnąć je z woreczka lub zabierać bezpośrednio z pola gry (na początku znajdują się tam cztery płytki). Następnie nasze zdobycze umieszcza się na półkach.

I tu zaczyna się już zabawa głównie ze szczęściem, albowiem zdobędziemy punkty tylko wtedy, gdy stworzymy jakiś układ. W kolumnach patrzymy na kolor – nasze skarby muszą być tej samej barwy lub każdy innej. Podobna zasada obowiązuje w poziomie, ale wtedy ma znaczenie jedynie rodzaj przedmiotu. Na późniejszym etapie gry jest ciężko znaleźć ten jeden jedyny drobiazg konkretnego typu i koloru do stworzenia idealnej wystawy bibelotów. Aby urozmaicić zabawę, dodano karty ze specjalnym zadaniem (tylko pierwszy gracz zdobywa dzięki niej punkty). W każdej grze premiowany jest też konkretny rodzaj bibelotów. Na koniec dodam, że wśród kafelków trafiają się też takie z koroną, a ta zawsze na koniec daje jeden punkt. I tak to z grubsza wygląda.

Kryształy, liście, butelki i inne cuda

Z jednej strony Moje skarby są bardzo proste, stąd zdziwił mnie wiek umieszczony na pudełku, czyli czternaście lat. Według mnie teoretycznie nawet ośmiolatek powinien sobie poradzić z tą pozycją. Zawsze też można uprościć grę, rezygnując choćby z kart zadań. Co prawda na początku dostępne akcje nie są zbyt intuicyjne, ale już przy kolejnej rozgrywce wszystko przebiega sprawnie i płynnie. Nie sposób rozegrać tylko jednej partii i nie ma ważne, czy w większym gronie czy solo!

Duże znacznie w ostatecznym rozrachunku ma los, ale to też od nas zależy, czy będziemy starali się tworzyć układy lepiej punktowane (na przykład jednego rodzaju w poziomie) czy postawimy na łatwiejszy, ale skromniejszy cel. Prawdę powiedziawszy, nie bardzo mam co zarzucić tej pozycji. To świetny, lekki tytuł familijny, który ma w sobie jakiś niepowtarzalny urok. Bardzo miło i przyjemnie się w niego gra, bo nie wymaga od graczy dużego wysiłku. Niestety rodzi się pytanie, czy w zalewie setek gier warto postawić na Moje skarby

Przecudne bibeloty!

Moje skarby to klasa sama w sobie. Bibeloty wyglądają cudownie. Choć, gwoli ścisłości, o ile kolekcjonowanie na spacerze kamieni, butelek, muszelek czy liści ma sens, o tyle zbieranie zwierząt, a raczej figurek zwierząt zabija jakiekolwiek pozory klimatu. Motyw jest dobry, mamy mechanikę set collection, a fabularnie wcielamy się w kolekcjonera, który idzie na spacer i zbiera ładne rzeczy. I nagle w trawie natrafia na słonika albo posążek kota! W tym wypadku można było wymyślić coś innego albo w kategorii zwierząt zostawić tylko różne rodzaje motyli. To w sumie jedynie zbędna uwaga, więc płynnie przechodzimy do dalszych zachwytów. Wypraska jest zaprojektowana perfekcyjnie, wszystko się w niej mieści i nic się nie przemieszcza podczas transportu, ale woreczek, z którego losujemy kafelki, mógłby być większy.

Ilustracje przedstawiające bibeloty prezentują się pięknie. Szkoda tylko, że przedmiot z nadrukowaną koroną w danym kolorze wygląda identycznie jak ten bez niej. Doceniam również dodanie do pudełka czterech kart pomocy. Najlepsze wrażenie zaś robą drewniane pionki o nietypowych kształtach! Moje skarby to naprawdę bardzo piękna gra! Aha, drobny minusik za wypraskę oryginalnego wydawcy, czyli z angielskim tytułem gry zamiast polskim.

Samotny spacer

Gra solo jest zadziwiająca przyjemna. Co prawda, porównujemy nasz wynik jedynie z tabelką, ale dochodzi talia automy, która blokuje nam pola akcji, a także odrzuca kafelki konkretnego typu. Na dodatek ścigamy się trochę z czasem, bo co rundę zakrywane są dwie karty zadania, a zrealizowanie choć dwóch celów jest wymagające. Ponadto zdobywa się dodatkowe punkty za pozycje na torze kolejności, a więc w trybie solo warto używać słabszych akcji (opieramy się w większym stopniu na losowym dociągu kafli), aby zdobyć dodatkowe punkty. Spędziłem bardzo miłe chwile przy trybie solo. Dzięki talii przeciwnika to jedna z najlepszych gier do samotnego grania oparta na porównywaniu swojego wyniku z tabelką punktową!

Czy warto zostać kolekcjonerem?

Warto zainteresować się Moimi Skarbami, bo to kawał solidnej, familijnej gry. Warto mieć na uwadze, że najwięcej emocji dostarcza tu losowość, a więc osoby, które chciałby więcej zaplanować, powinny sięgnąć prędzej np. po Domek. Cieszę się, że wziąłem do recenzji tę planszówkę, choć mam świadomość, że jest wiele tytułów na podobnym poziomie i miałbym problem, aby w zalewie tylu gier polecić jakiejś rodzinie tylko tę konkretną pozycję. Niemniej na zapytanie o lekką, przystępną i przyjemną grę familijną jednym tchem odpowiem: Moje skarby, razem ze wspomnianym wcześniej Domkiem, Splendorem czy serią Wsiąść do Pociągu

Nasza ocena: 7,8/10

Moje skarby to bardzo szybka, lekka i przyjemna gra opierająca się w dużej mierze na szczęściu.

Grywalność: 8,5/10
Jakość wykonania: 9/10
Regrywalność: 7/10
Exit mobile version