Site icon Ostatnia Tawerna

Kłopotów ciąg dalszy, czyli tomy 4. i 5. serii „Spirit Animals: Upadek Bestii” – recenzja

Niby wszystko co dobre kiedyś się kończy, ale mimo wszystko – im później, tym lepiej. Dotyczy to także znanej pewnie niektórym serii Spirit Animals: Upadek Bestii. Po udanym moim zdaniem Powrocie nadchodzi kolej na następne tomy: Ognistą falę Jonathana Auxiera oraz Serce Ziemi Sary Prineas.

Ognista fala – trudne sojusze, utraceni przyjaciele

Fabułę Ognistej fali można z grubsza podzielić na dwie równolegle toczące się opowieści – podróż dwójki z bohaterów Erdasu – Abeke i Rollana z Czerwonymi Płaszczami i dziećmi, które straciły swoich zwierzęcych towarzyszy oraz próbę zrozumienia i uruchomienia starożytnego mechanizmu znajdującego się w podziemnym świecie Sadre. Był on kluczem do pokonania zagrażającego Erdas potwora Wyrma. Ponadto autor czwartego tomu serii podjął się czegoś, za co wielu fanów zapewne chętnie mu podziękuje – rozwinął nieco temat początku istnienia Wielkich Bestii oraz historię goryla Kovo.

Serce Ziemi – miało być pięknie, a wyszło jak zwykle…

Na wstępie zapobiegawczo zastrzegam – nie chodzi o moją opinię o książce, lecz o wysoce nieciekawą sytuację bohaterów. Rozwiązawszy przynajmniej niektóre z problemów swoich i świata, stanęli przed kolejnym wyzwaniem – niezbyt przyjaznym stosunkiem światowych przywódców do Zielonych Płaszczy – grupy zrzeszającej ludzi połączonych ze zwierzoduchami, w tym Abeke, Rollana, Connora i Meilin, obwinionej w dużym stopniu za wydarzenia we wcześniejszych tomach. Niespodziewany atak kilku członków Zielonych Płaszczy, w wyniku którego ginie zhongijski cesarz bynajmniej im nie pomaga; stają się poszukiwanymi przestępcami.

Może i sentyment, ale zasłużony

Bohaterami serii są dzieci – warto o tym pamiętać, czytając te książki. Mimo młodego wieku są w stanie podejmować dojrzałe decyzje, chociaż, jak każdy, popełniają też błędy, czasem poważne w skutkach. Niemniej zagłębiając się w świat Spirit Animals nietrudno się z nimi nie zżyć. Tomy 4. i 5. podtrzymują  tę sympatię, a ponadto – przynajmniej w moim odczuciu – ich autorzy poświęcili też miejsca na rozwój postaci zwierzęcych. Dobrym przykładem jest chociażby wspomniany już Kovo.

A teraz kwestie „techniczne”…

Te dwie książki miały różnych autorów, co rzecz jasna rzutowało na styl prowadzenia fabuły i sam język. Przede wszystkim akcja Ognistej fali jest, jak sugeruje tytuł, wartka krew nie przelewa się co prawda co kilka stron (książka dla dzieci!), ale sceny walki też się zdarzają. Zresztą, nawet te spokojne momenty potrafią trzymać w napięciu.

Serce Ziemi wydawało mi się nieco spokojniejsze, jego lektura w porównaniu z poprzednią częścią dość mi się dłużyła. Nie oznacza to jednak, że co jakiś czas tempo przewracania kartek znacząco wzrastało. Muszę też wspomnieć o pewnej cesze, nie tylko tych dwóch tomów, ale serii w ogóle – pomimo rozmaitości styli – każdą książkę napisał inny autor – nie jest ona zlepkiem poszczególnych historii grupki ludzi w wyimaginowanym świecie. Zachowanie takiej spójności przez kilkanaście tomów, choć krótkich, do najprostszych zadań nie należy.

Nie, nie oceniam książek po okładce, a kota po kształcie cętek

Szata graficzna utrzymana jest w stylu typowym dla serii – okładka przedstawia jednego bądź kilku z bohaterów na tle krajobrazu któregoś z kontynentów Erdas. I tak do Ognistej fali zachęcać mają Abeke i Shane wraz z armią Wielkich Bestii, Serce Ziemi otwiera Rollan z sokolicą Essix. W obu przypadkach oprawa ta sprawiała przyjemne wrażenie.

Co do pracy edytorskiej czy translatorskiej również nie mogę mieć większych zarzutów. Nie znalazłam żadnych literówek czy karkołomnych akrobacji składniowych. Dopatrzyłam się tak naprawdę jednego potknięcia – w poprzednich tomach Uraza, zwierzoduch Abeke, zawsze była lamparcicą (Panthera pardus), w książce Sary Prineas (przynajmniej w polskim wydaniu stała się gepardzicą (Acinonyx jubatus). Nie jest to chyba jednak jakaś wielka skaza – kot to kot.

Na zakończenie

Zarówno Ognistą falę, jak i Serce Ziemi gorąco polecam miłośnikom uniwersum Spirited Animals – niekoniecznie nawet tylko dzieciom. Starszemu czytelnikowi również może się spodobać; musi oczywiście mieć gdzieś z tyłu głowy zakodowane, że książka dla kogoś z późnej podstawówki/wczesnego gimnazjum nie musi dorównywać wyszukaniem słownictwa czy złożonością zdań pozycjom „z górnej półki”

Nasza ocena: 8,3/10

Polecam te książki miłośnikom serii, niezależnie od wieku.

Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 10/10
Styl: 7/10
Wydanie i korekta: 8,5/10
Exit mobile version