Odkrywanie kosmosu bez wątpienia ma w sobie coś fascynującego, co udowodniło już wiele produkcji z Odyseją kosmiczną i Interstellarem na czele. Dlatego też ze zniecierpliwieniem wyczekiwałem premiery Ad Astry i od razu pobiegłem do IMAXa, by doświadczyć majestatu wszechświata w najwyższej możliwej jakości. W sali kinowej czekała na mnie pewna niespodzianka…
Co z tą reklamą?
O ile sam byłem mile zaskoczony obrazem Jamesa Graya, tak wielu widzów może poczuć się rozczarowanych, co widać już choćby na portalu Rotten Tomatoes. Winni są marketingowcy prowadzący niezbyt trafioną kampanię promocyjną. Na zwiastunach Ad Astra wygląda na kolejne, pełne rozmachu dzieło o dzielnym, amerykańskim astronaucie eksplorującym kosmos w myśl startrekowskiej sentencji: „By śmiało dążyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek”. Rzeczywiście, główny bohater podejmuje się ryzykownej misji mającej na celu odkrycie sekretu tajemniczych wyładowań, zagrażających cywilizacji. Pokazano również fragmenty efektownej strzelaniny na Księżycu. Spoty kładły także nacisk na poszukiwanie zaginionego ojca, czyli motyw bardzo popularny w blockbusterach. Dodajmy do tego Brada Pitta w głównej roli i wydaje się, że ma przepis na kasowy hit dla szerokiej publiczności. Prawda?
Źródło: 1.fwcdn.pl
Kosmiczna samotność
Cóż, nic bardziej mylnego. Może i w filmie znajdzie się sporo efektownych scen, ale jest to produkcja niezwykle skromna i intymna. Wymienione w poprzednim akapicie czynniki są obecne, ale w zupełnie innych proporcjach niż można by przypuszczać. Misja stanowi punkt wyjścia dla fabuły, lecz ta koncentruje się na emocjach głównego bohatera – Raya McBride’a. Chociaż przewijają się uznani aktorzy pokroju Donalda Sutherlanda i Tommy’ego Lee Jonesa, to właśnie na barkach Brada Pitta spoczywa największy ciężar. Ad Astra zdaje się w największym stopniu traktować o… depresji i poszukiwaniu sensu w życiu. Ray musi mierzyć się z legendą swojego ojca – astronauty przez wielu uważanego za bohatera. Dla niego to jednak człowiek, który porzucił własną rodzinę. Z dojrzałego mężczyzny, zachowującego zimną krew w niebezpiecznych sytuacjach, często wychodzi zagubiony chłopiec, niemal wołający: „Tato, czemu to zrobiłeś”? W końcu to protagonista musi po latach poradzić sobie z konsekwencjami grzechów rodzica.
Na plus takiej konwencji działają zapożyczenia z Czasu apokalipsy. Niczym w dziele Coppoli kamera niemalże cały czas towarzyszy Rayowi, rzadko kiedy pokazując inne postaci. Często za to widzimy zbliżenia na twarz i trzeba przyznać, że Pitt świetnie radzi sobie w grze oczami, oddając stan swojego bohatera. Jednakże większość myśli poznajemy za sprawą monologu wewnętrznego. Rzadko kiedy coś takiego wychodzi na dobre i nie nudzi, a tu wyszło naprawdę świetnie. Ciężko nie dostrzec pewnych podstaw w gorzkich słowach samotnego astronauty. Czyż nikt z nas nie poczuł choć raz, że nakłada metaforyczną maskę, by dostosować się do społeczeństwa, a wybory często są iluzoryczne, gdyż inni oczekują od nas konkretnych decyzji? Czy naprawdę ludzie są sami we wszechświecie, a jeśli tak, to czy to naprawdę źle? Może powinniśmy docenić to co już mamy, zamiast ryzykować życie, nawet nie wiedząc czego szukamy w kosmosie? Czy warto zostawić innych dla wyższych celów? Nurtujących pytań pada naprawdę sporo, lecz odpowiedź na większość z nich nie zostaje wprost wyłożona. Zamysł ten świetnie oddaje hasło z plakatów: „Odpowiedzi, których szukamy, są poza naszym zasięgiem”.
Źródło: m.media-amazon.com
Piękno nicości
Urzekające jest również to, jak zaprezentowano świat Ad Astry. Rzadko kiedy termin „niedaleka przyszłość” z napisów początkowych rzeczywiście ma swoje odzwierciedlenie w całości. Technologia używana przez bohaterów nie jest abstrakcyjna (no, poza pistoletami laserowymi, obecnymi w ze dwóch scenach), a wydaje się „nasza”, tylko nieco bardziej rozwinięta. Nawet baza na Księżycu przeznaczona dla turystów nie odbiega specjalnie od tego, co możemy zobaczyć na lotniskach, czy w galeriach handlowych. Jestem w stanie uwierzyć, że wizja, jaką przedstawiają twórcy, stanie się faktem w ciągu kilku dekad.
Większość akcji rozgrywa się wewnątrz statków kosmicznych, tworząc przy tym uczucie duszności. W kontraście do tego widzimy również ujęcie szerszej przestrzeni, gdzie rakiety są jedynie małymi punktami, co podkreśla samotność i niewielkie znaczenie człowieka w kontekście całości istnienia. Już po kilku minutach seansu realizacja budzi skojarzenia z Interstellarem i są to myśli jak najbardziej trafione. Za zdjęcia odpowiada bowiem Hoyte Van Hoytema, który pracował również przy superprodukcji Christophera Nolana. Tym bardziej cieszę się, że miałem okazję obejrzeć w film w sali IMAX – Cinema City, gdzie prezentował się znakomicie. Sekwencje startów i lądowania wbijają w fotel (chyba tylko Pierwszy człowiek zrobił to lepiej), a to nie koniec wizualnych smaczków. Zdecydowanie na plus wybijają się ujęcia utrzymane w stylu dokumentalnym, wpasowujące się w kameralny charakter. Podobnie rzecz ma się z muzyką. Nie usłyszymy tu donośnych brzmień w stylu Hansa Zimmera. Max Richter postawił na delikatnie, melancholijne dźwięki, co w sumie bardzo dobrze współgra z powolną narracją.
Źródło: ocs-pl.oktawave.com
Sięgając do gwiazd
Ad Astra to na chwilę obecną trafia na listę moich ulubionych filmów tego roku. Nie jest to dzieło bez wad. Stosunkowo prostej fabule i tak można zarzucić dziury, a niespieszne tempo nie każdemu przypadnie do gustu. Osobiście jednak nie ma to dla mnie większego znaczenia, gdyż liczy się to, że James Gray stworzył fascynujący portret człowieka, w którym pierwsze skrzypce grają emocje. Mam nadzieję, że obraz spełni oczekiwania finansowe, bo ostatnimi czasy kameralne science fiction zdaje się być wymierającym gatunkiem. Sam na pewno wrócę jeszcze do tej produkcji.
Film Ad Astra możecie oglądać w sieci kin Cinema City na terenie całego kraju.
Nasza ocena: 8/10
Ad Astra zabiera widza nie tylko w głąb kosmosu, ale i w głąb człowieczeństwa. Przepięknie sfilmowana pozycja obowiązkowa dla ludzi szukających w fantastyce egzystencjalnych historii.Fabuła: 8/10
Bohaterowie: 7/10
Oprawa wizualna: 9/10
Oprawa dźwiękowa: 8/10