Site icon Ostatnia Tawerna

Kiedy uczeń strachu przerasta mistrza grozy. „Upiory XX wieku” – recenzja książki

To właśnie ta książka przyniosła Joe Hillowi sławę. Dzisiaj otrzymujemy słynny zbiór opowiadań w zupełnie nowym, pięknym wydaniu. A co znajdziemy w środku? Grozę, groteskę i… dramat rodzinny?

Trudno nie oceniać ich po okładce

 Piękne oprawy kolejnych książek Joe Hilla niezmiennie przyciągają mój wzrok na księgarniach półek. Jeszcze niedawno nie miałem właściwie pojęcia, z czym powinienem sobie kojarzyć tego autora, oprócz faktu, że jest on synem Stephena Kinga. Po lekturze kilku jego powieści stwierdziłem, że Hill to świetny pisarz. Po przeczytaniu Upiorów wiem już, że w wielu kwestiach przerasta nawet swojego ojca. Zbiór opowiadań to nietypowa forma, zwykle staje się bardzo nierówny, niektóre z utworów pokazują wyżyny umiejętności autora, inne zaś najgłębsze doliny jego talentu. Książka, o której mówimy, pokazuje jednak wszystko, co najlepsze w twórczości Hilla – głębię, mnogość znaczeń, tajemniczość i – tak ważną dla czytelników tego gatunku – grozę.

Nowym horrorom brak subtelności

Christopher Golden, poczytny amerykański autor i twórca komiksów, świetnie ujął problemy dzisiejszego horroru we wstępie do Upiorów XX wieku. Współczesne powieści grozy nie bawią się w subtelności. Krew się leje, potwory się nie kryją, a czytelnik często musi walczyć z obrzydzeniem. Co więcej, dotyczy to także filmów, nie tylko literatury. Jak zaznacza Golden, najlepsi drapieżcy działają ukradkiem. Joe Hill jest więc prawdziwym horrorowym drapieżnikiem. W zbiorze dostajemy piętnaście różnorodnych opowiadań, nie każde z nich można zaliczyć do dreszczowców. Jedno można nawet uznać za sympatyczną kronikę z realnego planu filmowego. Te jednak, które mają straszyć, robią to nadzwyczaj subtelnie i skutecznie. Kto by pomyślał, że chłopiec zamieniony w wielkiego świerszcza będzie siał postrach? Mimo że brzmi to głupio, faktycznie budzi grozę.

Autor, który specjalnie nudzi?

Należy zaznaczyć, że właściwie żadne z opowiadań Hilla w tym zbiorze nie jest prostym, jednowymiarowym utworem. Każde z nich porusza jakieś głębsze problemy, daje się interpretować na wiele sposobów i zostaje z czytelnikiem na dłużej. Autor po mistrzowsku potrafi używać słowa, aby wywrzeć na odbiorcy odpowiednie wrażenie. Weźmy na przykład opowiadanie Najlepszy nowy horror. Jest to pierwszy utwór w książce, przez co wywiera chyba najmocniejszy wpływ na odbiór reszty. Co ciekawe, pisarz celowo próbuje nas… znudzić! Powolne tempo akcji, nieciekawy bohater – to wszystko buduje lekki niepokój, ale przede wszystkim zastój akcji. Tym mocniej opadną nam szczęki, gdy przy zakończeniu tej krótkiej historii Hill odpala swoje literackie fajerwerki.

Mistrz sztuki literackiej

 Mimo tego, iż właściwie każde opowiadanie w zbiorze stanowi małe fabularne arcydzieło, głównie chciałbym skupić się na umiejętnościach pisarskich Joe Hilla. Potrafi on przenieść czytelnika na karty powieści, sprawić, że czuje on to samo, co jego bohaterowie. Naprawdę trudno jest tutaj wyróżnić konkretne tytuły – każdy z nich jest wyjątkowy i genialny na swój sposób. Pop Art to niesamowita opowieść o ochronie swojego własnego ja, której fabuła skupia się na… nadmuchanym chłopcu. Dobrowolne zamknięcie długo nie pozwala o sobie zapomnieć, a Maska mojego ojca jest tak dziwaczna, że przez całą noc po skończonej lekturze czytałem różne jej interpretacje w odmętach Internetu.

Intermedialność pierwsza klasa

Ukłonem w stronę kultury popularnej są też opowiadania Usłyszysz śpiew szarańczy oraz Bobby Conroy wraca z zaświatów. Ten pierwszy utwór to hołd dla kina grozy lat 60. – ogromny świerszcz zrodzony z radioaktywnych odpadów sieje chaos na uliczkach prowincjonalnego amerykańskiego miasteczka. Drugie z wymienionych opowiadań przenosi nas na plan Świtu żywych trupów George’a Romero. Poznajemy prawdziwych współpracowników reżysera, widzimy sposób pracy filmowców, a do tego zagłębiamy się także w swojego rodzaju rodzinny dramat tytułowego bohatera, Bobby’ego. Nie ma w tym utworze nic z horroru, a jednak nie byłem ani trochę nim zawiedziony.

W mojej opinii – lepiej od ojca

Muszę przyznać, że żadnej książki Kinga nie przeczytałem tak szybko, jak tego zbioru opowiadań jego syna. W Upiorach dostajemy takie utwory, o których będziemy myśleć jeszcze długo po zamknięciu książki. Czujemy strach, obrzydzenie, niepokój, smutek, nawet radość – pisarz potrafi wydobyć z czytelnika wszystkie te emocje. Naprawdę świetna proza. nie mogę się doczekać kolejnych wydań Hilla, które dostanę w swoje ręce.

Nasza ocena: 9/10

Literackie mistrzostwo w wykonaniu Joe Hilla. Strach, niepokój, smutek, radość – wszystko to w jednym zbiorze opowiadań.  

Fabuła: 9/10
Bohaterowie: 9/10
Styl: 9/10
Korekta i redakcja: 9/10
Exit mobile version