W ciągu ostatniej dekady, która seria z Batmanem była najlepsza? Chyba ta tworzona w ramach New 52 autorstwa Snydera i Capullo. Czemu? Bowiem to oni w ciągu kilku lat zaimplementowali nowe rozwiązania do mitologii Mrocznego Rycerza, w tym chociażby Trybunał Sów. Ostatni Rycerz na Ziemi to kolejny projekt, który może nie czerpie zbyt dużo z wcześniejszych rozwiązań, ale jest godny uwagi.
Odjechana wersja dla ludzi cierpliwych i o mocnych nerwach
Kiedy po raz pierwszy spojrzałem na okładkę, myślałem, że mam do czynienia z jakimś Batmanem z Korpusu Zielonych Latarni. Jednak im bardziej zgłębiałem się w historię, tym bardziej się dziwiłem. Ostatni rycerz na Ziemi swoją okładką przedstawia nie Batmana-latarnika, a Mrocznego Rycerza, który taszczy w kloszu nie pierścień, ale łeb największego arcywroga – Jokera. To zapowiedź tego, co nas czeka w środku, a będzie się działo dużo.
Bruce Wayne po swojej rutynowej akcji zapada w śpiączkę i trafia do szpitala psychiatrycznego…. Jak się okazuje, Batman to jedynie stan umysłu chorego Bruce’a, który wymyślił sobie przeciwników. Pobyt w klinice psychiatrycznej trwa ponad dwie dekady, co wprawia Bruce’a we wściekłość. Za wszelką cenę pragnie uciec z Azylu Arkham, by odkryć prawdę o tym, co się stało, a podczas tej wędrówki towarzyszy mu nikt inny jak… głowa Jokera, która wbrew pozorom może okazać się użyteczna. Wayne będzie musiał jednak wykorzystać wszystkie dostępne środki i sprzymierzeńców, by zmierzyć się z kimś, kto dla mnie jest skrzyżowaniem Darkseida z Batmanem. Batman zawsze wydawał się pewnym maniakiem, bo któż o zdrowych zmysłach walczy jako zamaskowany krzyżowiec? Chyba tylko playboy z olbrzymią górą pieniędzy i syndromem niedowartościowanego dziecka. Cóż, wydaje się, że Snyder trafił w punkt ukazując Batmana z zupełnie innej strony, jako tego, który ma swoje zaburzenia i praktycznie niczym nie różni się od zwierzyny, na którą poluje.
Mad Max w wersji Batmana
Ilustracje Grega Capullo świetnie komponują się ze scenariuszem Snydera. Swoimi kadrami próbuje on oddać sens psychodelicznej postapokalipsy na wzór Mad Maxa lub innych filmów tego typu. Artysta dba, by jego rysunki obfitowały w szczegóły i dopasowuje je do poziomu narracji, nie stroniąc od mieszania jaskrawych kolorów z ciemnymi – no, w końcu mamy do czynienia z nietuzinkową historią o Batmanie!
Spójność
Sama idea i wielopoziomowa narracja są czymś, co zachęca do śledzenia fabuły z każdym kadrem. Wydawać by się mogło, że można zrobić z tego coś więcej, a przedstawiona historia dobrze wypadłaby jako szerszy event. Mamy tu wiele nawiązań do multiwersum i z całą pewnością stanowiłoby to świetny materiał na dłuższą historię. Poza tym miejscami mam wrażenie, że autorzy robią ukłon w stronę równie zafiksowanego Morrisona i jego Azylu Arkham.
Batman: Ostatni rycerz na Ziemi to tytuł, który wydaje się ciekawy, ale ciut nierówny i może umknąć wielu czytelnikom. Nie jest to wybitne dzieło, ani też rozdział w historii Batmana, który musimy znać, choć wariacja, jaką zaserwowali nam autorzy, jest godna uwagi przy chwili wolnego czasu z naszej strony. Wart naszego zainteresowania jest zwłaszcza Joker, będący kimś zupełnie innym, niż znany nam Książę chaosu z Gotham.
Nasza ocena: 8,3/10
Historia, która ma swoje wzloty i upadki narracyjne, świetną grafikę i jeszcze lepszy pomysł. Chyba warto przeczytać nowego Batmana od Snydera i Capullo.Fabuła: 7,5/10
Oprawa graficzna: 10/10
Wydanie: 8/10
Bohaterowie: 8/10