Ulm to niemieckie miasto leżące nad Dunajem. Prawa miejskie uzyskało już 1181 roku. Słynie przede wszystkim z kościoła Ulmer Munster, którego iglica jest najwyższa na świecie. Aktualnie zamieszkuje je prawie 120 tysięcy ludzi. I właśnie w tej miejscowości rozgrywa się akcja gry planszowej wydanej w Polsce przez Sharp Games – Ulm.
Jest na czym oko zawiesić
Kupując grę Ulm dostajemy spore pudełko z pięknym rysunkiem mostu, murów obronnych i katedry. W środku zaś znajdziemy karty, herby miejskie i rodowe, barki i pieczęcie w kolorach graczy, żetony wieży, monety, żetony potomków, kafelki akcji, żetony wróbli Ulm, instrukcję i kronikę miasta, a przede wszystkim katedrę do samodzielnego złożenia. Jest też i plansza, na której będziemy mogli ustawić budowlę. Wszystkie rysunki wykonane są z precyzją i prezentują się pięknie. Ale nie ma co się dziwić. Odpowiada za nie bowiem Michael Menzel, który ma za sobą lata doświadczenia w pracy z grami planszowymi i mnóstwo tytułów na koncie, a do żadnego z nich nie można mieć pretensji. Wydawcy zadbali też, aby wszystkie małe elementy nie pogubiły się, w związku z czym dostajemy kilkanaście woreczków strunowych oraz jeden worek materiałowy, zawiązywany na sznurek. Niby mała rzecz, a cieszy. Na pochwałę zasługuje także, wspomniana już kronika Ulm, w której oprócz szczegółowych instrukcji znajdziemy też historię samego miasta.
Skup się to szybko zagrasz
Ulm posiada aż dwie instrukcje. Pierwsza to zasady ogólne, druga zaś szczegółowo opisuje poszczególne karty, żetony, dzielnice czy akcje. Gracz może więc zniechęcić się nieco i zastanawiać się ile zajmie mu zrozumienie wszystkich zasad. Tym bardziej, że mamy tu przecież sporą planszę i mnóstwo elementów. Okazuje się jednak, że nie jest to tak skomplikowane, jak mogłoby się wydawać. Owszem, podczas czytania i pierwszej rozgrywki należy się skupić i ciężko może nam iść zdobywanie punktów, ale już przy drugiej grze prawie wcale nie będziemy potrzebowali zerkać do reguł. A co w ogóle w tej grze chodzi? Już tłumaczę.
Po Dunaju, do celu
Ulm to gra z gatunku eurogier. Udział w niej może wziąć od dwóch do czterech graczy. Nasze zadanie jest proste – zgromadzić jak najwięcej punktów. Zbierać je będziemy zarówno podczas samej rozgrywki, jak i już po jej zakończeniu. Czeka nas dziesięć rund podczas których będziemy mieli po trzy akcje do wykorzystania. To, które będziemy mogli wykonać, nie do końca zależy od nas. Otóż, w prawym górnym rogu planszy znajduje się szachownica 3×3, na której układamy żetony akcji. Następnie, po dobraniu żetonu z woreczka, wsuniemy go w wybrane przez nas miejsce, wysuwając tym samym trzy pozostałe. I to właśnie one określą co będzie nam wolno zrobić. Jednocześnie więc sami określamy, które akcje wysuniemy, ale też nie zawsze na szachownicy będą leżeć te, które najbardziej by nam odpowiadały. Będziemy więc mogli: dobrać monety z zasobów ogólnych, zebrać któryś z wypchniętych poza szachownicę żetonów, zakupić lub zagrać kartę, przesunąć swoją barkę po Dunaju, zakupić pieczęć, aby następnie umieścić ją w jednej z dzielnic. Każda z akcji da nam inne opcje w kolejnych rundach. Będziemy mogli zdecydować czy wolimy płynąć z prądem, wykupywać dzielnice czy też zbierać żetony. A wszystko po by gromadzić na swoim koncie punkty, dające nam zwycięstwo. Ponieważ jednak mamy tu też element losowania zasłoniętych elementów z woreczka, oprócz przemyślanej strategii, niezbędna będzie także spora dawka szczęścia.
Paryż? Rzym? Kraków?
Wiele osób zwraca też w grach uwagę na sam klimat. A tego w grze praktycznie nie ma. Dostajemy piękną katedrę, plansze z ulicami i historię samego miasta, a mimo to nie czujemy, że jesteśmy w średniowiecznym Ulm. W czasie gry skupiamy się na przesuwaniu żetonów, barek po rzece czy zagrywaniu kart, a nie na samej miejscowości czy roku rozgrywania się akcji. Na dobrą sprawę moglibyśmy być w dowolnym większym mieście, które posiada katedrę i rzekę. Albo w jakiejś wymyślonej krainie. Zresztą, nasza tekturowa budowla to element dekoracyjny, służący do trzymania żetonów katedry. Dla mnie ten element jest świetny, ale to tylko bajer, który fajnie prezentuje się na planszy. Można więc kłaść elementy gry obok, a punktacje przesuwać po jakimkolwiek innym torze. To wcale nie musi być przecież rzeka. Gra jest zwyczajnie mechaniczna, klimatu nie ma co w niej szukać.
Gramy jeszcze raz?
Ponieważ, jak już wspomniałem, Ulm to euro gra, to nie spodziewajmy się w niej zbyt wiele interakcji. Owszem, samemu byłoby nudno, bo nie mielibyśmy z kim konkurować o to, kto zbierze więcej punktów. Przeciwnik może też zebrać z szachownicy żetony, które my już sobie upatrzyliśmy lub podebrać nam jakąś dzielnicę, ale to właściwie wszystko. Nikt nie przerwie nam naszych akcji i nie przeszkodzi w czasie ich wykonywania. Jeśli jednak chcemy, aby rywale choć trochę utrudniali nam życie, musimy usiąść do stołu z więcej niż jednym przeciwnikiem. Inaczej dzielnic starczy dla każdego z nas. Jeżeli jednak szczęście nam dopisze, to nie będziemy mieli problemu z wykonaniem swoich założeń taktycznych, nawet przy większej liczbie graczy. Jednocześnie nasza strategia może też okazać się różna w zależności od danej rozgrywki. Ponieważ mamy tu sporo losowości, to każda gra będzie wyglądać inaczej.
Dajmy się namówić
Ulm ma swoje minusy. Brak klimatu, spora losowość czy brak możliwości wzajemnego przeszkadzania sobie może zniechęcić. Ale to w rzeczywistości bardzo dobra gra. Łatwo ją wytłumaczyć innym, przez co szybko możemy do niej usiąść. Mimo łatwej instrukcji, wcale nie tak łatwo w nią wygrać. Nie ma w niej jakichś zbędnych przestojów i tury toczą się szybko, co sprawi że nie będziemy się nudzić. Dzięki innemu rozkładaniu elementów, będzie ona za każdym razem wyglądać inaczej i zapewni zabawę na dłuższy czas. Ciekawa i dopracowana jest także mechanika, a szachownica z żetonami to coś zupełnie nowego w świecie planszówek. Dodatkowo na uwagę zasługuje piękne wykonanie, dbałość o szczegóły i bajerancko wyglądająca katedra. Ulm posiada więc więcej plusów niż minusów. Sharp Games należą się podziękowania, że wydali w naszym kraju grę autorstwa Guntera Burkharta. To naprawdę świetny produkt wart poświęcenia mu uwagi i godny polecenia zarówno „planszkówkowym wyjadaczom” jak i początkującym graczom.
Nasza ocena: 8,2/10
Ulm to gra z gatunku eurogier. Nie ma co w niej liczyć na jakieś głębsze interakcje, a i klimatu tu brakuje. Dzięki świetnej mechanice, dużej regrywalności, łatwej instrukcji i pięknej oprawie graficznej, warta jest jednak polecenia i wypróbowania.Grywalność: 7/10
Jakość wykonania: 9/10
Regrywalność: 8/10