Premiera każdego filmu Stevena Spielberga jest pewnym wydarzeniem. Niestety nie wszystkie jego obrazy są w stanie sprostać naszym wygórowanym oczekiwaniom wobec legendy reżysera. Czy tak samo było z Ready Player One?
Odpowiedź na to pytanie nie jest prosta (a jakże!), bo dla jednych film stanowi pustą wydmuszkę bez żadnego sensu, dla innych nostalgiczny powrót do przeszłości. Ale czy tego samego nie można powiedzieć o większości obrazów, które zaliczamy do szeroko rozumianego kina nowej przygody?
Eskapizm pełną gębą
O Ready Player One powiedziano już wiele – mnie film zachwycił bijącą z niego zaraźliwą, młodzieńczą energią, której nie spodziewałem się po starzejącym się Spielbergu. Okazało się, że reżyser jest wielkim entuzjastą nowych technologii i wykorzystał je do stworzenia efektownego widowiska. Szkoda jedynie, że zastosowanych przez niego nowatorskich rozwiązań nie widać na ekranie…
Ten problem rozwiązuje na szczęście wydanie Blu-ray produkcji. Płytkę wypchano taką ilością materiałów z planu, że trwają one co najmniej tyle, co sam film. Ujawnione na nich kulisy produkcji zapewniają niezliczoną liczbę ciekawostek. No i zapewniają porównywalną ilość radochy z Ready Player One.
Danie główne czy deser?
Zaczynam od dodatków, gdyż moim zdaniem są tym, co może przekonać widzów sceptycznie nastawionych do filmu Spielberga. Fani jego nowego obrazu oraz książkowego oryginału autorstwa Cline’a Ernesta już na pewno mają wydanie Blu-ray w swojej kolekcji. To naprawdę jest Złoty Graal dla wszystkich geeków i nerdów oraz fanów kina nowej przygody.
Jeśli na Waszej półce już znajdują się kolekcjonerskie wydania Indiany Jonesa, Gwiezdnych wojen i Powrotu do przeszłości, na Ready Player One powinniście także znaleźć miejsce. Bardzo bym chciał, aby po latach zaliczano ostatni obraz Spielberga do tych kultowych klasyków – nawet mimo tego, że jest to film częściowo odtwórczy, bazujący na tym, co już dobrze znamy.
Wirtualne zdjęcia na wirtualnym planie
Zatem jeśli Waszym zdaniem Ready Player One nie zasługuje na zaszczytne miejsce w salonowej biblioteczce… Przemyślcie to jeszcze raz! Jeszcze przed sprawdzeniem dodatków byłem entuzjastą tego filmu jako efektownej, pełnej easter eggów sieczki. Materiały bonusowe pokazały mi, że adaptacja świetnej książki Cline’a Ernesta skrywa znacznie więcej niż widać na pierwszy rzut oka.
Z dodatków dowiemy się, że 60% zdjęć do filmu to cyfrowe efekty komputerowe. Jednak aby ułatwić aktorom „wczucie się” w wymyślone komputerowo scenerie, twórcy wykreowali plany zdjęciowe, które można było przemierzać dzięki goglom wirtualnej rzeczywistości. Takie wycieczki po komputerowym świecie robił sobie sam reżyser, który przy użyciu wirtualnej kamery na wirtualnym planie planował kolejne ujęcia.
Dodatkowe dodatki
Materiały dodatkowe podobnie jak sam film zabierają nas w podróż po inspiracjach twórców. Czyli w najprostszym skrócie – w szalony okres lat 80. ubiegłego wieku. Są zatem podobnie nostalgiczne co Ready Player One. Dzięki nim zapoznajemy się także z samym Clinem Ernestem i procesem powstawania jego bestsellerowej książki.
Ciekawscy zobaczą również od kulis proces dobierania obsady i tworzenia wymyślnych kostiumów. Twórcy wszystkich efektów specjalnych uwielbiają chwalić się wysadzanymi przez siebie rzeczami, dlatego nie zabraknie tego i tutaj. Złotymi literami w historii Hollywood powinna zapisać się scena wielkiego wyścigu w OASIS, dlatego bardzo wartościowe było zapoznanie się z procesem jej projektowania i kręcenia.
Nie ma róży bez kolców
Wydanie Blu-ray Ready Player One obfituje w świetne dodatki, które możemy obejrzeć w oryginalnej wersji językowej z polskimi napisami. Bardzo bym chciał, żeby film doczekał się jakiejś naprawdę wypasionej edycji, ale prawdopodobnie nigdy nie było na to większych szans. Nie to, żeby rodzimy wydawca poszedł po najmniejszej linii oporu – w końcu dzieło (dziełko?) Spielberga możemy obejrzeć po angielsku z napisami, z polskim dubbingiem lub lektorem, który powinien wzmocnić jeszcze nostalgiczne retro-wrażenia płynące z seansu.
Szkoda jedynie, że wydanie nie zostało wzbogacone w jakieś bardziej efektowne menu, które zostałoby przy okazji przetłumaczone na język polski. Są to jednak drobne detale, przeszkadzające jedynie takiemu czepiającemu się szczegółów nerdowi. Blu-ray z Ready Player One jest naprawdę warty dodania do kolekcji.